Trzech synów - i wszyscy pasjonują się rolnictwem [ZDJĘCIA]
- 1/3
- następne zdjęcie
Rodzina Szotów należy do najaktywniejszych rolników i działaczy samorządowych w Łychowie Szlacheckim, w gminie Trzydnik Duży na Lubelszczyźnie.
Edward Szot był najmłodszym z czwórki rodzeństwa, miał trzy siostry. Jego rodzice Franciszek i Helena zdecydowali, że to właśnie on pozostanie na ojcowiźnie i zajmie się rozwojem gospodarstwa rolnego. W latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku gospodarzyli oni na 12 hektarach, co jak na lubelskie warunki było dużym gospodarstwem. W gospodarstwie były krowy, świnie, kury, jak to powszechnie na wsi bywało w tamtych czasach. Kilka hektarów zajmowały trawy, kontraktowane dla Centrali Nasiennej. Już w 1978 roku w gospodarstwie była uprawiana kukurydza, siana jeszcze wtedy konnym siewnikiem. Pan Edward przejął od rodziców gospodarstwo w 1983 roku. Ukończył Zasadniczą Szkołę Mechanizacji Rolnictwa w Wólce Gościeradowskiej, miał zamiar dalej kontynuować naukę w technikum rolniczym, ale nawał zajęć na to nie pozwalał.
- Pierwszy ciągnik w gospodarstwie pojawił się w 1977 roku, Ursusa C-330 zakupili rodzice. Kolejny ciągnik Zetor został zakupiony w 1984 roku na przydział z Urzędu Gminy. Wtedy gmina Trzydnik Duży należała do woj. tarnobrzeskiego i była zaliczana do jednej z pięciu najbardziej towarowych gmin województwa. Stąd też przydziały ciągników i maszyn rolniczych dla tej gminy były spore. Teraz są w gospodarstwie ciągniki o mocy 165 KM. W 1991 roku pojechałem do Płocka i za własną gotówkę kupiłem nowy kombajn Bizon. Miał on wartość stu sprzedanych tuczników- mówi z zadowoleniem Edward Szot.
W latach dziewięćdziesiątych pan Edward zdecydował o specjalizacji w kierunku chowu trzody chlewnej. Przygotował odpowiednie pomieszczenia i wstawił do nich tuczniki. Z czasem w jego chlewniach było 40 loch, tucz był zamknięty, prosięta pozostawały w gospodarstwie, a nadwyżka była sprzedawana innym rolnikom. Rocznie z tego gospodarstwa było sprzedawanych 500, a nawet 600 tuczników. Żywienie polegało na wykorzystaniu zbóż z własnych upraw z dodatkiem pasz treściwych. Jakość mięsa musiała wtedy być bardzo dobra. Zakłady mięsne, odbiorcy tuczników, mogły z nich wyrabiać wędliny najlepszej jakości. Przez lata były korzystne warunki ekonomiczne dla rolników hodujących trzodę chlewną, ale z czasem sytuacja diametralnie zaczęła się zmieniać.
ZOBACZ TAKŻE: Kobietom rolnictwo nie jest obce! [ZDJĘCIA]
- 1/3
- następne zdjęcie