Wybudował nowoczesną chlewnię na dwa tysiące świń [ZDJĘCIA+VIDEO]
- 1/3
- następne zdjęcie
Rolnik łączy obowiązki w gospodarstwie z pracą zawodową. Ponadto jest prezesem Ochotniczej Straży Pożarnej. Ostatnio wybudował dużą chlewnię. Jak udaje mu się to wszystko pogodzić?
Gospodarstwo rolne Mirosława Kalinowskiego położone jest w miejscowości Osiek w województwie mazowieckim.
- Pochodzę z rodziny rolniczej od pokoleń. Wcześniej był tutaj mój dziadek, a potem ojciec. Ja rolnikiem oficjalnie zostałem w 1997 roku i tak jestem nim do dzisiaj - mówi 41-latek.
Jego gospodarstwo na przestrzeni tych już ponad 20 lat, zmieniało swój profil. Na początku Mirosław Kalinowski utrzymywał opasy i trzodę chlewną, pracując przy tym na 20 hektarach ziemi uprawnej.
ZOBACZ TAKŻE: ASF. GIW potwierdza, że hodowla świń na wolnym wybiegu jest ryzykowna
- Byłem takim tradycyjnym rolnikiem. Po jakimś czasie odpuściłem hodowlę trzody ze względu na zbyt małą opłacalność i skupiłem się tylko na opasach. Z nich ostatecznie jednak również zdecydowałem się zrezygnować w 2010 roku. Powodem było to, że spadki cen przy takiej ilości odchowywanych zwierząt nie gwarantowały mi uzyskania zadowalającego zysku - tłumaczy rolnik.
Kalinowski podjął więc decyzję, że będzie pracować zawodowo poza gospodarstwem i przy tym uprawiać tylko ziemię.
- Grunty, które posiadam obsiewam pszenicą, pszenżytem i kukurydzą na ziarno. Są to gleby należące do III i IV klasy bonitacyjnej. Udaje się z nich uzyskiwać naprawdę dobre plony do 8 ton z hektara w zbożach i nawet 14 ton w kukurydzy
- informuje 41-latek, który przyznaje, że chyli czoła przed rolnikami uprawiającymi ziemie klasy V i VI.
- Żeby na takich kawałkach uzyskać jakiś dochód i zarobić na maszyny, to trzeba się naprawdę starać. Koszt obróbki jest praktycznie ten sam, a w porównaniu z lepszymi glebami zbiory czasami są nawet 3 razy mniejsze - słusznie zauważa.
Kiedy Mirosław Kalinowski zrezygnował z hodowli, w 2011 roku rozpoczął pracę w firmie Cedrob, w dziale produkcji pasz. Tam również sprzedaje co roku płody rolne, które udaje mu się wyprodukować na swojej ziemi. Rolnik mimo dodatkowej pracy zawodowej nie zapominał jednak o gospodarstwie i cały czas chciał je rozwijać. W końcu nadarzyła się okazja, z której postanowił skorzystać. Pracując w Cedrobie, dowiedział się o programie Gobarto 500 powiązanym z tą firmą. Jego celem, według twórców, jest odbudowa produkcji trzody chlewnej w Polsce, a głównym założeniem jest partnerska współpraca firmy i rolnika w chowie świń. Polega to na wybudowaniu na gruncie rolnika, przy współpracy z Gobarto, budynku inwentarskiego do 2000 szt. tuczników.
- Najważniejsze było dla mnie to, że nawiązuję współpracę z w pełni polską firmą dla której od lat pracuję więc myślę, że można im ufać. Zaufanie było dla mnie bardzo ważne, a ostateczną decyzję o budowie chlewni podjąłem w 2017 roku, kiedy wszystko dobrze przemyślałem - tłumaczy Kalinowski.
41-latek podkreśla, że postawienie nowoczesnego obiektu dzięki współpracy z firmą okazało się być łatwiejsze niż przypuszczał.
- Dokumenty i potrzebne pozwolenia udało mi się uzyskać bardzo szybko. Muszę również podziękować sąsiadom, którzy nie urządzali protestów i zgodzili się na budowę. Relacje z nimi są dla mnie bardzo ważne - przyznaje rolnik.
Kalinowski podpisał umowę współpracy z Gobarto na 15 lat. W tym czasie ma ona gwarantować mu wysokie wynagrodzenie do 10 tys. złotych miesięcznie, niezależnie od sytuacji na rynku trzody chlewnej, kwotę potrzebną na spłatę kredytu zaciągniętego na budowę obiektu i pieniądze na bieżące finansowanie fermy.
- Przez cały czas mogę również korzystać z merytorycznego i weterynaryjnego wsparcia Gobarto. Jest to dostępne 24 godziny na dobę - tłumaczy rolnik.
Działania związane z budową rozpoczęły się w lutym bieżącego roku. Budynek w całości został postawiony z żelbetu.
- Dużo oszczędziłbym, jeśli zdecydowałbym się na postawienie murowanej chlewni, jednak pojawił się jeden problem. Nie znalazłem ani jednego przedstawiciela handlowego, który zapewniłby mi stałe ceny pustaków na cały obiekt. Dlatego też zdecydowałem się na inne rozwiązanie
- mówi Kalinowski, który przyznaje, że dzięki temu budynek jest bardzo solidny. Jego mury są grube, a ściany wymalowane zostały farbą asfaltową. Tą samą, którą maluje się pasy na jezdniach. Gwarantuje to rolnikowi, że w razie mycia chlewni, żadna myjka nie spowoduje uszkodzeń.
- Ludzie śmiali się ze mnie, że buduję pentagon, jednak mimo większych kosztów żelbet ma swój wielki plus. Żadna myjka nie jest w stanie zrobić na ścianach najmniejszego nawet uszkodzenia. Nie będzie więc problemów przy przygotowywaniu budynku do odchowu kolejnych partii świń - tłumaczy 41-latek.
Prace związane z budową przebiegały ekspresowo. Ostatecznie budynek osiągnął wymiary 150 metrów długości i 15 metrów szerokości. Za jego wyposażenie odpowiadała również w pełni polska firma Wesstron. Rolnik podkreśla, że praca przebiegała i przebiega w bardzo dobrej atmosferze.
- Chciałem budować coś swojego, a dzięki Gobarto efekty są naprawdę imponujące. Jestem tym usatysfakcjonowany i jeśli współpraca nadal będzie układała się tak dobrze, to nie wykluczam, że powstanie kolejna, bądź nawet kolejne chlewnie. To jednak zależy również od sąsiadów. Ucieszę się, jeśli oni również zdecydują się na taki krok i sami będą się rozwijać
- informuje rolnik, który czuje więź z mieszkańcami swojej wsi. Już od 15 roku życia jest członkiem OSP, a od dwóch lat stoi na czele jednostki w Osieku.
Ostatecznie budowa chlewni zakończyła się w lipcu, a 22 dnia tego miesiąca została ona zasiedlona.
- Kiedy świnie trafiły do mojej chlewni, miały około 25 kilogramów. Jest to rasa polski danbred, wyhodowana również w naszym kraju. Nie były przywożone z zagranicy
- mówi rolnik, który dużą wagę przywiązuje do tego, że jest to polski produkt. Mirosława Kalinowskiego odwiedziliśmy równo po miesiącu od zasiedlenia chlewni. Przechadzając się w pobliżu budynku, w żaden sposób nie dało się odczuć tego, że w środku znajduje się dwa tysiące świń.
- Smrodu nie czuć praktycznie w ogóle. Dzięki wymuszonej wentylacji część zapachu jest rozbijana w powietrzu, a reszta odprowadzana jest w górę. Nie dokuczam więc brzydkim zapachem, ani sobie ani innym. Gorzej byłoby, gdyby zastosowane zostało w chlewni zwykłe rozwiązanie kurtynowe - przyznaje rolnik.
Z codzienną obsługą świń Kalinowski nie ma dużo problemu. Jak mówi, dziennie praca w chlewni wraz z wypełnianiem dokumentów zajmuje mu około 2 godzin.
- Są to dla mnie przyjemne zadania. Muszę się świniom przyglądać i ewentualnie w razie jakiejś choroby przenieść dane osobniki do boksu szpitalnego. W przypadku konieczności szczepienia mogę zgłosić się do pomocy weterynaryjnej, wszystkie koszty są i tak po stronie Gobarto. Wraz z zamawianiem paszy, która jest dostarczana mniej więcej co tydzień, to tak naprawdę wszystkie moje obowiązki - mówi Kalinowski.
Według jego danych, świnie przyrastają zadowalająco i nie przyniosły żadnych nieoczekiwanych problemów.
- Najwięcej pracy będzie po odsadzeniu pierwszej partii. Wtedy trzeba będzie przygotować chlewnię do kolejnego zasiedlenia i zająć się gnojowicą. Mam jednak duży zbiornik z zapasem na pół roku. Taki nawóz bardzo mi się przyda na pola. To kolejna oszczędność. Nie będę musiał dokupować tylu nawozów azotowych
- przyznaje Mirosław Kalinowski, który bardzo dużą uwagę zwraca na bioasekurację.
- Spełniam wszystkie warunki i jestem bardzo uważny na każdym kroku. Najbliższe ognisko choroby jest oddalone od mojej chlewni o 35 km
- mówi hodowca, który jest pierwszym rolnikiem w województwie mazowieckim przystępującym do programu Gobarto 500.
- Czekam nadal na pierwsze efekty finansowe, a jeśli będzie dobrze, to być może zdecyduję się na kolejną bądź kolejne chlewnie. Uważam, że spokojnie opanowałbym trzy budynki. Musiałbym tylko zrezygnować z dodatkowej pracy zawodowej, którą na razie nadal kontynuuję, ponieważ jest mi żal zakończyć tę przygodę - mówi 41-latek.
Jak udaje mu się połączyć wszystkie obowiązki?
- W Cedrobie pracuję na trzy zmiany, więc jest to dla mnie wygodne. Nie koliduje z obowiązkami w chlewni i czasem, który poświęcam rodzinie oraz zadaniom w OSP
- kończy szczęśliwy ojciec trójki synów, który marzy o tym, że dzieci w przyszłości, tak jak on i jego przodkowie będą kontynuować pracę w rolnictwie.
ZOBACZ TAKŻE: Wierzą, że ta inwestycja przyniesie im zysk! Mają nową chlewnię! [VIDEO]
- 1/3
- następne zdjęcie