Co przeszkadzało rzepakowi w sezonie 2021/2022?
Sezon 2021/2022 nie należał do łatwych. Co dało rzepakowi w przysłowiową kość?
Jacek Broniarz z Pracowni Badania WGO Roślin Pastewnych Oleistych i Włóknistych Centralnego Ośrodka Badania Odmian Roślin Uprawnych zaznacza, że w sezonie wegetacyjnym 2021/2022 nie brakowało momentów, w których pogoda negatywnie oddziaływała na wzrost i plonowanie rzepaku.
- Już w okresie siewu i wschodów lokalnie intensywne opady spowodowały zaskorupienie gleby, a to skutkowało opóźnieniem siewów albo gorszymi wschodami. W wielu rejonach kraju siew przeprowadzano dopiero w pierwszej dekadzie września. Opóźnienia w siewie przeważnie mają przełożenie na plonowanie. Rośliny rzepaku ozimego „tworzą” plon już w okresie jesiennej wegetacji. Rośliny z takich siewów były mniej wyrośnięte, wykształcały mniejszy system korzeniowy oraz zawiązywały mniej rozgałęzień bocznych - tłumaczy ekspert.
Na szczęście, jak podkreśla, warunki opadowo-termiczne jesienią 2021 roku okazały się dość korzystne i na wielu plantacjach rośliny rzepaku poprawiły zaawansowanie w rozwoju przed zimą. - Ta okazała się łagodną i, w zasadzie, nie obserwowano strat roślin, a po zimie rzepak zachował prawie całą rozetę liściową. Dlatego rośliny nie musiały się regenerować i odbudowywać masę liściową - zauważa specjalista.
Ruszenie wegetacji w wielu rejonach kraju, na co uwagę zwraca Jacek Broniarz, nastąpiło już pod koniec lutego.
- Niestety wymagania ramowe dyrektywy azotanowej pozwalały na zasilenie roślin dopiero od pierwszego marca. Na wielu plantacjach rzepak „czekał na nawożenie”, a powinno być odwrotnie. Ponadto w marcu prawie w całym kraju nie było opadów, w związku z czym, zastosowane nawozy nie były w pełni dostępne. Składniki pokarmowe z nawozów nie miały możliwości przemieszczenia się w strefę pobierania przez korzenie - relacjonuje ekspert.
Podobnie było w okresie stosowania drugiej dawki azotu. W związku z tym na wielu plantacjach pobieranie azotu było opóźnione, a część niestety była także stracona. Duże zagrożenie stanowiły także późne i silne przymrozki. Hamowały one rozwój roślin, a lokalnie powodowały nawet pękanie łodyg.
Co działo się dalej?
- Poszczególne fazy rozwojowe wystąpiły w terminach późniejszych niż zwykle. W okresie kwitnienia i zawiązywania łuszczyn warunki pogodowe były zróżnicowane w kraju, przy czym ilość opadów była na ogół wystarczająca. Natomiast występujące pod koniec czerwca upały przyczyniły się do przyśpieszenia dojrzewania, zwłaszcza odmian wczesnych, a to zapewne miało wpływ na wielkość plonowania i zawartość oleju w nasionach - opisuje Jacek Broniarz.
Rzepak, jak podkreśla specjalista, wcześniej dojrzewał i był wcześniej zbierany oczywiście w południowo-zachodniej i południowej części kraju, a wyraźnie później na północy Polski.
Dużym zagrożeniem dla plantacji rzepaku były, na co uwagę zwraca specjalista, występujące gwałtowne zjawiska atmosferyczne w postaci nawalnych burzowych opadów, którym towarzyszyły opady gradu. - Pojawienie się takich opadów w okresie, gdy rośliny rzepaku są już dojrzałe powodowało z reguły bardzo duże osypanie się nasion - mówi ekspert.
Szkodniki rzepakowe dały o sobie znać
W okresie jesiennego wzrostu było dość duże nasilenie szkodników, zwłaszcza na południu, zachodzie i w centrum kraju. - W okresie wschodów najczęściej obserwowano żerujące pchełki (ziemne i rzepakową) oraz naloty śmietki kapuścianej, a lokalnie także tantnisia krzyżowiaczka i miniarki rzepakowej na młode rośliny rzepaku - opowiada Jacek Broniarz. Zaznacza jednocześnie, że tym razem mniej było nalotów mszycy na plantacje rzepaku, co zmniejszyło ryzyko przenoszenia groźnego wirusa żółtaczki rzepy (TuYV), którego są wektorami. - Tymczasem wiosną, konieczne było zwalczanie chowaczy łodygowych i słodyszka rzepakowego. Dużym zagrożeniem w niektórych rejonach kraju były także szkodniki łuszczynowe - chowacz podobnik i pryszczarek kapustnik - mówi specjalista.
Rzepak - najgroźniejsze werticilioza i zgnilizna
Presja niektórych chorób rzepaku, jak podkreśla Jacek Broniarz, była lokalnie dość duża.
- Obserwowano zwłaszcza porażenie łodyg roślin chorobami, głównie suchą zgnilizną kapustnych i werticiliozą. W przypadku tej ostatniej, częstotliwość występowania na naszych polach niestety z roku na rok wzrasta. Szkodliwość tej choroby wynika również z tego, że aktualnie nie ma dostępnych odmian genetycznie odpornych na patogena powodującego infekcję - informuje specjalista.
Natomiast, jak zaznacza ekspert, w okresie wzrostu i dojrzewania łuszczyn wystąpiły dość powszechnie objawy porażenia łodyg zgnilizną twardzikową, a później na łuszczynach czernią krzyżowych.
- Nasilenie występowania poszczególnych chorób było przeważnie umiarkowane, ale niekiedy dość duże, zwłaszcza tam, gdzie zastosowano bardzo ograniczoną ochronę fungicydową, a wysycenie uprawą rzepaku w płodozmianie jest duże. Niestety uprawa rzepaku lub innych roślin kapustowatych częściej niż co cztery lata po sobie bardzo sprzyja zwiększonej presji chorób - zwraca uwagę Jacek Broniarz.