Agro Show 2021. Debiut ciągników serii 9R i "Król wydajności" [VIDEO]
Podczas targów Agro Show John Deere zaprezentował swoje najważniejsze maszyny z kombajnem X9 czy ciągnikiem 9R na czele.
Do wglądu odwiedzających był największy model o oznaczeniu 640, cechujący się mocą 691 KM w trzech układach jezdnych do wyboru (kołowy, dwugąsienicowy i czterogąsienicowy). Jest to więc nowy najsilniejszy ciągnik w historii marki John Deere.
- Zmieniła się oczywiście stylistyka, na czele z nową maską i kabiną, w której wdrożono szereg rozwiązań wpływających na komfort użytkownika, jak większa lodówka, fotel z masażem, radio z panelem dotykowym, z aplikacjami, jak choćby Spotify czy Mapy Google. Od strony technicznej ciągnika kołowego - zwrócić uwagę należy na przeprojektowaną ramę, dla której wcześniej dopuszczalna masa to było 25 t, teraz całkowita masa dopuszczalna to aż 30 - 40 t
- zwrócił uwagę Szymon Kaczmarek, specjalista ds. produktu John Deere, który podczas spotkania prasowego zaprezentował również pakiet dodatkowego obciążenia, dedykowany ciągnikom serii 7R.
- 8R i większe są dedykowane do prac ciężkich polowych i same w sobie są ciężkie (14-20 t). Pamiętajmy, że każda tona przewożona oznacza dodatkowy spalony litr paliwa więcej na godzinę. To jest rozwiązanie, które w szybki sposób pozwala nam zoptymalizować masę - dodał Szymon Kaczmarek.
Agro Show 2021. Król wydajności po pierwszym sezonie - jak wypadł?
Powrót Agro Show po rocznej przerwie także okazją do przyjrzenia się z bliska nowego kombajnu X9, który w lipcu został oficjalnie zaprezentowany w naszym kraju. Następnie maszyna trafiła na nasze pola.
- Mieliśmy okazję pracować w trzech różnych warunkach, u trzech różnych klientów. W jednym z gospodarstw mieliśmy możliwość skonfrontowania tego kombajnu z żytem hybrydowym, czyli uprawą, która daje się we znaki każdemu specjaliście kombajnowemu. Jest to ciężki materiał, jego jest dużo, ciężko ustawić kombajn, żeby nie gubić i osiągnąć optymalne działanie maszyny. Nie było może od razu lekko, ale bez większych wyzwań - kombajn spisywał się idealnie
- mówi Marcin Kozłowski, specjalista John Deere Polska, który był jedną z pierwszych osób za sterami nowej maszyny.
To, co się najbardziej rzuciło klientowi w oczy, to niesamowita sprawność samego hederu - a to właśnie element, który ma największy wpływ na wydajność całego kombajnu. Kombajn był zagregowany z hederem HD40X, czyli 12-metrowym, który wypadł bez zastrzeżeń.
- Było to najlepsze kopiowanie terenu, pole zostawione równiutko, ściernisko bez żadnych fal. Klient był wniebowzięty. Równie dobrze było z zasilaniem masy. Ściernisko pozostało na wys. 5cm, czyli najniżej jak się dało. Warto zaznaczyć, że w gospodarstwie w woj. zachodniopomorskim pszenica miała lepszy plon. Średnia wynosiła blisko 7 t. Na większym polu, gdy już byliśmy w łanie, a logistyka nie była wyzwaniem, osiągnęliśmy wydajność rzędu 70 t na godzinę. Po tym sezonie i spędzeniu wielu dni z tym kombajnem, uważam, że wydajność 100 t/h jest realna - dodaje Paweł Kamiński, specjalista John Deere Polska.
Warto zauważyć, jak niski był poziom strat - największe straty odnotowano w życie hybrydowym, ledwo 0,6%. Co ciekawe, jeden z klientów część słomy zabiera ze swojego gospodarstwa do biogazowni do Niemiec, by później z powrotem ten materiał był rozwożony na pole.
W tym samym czasie na tym samym polu pracował konkurencyjny kombajn - John Deere poruszał się aż o 1,5 km/h szybciej. Również spalanie było zadowalające, na poziomie 17-19 l, a maszyna cechowała się bardzo dobrą kondycją techniczną.
- Chciałbym podkreślić, że przebrnęliśmy przez cały sezon bez zatrzymywania kombajnu, bez żadnej awarii, która by go unieruchomiła. Pojawił się jedynie komunikat od fotela, który sygnalizował brak operatora. Nie było żadnych usterek, przez które trzeba by zatrzymać kombajn - dodaje Marcin Kozłowski.