Dopłaty dla producentów świń. Dla kogo to wsparcie?
Są z pewnością rolnicy, którzy pokładają spore nadzieje w tej deklaracji. Większość jednak rolników specjalizujących się w produkcji świń z tej pomocy nie skorzysta. Takiego zdania jest Stanisław Ciesielski, szef Leszczyńskiej Rady Powiatowej Wielkopolskiej Izby Rolniczej – prywatnie trzodziarz.
- Największym problemem jest w tej chwili to, że nie ma w Polsce produkcji rodzimej, praktycznie zanika i cały czas w tym kierunku wszystko idzie. I dzisiaj słyszę, że minister rolnictwa zapowiada pomoc dla producentów świń w cyklu zamkniętym i ta pomoc ma być skierowana do gospodarstw od 150 do 250 loch, to ja się pytam, do kogo ta pomoc? – komentuje Stanisław Ciesielski.
W jego opinii, wykluczenie z tej pomocy dużych korporacyjnych podmiotów to dobre posunięcie. Jednak, jak zaznaczył, w Polsce funkcjonuje bardzo mało rolników, którzy prowadzą chów świń w cyklu zamkniętym, posiadając tak sporą liczbę loch.
- W ten sposób wyrzucają z programu tych, którzy produkują prosięta. Gdyby był brany jeszcze pod uwagę cykl otwarty to rozumiem, że wracamy do hodowli polskiej. W polskich chlewniach produkowane są prosiaki, warchlaki, które idą dalej do tuczu. W cyklu zamkniętym gospodarstw posiadających od 150 do 250 loch w skali kraju pewnie by się troszkę znalazło, natomiast na pewno nie jest to jakaś skala powalająca – stwierdza Stanisław Ciesielski.
Dodatkowo, zdaniem przedstawiciela WIR, zupełnie nie bierze się pod uwagę gospodarstw rodzinnych, które mają mniejszą skalę produkcji, posiadających 20 - 30 loch. Gospodarstwa te wbrew pozorom sporo produkują na rynek i często utrzymują się tylko z produkcji świń.
- Nie wzięto nawet pod uwagę hodowców posiadających 100 loch. A przecież mają one także wpływ na globalną krajową produkcję – stwierdza Stanisław Ciesielski.
Czy chodzi zatem o to, by do opinii publicznej dotarła informacja o tym, że ministerstwo rolnictwa podejmuje jakieś działania w kierunku odbudowy stada pogłowia świń w Polsce, a tak naprawdę wiadomo, iż skorzysta z niego mocno zawężone grono podmiotów uprawnionych?
Stanisław Ciesielski w rozmowie z nami nawiązuje do programu wsparcia świń realizowanego kilka lat temu, który, w jego opinii, także był wadliwy.
- Nie mogę tego przeżyć, że gdy była pomoc dla producentów prosiąt, jeszcze za ministra Telusa, 30% gospodarstw, które mają produkcję w cyklu zamkniętym, wypadło z tej pomocy, tylko ze względu na to, że nie spełniało wyimaginowanych warunków dotyczących ochrony środowiska. Małe gospodarstwa praktycznie wypadły wszystkie, bo nie miały dywersyfikacji upraw. Gospodarstwo, które miało do 10 hektarów, by ubiegać się o dopłaty unijne, nie musiało tej dywersyfikacji prowadzić. Według jednak rozporządzenia ministra był to jeden z warunków, żeby w ogóle taką pomoc otrzymać. Większość gospodarzy do 10 hektarów, którzy prowadzili uprawę, nawet nie w monokulturze, bo mieli na polach zmianowanie i tak z pomocy wypadli. To jest już historia, ale chciałem podkreślić to, że mówi się często co innego, a potem rzeczywistość jest inna, bo diabeł zawsze w szczegółach – zaznacza Stanisław Ciesielski.
Czytaj także: Chcą zbudować potężną fermę na 100 tysięcy świń