Ten rolnik takiego roku jeszcze nie miał. Wysokie ceny i rekordowe straty [VIDEO]

Dobra koniunktura na bydło i rekordowo wysokie ceny zagwarantują zysk. Z kolei poważne wymarznięcia w czereśniach przyniosą najprawdopodobniej duże straty. Pytanie, jaki będzie ostateczny bilans.
Warto opierać gospodarstwo na kilku filarach
Czy warto zajmować się różnymi gałęziami produkcji w gospodarstwie? Dywersyfikacja źródeł dochodów nie jest łatwa, wymaga sporego zaangażowania i pracy, jednak w krytycznych momentach może okazać się ratunkiem dla gospodarstwa.
Pan Hubert mieszka w Gorzyczkach koło Czempinia w Wielkopolsce. Właścicielem gospodarstwa jest od 2011 roku. Przejął je po swoich rodzicach, którzy cały czas chętnie pomagają synowi w pracy na roli. Rolnik ma wsparcie także w żonie Weronice. Mimo iż pracuje na etacie w szkole, po powrocie do Gorzyczek zajmuje się skarmianiem bydła, a w okresie żniwnym wsiada na traktor i zwozi zboże.
- Jestem nauczycielem edukacji wczesnoszkolnej i przedszkolnej oraz terapeutą pedagogicznym i integracji sensorycznej. Praca w szkole i tutaj to rzeczywiście dwa różne światy. W gospodarstwie jest to bardziej praca fizyczna. Jest to taka dla mnie odskocznia, psychicznie mogę odpocząć - opowiada pani Weronika.
Pani Weronika chętnie pomaga mężowi w gospodarstwie
Uprawa zbóż i buraków oraz sadownictwo
Rolnicy gospodarują na 35 hektarach. Uprawiają pszenicę, jęczmień, kukurydzę i buraki cukrowe. Od 13 lat działają w systemie bezorkowym. Na ponad 2 hektarach posiadają także sad czereśni, który zlokalizowany jest tuż przy domu.
- Nasza rodzina do dawna związana jest z sadownictwem. Sad założył mój dziadek bodajże w 1978 roku. Prowadzili go moi rodzice, a teraz my. Mój kolega śmieje się, że na gałęzi się urodziłem i na gałęzi umrę - mówi półżartem pan Hubert.
Konstrukcje przeciwdeszczowe w sadownictwie - kosztowne, ale szybko się zwracają
Gospodarze przyznają, że przy czereśniach jest sporo pracy. Jeśli chcą utrzymać drzewa w dobrej kondycji oraz mieć wysokie plony, muszą pamiętać o stosowaniu odpowiednich środków ochrony roślin czy nawożeniu. Sporo zainwestowali także w nawadnianie kropelkowe oraz konstrukcje przeciwdeszczowe.
- Jest to bardzo duży wydatek, ale zwraca się, raz po dłuższym czasie, innym razem - po krótszym, ale naprawdę jest to dobra rzecz. Nie wyobrażam sobie nowoczesnego sadu bez nawadniania i bez konstrukcji przeciwdeszczowej, która pełni ochronę także przed ptakami – tłumaczy pan Hubert.
Sadownik wyjaśnia, że czereśnia nie lubi nadmiaru wody. W razie niepogody zwyczajnie pęka i gnije. W owocu rozwijają się grzyby, a to oznacza , że nie nadaje się on do sprzedaży.
- Gdy jeszcze nie mieliśmy konstrukcji przeciwdeszczowej, w razie niesprzyjającej aury, ponosiliśmy duże straty. Sporo plonu zostawała na drzewach. Teraz, w większej części sadu, bo jeszcze nie wszędzie mamy zamontowane konstrukcje przeciwdeszczowe, możemy przed takimi sytuacjami się uchronić – mówi Hubert Grzelka.
Z sadownictwem rodzina Grzelków związana jest od pokoleń
Takich strat, z powodu wymarznięć, sadownik jeszcze nigdy nie miał
Sadu nie udało się jednak uchronić przed wymarznięciami. Grzelkowie szacują, że zbyt niskie temperatury zimą doprowadziły do strat na drzewach aż w 90%!
- W poprzednich latach zdarzało nam się uzyskiwać naprawdę rekordowe ilości z drzew. W tym sezonie nie będzie plony, nie ma czereśni. W tej kwaterze, w której się znajdujemy jeszcze coś na drzewie jest, ale obok po lewej - nie ma praktycznie nic. I tam konstrukcji przeciwdeszczowej nie będziemy rozwijać, bo to nie ma sensu – mówi Hubert Grzelka.
Krytycznym okresem, w jego opinii, była końcówka lutego. To właśnie wtedy temperatura spadła do nawet - 21 stopni Celsjusza.
- Przed tym czasem był tydzień ciepłej pogody. Mieliśmy wtedy prac budowlane przy domu i budowlańcy chodzili na krótki rękawek. Przed oczami mam ten obraz, bo po tygodniu przyszedł siarczysty mróz. Przyszedł też śnieg, który ochronił zboża przed wymarznięciami. Niestety ucierpiało jednak coś innego. Podstawa pąka była zmarznięta już wtedy - tłumaczy pan Hubert.
Pytamy, czy w jakikolwiek sposób można było ochronić sady przed lutowymi mrozami?
- Niestety nie. Konstrukcje, które posiadamy, są wykorzystywane do ochrony przed przymrozkami, bo rozwijając je w kwietniu, można pod nimi rozpalać ogniska, stosować specjalne piecyki w sadzie. Ciepło nie ucieka do góry i to daje naprawdę bardzo duże efekty. Jednak w naszej sytuacji do wymarznięć doszło o wiele wcześniej - zaznacza pan Hubert.
W tak dramatycznej sytuacji, pod względem strat w sadzie, państwo Grzelkowie nie byli jeszcze nigdy.
- Pewien problem był w roku 2011, gdy nie mieliśmy jeszcze żadnych ochronnych konstrukcji. Drzewa były innych odmian. Tylko że wówczas wymarzło wszystkim, z kim by się nie rozmawiało. Były takie lata, gdzie rozmawiałem ze znajomymi i mówili, że mają zniżkę plonu, bo pogoda im coś popsuła. My zawsze sięgaliśmy rekordów. Zawsze - stwierdza sadownik z Gorzyczek.
Pan Hubert z rodziną gospodaruje na 35 ha
Żniwa na polach i w sadzie
Najwyższy plon to 22 tony czereśni ekstra klasy z hektara. Uzyskiwana średnia to natomiast 12 ton. Zbiór rozpoczyna się z początkiem lipca i trwa do końca wakacji. A więc w okresie żniw. Jak rolnikom udaje się połączyć jedno z drugim?
- Dajemy radę. Nie mamy innego wyjścia. Średnio co roku mamy 20 hektarów zbóż pod kosę. Żona dzielnie pomaga. Są jeszcze rodzice. Na zbiór zbóż poświęcamy głównie soboty, bo w środku tygodnia jest praca w sadzie – wyjaśnia pan Hubert.
Zajmują się hodowlą opasów. Z trzody zrezygnowali
W tym okresie trzeba jeszcze znaleźć czas na zajęcie się zwierzętami gospodarskimi, a konkretnie – bydłem opasowym. Obecnie w stadzie Grzelków jest 60 sztuk. Rocznie sprzedają około 30 byków. Rolnicy wspominają, że w przeszłości w gospodarstwie były także krowy mleczne oraz świnie.
- Jeśli chodzi o trzodę chlewną, to zdecydowaliśmy się na rezygnację z tej hodowli, gdy pojawiły się problemy z ASF-em. W to miejsce zwiększyliśmy stado opasów. I tak do dzisiaj je mamy. A jak będzie dalej, nie wiemy - stwierdza rolnik.
Wskazujemy, że ceny żywca wołowego w ostatnim czasie bardzo poszybowały w górę. Stawki są wręcz rekordowe.
- Tak, cena jest zadowalająca. Ryzyko przedostania się pryszczycy do Polski jest bardzo duże. Myślę, że sytuacja na rynku jest też tym spowodowana – stwierdza.
Po przybyciu do gospodarstwa, przez około dwa miesiące, cielęta karmione są preparatem mlekozastępczym. W obiekcie, gdzie się znajdują, jest tzw. odpajalnia własnej konstrukcji, którą pan Hubert stworzył ze swoim ojcem. Dzięki niej praca przy cielakach jest prostsza. Dodatkowo każde zwierzę pije ze swojego wiaderka.
- Cielaki nie zdajają się nawzajem. Dzięki temu unikamy problemów z biegunkami. To wygrodzenie służy także do innych rzeczy. Tutaj także szczepimy czy wypalamy rogi. Ułatwia nam to pracę – opowiada rolnik z Gorzyczek.
Rolnicy stworzyli wygrodzenie, które świetnie się sprawdza przy odpajaniu cieląt
Cielęta można kupić, ale są droższe
W jego opinii nie ma problemu z pozyskaniem cieląt do odpasu. Zauważalna jest jednak ich wyższa cena.
- Kwestia pieniędzy i towar jest choćby na już. Wczoraj dzwoniłem, zamawiałem kolejną partię 10 sztuk. Będą u nas jeszcze w tym tygodniu – zaznacza hodowca z Gorzyczek.
Odpas w tym gospodarstwie trwa do około 30 miesiąca życia byka.
- W naszym gospodarstwie to się zwyczajnie opłaca. Jeśli jeszcze po 24 miesiącu życia przyrasta, to potrafi zarobić na zakup kolejnego cielaka i dlatego tak długo go trzymamy. Zwłaszcza, że nie mamy większych problemów z pozyskaniem zapasu paszy lub słomy. Praktycznie wszystko to, co wyprodukujemy sami, wystarcza nam - opowiada rolnik.
Ściółka i większa powierzchnia bytowa
Gospodarstwo jest w systemie dobrostanu. Bydło utrzymywane jest w przeważającej większości na ściółce. W gospodarstwie jest tylko jeden boks na rusztach. Dodatkowo zwiększona jest powierzchnia bytowa o 50% na każdą sztukę.
Park maszynowy państwa Grzelków
A co znajduje się w zasobach sprzętowych Grzelków? Są tam trzy ciągniki. Największy z nich ma 140 koni. To właśnie nim wykonywane są najcięższe prace polowe z użyciem agregatów talerzowych. Gospodarze dysponują także 2 opryskiwaczami, kombajnem zbożowym, rozrzutnikiem obornika, wozem asenizacyjnym oraz rozsiewaczem nawozu.
- Z parku maszynowego to mamy wszystko swoje. Nie posiadamy tylko siewników do kukurydzy i buraka cukrowego. Najmujemy także kombajn do zbioru buraków cukrowych i sieczkarnię do kukurydzy. Te cztery rzeczy wykonują nam firmy usługodawcze – tłumaczy rolnik.
Hubert Grzelka należy do Wielkopolskiej Izby Rolniczej. W 2025 roku gospodarstwo zostało wyróżnione w konkursie Agro Liga oraz zdobywając tytuł Wielkopolskiego Rolnika Roku.