Do tego rolnictwa nie powinno się dopłacać? "Rolnik ma zarabiać a nie żyć z dotacji"

Jaka przyszłość może czekać rolnictwo ekologiczne w Polsce? Podczas jednego z posiedzeń sejmowej podkomisji do spraw biogospodarki i innowacji odbyła się szersza dyskusja na temat tego systemu upraw.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Rolnictwo ekologiczne w Polsce
Jak wyliczano, system upraw ekologicznych w Polsce powinien z roku na rok się powiększać.
Obecny minister rolnictwa, Stefan Krajewski, podkreślał podczas wspomnianej podkomisji, że rząd wspiera dziś m.in. różne krajowe systemy jakości żywności – od znanych znaków QAFP (wieprzowina, drób) i QMP (wołowina) po te podkreślające tradycję.
Jednak to rolnictwo ekologiczne, nazwane przez ministra "najbardziej przyjazną dla środowiska metodą produkcji" ma być dziś w centrum uwagi.
Wynika to choćby z celów, zapisanych w strategicznych dokumentach. Zgodnie z "Ramowym Planem Działań dla Żywności i Rolnictwa Ekologicznego", do 2030 roku Polska ma osiągnąć stan, w którym co najmniej 7% powierzchni użytków rolnych jest właśnie w systemie eko.
- Można śmiało podkreślić, że produkcja ekologiczna jest trendem światowym. Wyraźnie zaznacza to Komisja Europejska zarówno w strategii na rzecz bioróżnorodności jak i w strategii od pola do stołu – zaznaczał wprost Stefan Krajewski.
Jak wyglądają liczby?
Rolnictwo ekologiczne w Polsce. Statystyki
Według oficjalnych danych - z 2023 roku – rolnictwem ekologicznym zajmuje się ok. 24 tysiące producentów, z kolei powierzchnia upraw ekologicznych to około 636 tysięcy hektarów.
Ministerstwo wspiera też innowacje - i badania w sektorze rolnym w zakresie rolnictwa ekologicznego. W 2025 roku na stół trafiło 59 wniosków o dotacje. Niestety, z powodu okrojonego budżetu, w wysokości 3,6 milionów złotych, za priorytetowe uznano jedynie 16 projektów.
I właśnie te liczby natychmiast rozpaliły dyskusję podczas podkomisji.
- Trochę mnie zmartwiły te cyfry. Myślę, że to jest kwestia środków, które są zbyt małe, a powinno być tych środków co najmniej myślę, że 10 razy więcej, nie 3,6 miliona, tylko 36 milionów złotych – komentował wspomniane dane poseł Fryderyk Kapinos.
Jego zdaniem, bez dużego wsparcia finansowego ambitny cel podwojenia areału upraw ekologicznych pozostanie tylko na papierze.
Ukraina a rolnictwo ekologiczne w Polsce
Prawdziwą iskrą zapalną dyskusji stała się jednak inna kwestia - odnośnie przyszłej akcesji Ukrainy do Unii Europejskiej.
- Stoimy przed wielką zmianą, która zagraża w ogóle przyszłości polskiego rolnictwa – mówił poseł Zbigniew Dolata.
Jego zdaniem, polscy rolnicy, nawet ci posiadający setki hektarów, nie mają żadnych szans w starciu z ukraińskimi agroholdingami liczącymi dziesiątki tysięcy hektarów.
- Jedyną naszą szansą jest (...) wykorzystać ten czas do przekształcenia naszego rolnictwa właśnie w rolnictwo ekologiczne – postulował Dolata, argumentując, że skoro nie możemy konkurować ceną, musimy postawić na jakość, której symbolem ma być brak chemii.
Całkiem inną opinię ma jednak były minister rolnictwa, Jan Krzysztof Ardanowski.
- Upatrywanie w nim (rolnictwie ekologicznym, dop. red.) szansy na jakieś masywne uratowanie polskiego rolnictwa przed zalewem żywności ze świata jest to budowanie zamku na piasku – stwierdził bez ogródek.
Ardanowski, powołując się na swoje wieloletnie doświadczenie, zdemontował mit ekologii jako prostej recepty. Wskazał, że już dziś wielu rolników rezygnuje z tego systemu, bo "to nie jest sposób na zarabianie pieniędzy i utrzymanie rodziny".
Co więcej, odwrócił argument ukraiński.
- Jeżeli w pewnym momencie Ukraińcy dojdą do wniosku, że ich żywność ma być żywnością ekologiczną, to ją zrobią. (...) Żywność ekologiczną o wiele łatwiej będzie wytworzyć na znakomitych glebach ukraińskich – zaznaczał wprost Jan Krzysztof Ardanowski.
Debata o ekonomii szybko przeszła w dyskusję o zdrowiu.
Rolnictwo ekologiczne. Jak eliminować chemię z żywności? "Większy nacisk na biologiczne śor"
Jedną z głównych osi tej dyskusji była kwestia wsparcia dla biologicznych środków ochrony roślin.
- Jesteśmy w stanie wyeliminować chemię w dużym stopniu. Może nawet w większości przypadków. Rolnicy często jednak narzekają, że „ten środek wycofali”, „czym ja mam chronić tą moją plantację?” Więc trzeba temu rolnikowi dać alternatywę - zaznaczano podczas rozmowy.
Poseł Dolata wzywał ponadto ministerstwo do stworzenia realnego, wspartego dużymi pieniędzmi, krajowego programu wsparcia biologicznych środków ochrony roślin, które są alternatywą dla "chemii".
- Żeby zaplanować na rok 2026 znaczące środki a jest naprawdę silne lobby tych, którzy tą chemię produkują, żeby takiego programu nie było. Potężne lobby, które dba o to, żeby rolnicy korzystali z chemicznych środków ochrony, żeby rolnicy de facto nas truli. Ja nie mówię tego po to, żeby tutaj polskie rolnictwo jakoś zdeprecjonować, bo jeszcze raz podkreślę, średnio zużywamy mniej niż w najbogatszych krajach Unii Europejskiej, ale niestety to mniej nie oznacza, że mało i nie oznacza, że to się zmniejsza a tylko, że się zwiększa – mówił poseł Dolata.
Stąd właśnie - jak podsumowywał - konieczny jest większy nacisk na zastępowanie tradycyjnych śor produktami biologicznymi.
W odpowiedzi minister Krajewski wskazał na nowo wprowadzone zachęty w ramach ekoschematów: czyli 90 euro do hektara dla mikrobiologicznych środków ochrony roślin oraz 24,5 euro do hektara dla nawozowych tych produktów.
Problem jednak leży nie tylko w produkcji, ale i w tym, co widzi konsument w sklepie.
Znaki jakości a rolnictwo ekologiczne
Posłowie byli zgodni, że mnogość znaków jakości wprowadza chaos. Jak echo wrócił więc postulat stworzenia jednego, silnego znaku "parasolowego" dla polskiej żywności.
- A przynajmniej podjąć taką próbę. Może by się udało odkręcić w Brukseli i oni by nawet za bardzo nie protestowali, ale czy ten czy inny jakiś znak parasolowy w którym zmieściłyby się wszystkie te znaki szczegółowe, bo wtedy można zapewnić i skuteczniejszą promocję, rozpoznawalność, nagłośnić że jest to jakiś dobry wybór żywności - apelowano.
Rolnictwo ekologiczne. Kto za to wszystko zapłaci?
Podczas całej dyskusji padło też jednak kluczowe i niezwykle niewygodne pytanie: kto ma za ekologiczną transformację w Polsce ma zapłacić?
Obecny na komisji były minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski bardzo sceptycznie oceniał model oparty na państwowych dotacjach, które podtrzymują produkcję.
Jak bowiem zaznaczał, sam jest przeciwny rozwiązaniom, które zakładają jedynie zwiększanie wydatków z budżetu państwa na dopłacanie do rolnictwa ekologicznego.
Dlaczego? Jak tłumaczył - nie chodzi wcale o to, że jest np. przeciwnikiem rolnictwa ekologicznego. Ardanowski podkreślał jednak, że jest przeciwnikiem tworzenia sztucznego rynku tylko i wyłącznie przez system subwencji państwowych.
- Wydaje mi się nieuprawnione w stosunku do wszystkich pozostałych rolników - komentował wprost.
Jak dodawał, rozumie jeszcze to, by przekierować część produkcji ekologicznej na systemy konsumpcji dedykowanej, czyli np. na programy żywnościowe w szkole.
- Chodzi o to, żeby ci rolnicy z tego byli w stanie żyć, biorąc udział w rynku - a nie na zasadzie, że ich dochód polega tylko i wyłącznie od tego, czy państwo im dopłaci czy nie - zaznaczał dobotnie były minister rolnictwa.
Ardanowski podkreślał też inną rzecz.
- 80% tej żywności w sklepach to jest żywność importowana. To nie jest żywność pochodząca od polskich rolników. Czyli problemem jest rynek a nie produkcja tej żywności - komentował Ardanowski.
Dalej także nie gryzł się w język.
- Ta żywność w zdecydowanej większości trafia do ludzi zamożnych, w dużych miastach. (...) Nie mieści się to w poczuciu takiej sprawiedliwości społecznej. Dlaczego z pieniędzy, na które się wszyscy składamy, dofinansowywać konsumpcję w bogatych grupach społecznych? - dodawał Ardanowski.
Jego zdaniem, wsparcie państwa powinno koncentrować się na pomocy w przetwórstwie i dotarciu na rynek oraz na wsparciu rolnika w trudnym, kilkuletnim okresie przestawiania gospodarstwa, a nie na permanentnych dopłatach do produkcji.
Bo jak zaznaczał podczas posiedzenia komisji - rolnik musi zarabiać na rynku, sprzedając produkt po wyższej cenie, a nie żyć z dotacji.