Rodzinne gospodarstwo Kowalewskich - 41 ha, 40 opasów, 30-50 świń [ZDJĘCIA]
WSZYSTKO POD RĘKĄ
Wiatraka po dziadku już nie ma, ale gospodarstwo jest w pełni wyposażone, żeby obrobić pola i zebrać plony. W uprawach przeważają zboża: pszenica, pszenżyto; uprawiana jest także kukurydza, a kilka hektarów zajmuje uprawa buraka cukrowego. Z niewielkiego kawałka łąki uzyskują dodatkowo siano i zieloną masę na kiszonkę. Można powiedzieć, że przy normalnych warunkach pogodowych mają w pełni zabezpieczenie w składniki pasz.
- Odczuliśmy jednak skutki suszy, bo dwa lata temu, od niepamiętnych lat musieliśmy kupować zboża do produkcji pasz – mówi Małgorzata.
W pracach polowych wykorzystują pięć ciągników i rozważają kupno kolejnego. Mają własny kombajn zbożowy i do buraków. Jeśli jednak cukrownia chce błyskawicznych dostaw, to wykorzystują proponowany przez nich sprzęt. W pełni są wyposażeni w potrzebne im agregaty uprawowe, opryskiwacze, itp. - Mamy też jeszcze starą...snopowiązałkę – dodaje ze śmiechem Małgorzata.
- Teraz są już takie czasy, że większość dostaw i odstaw załatwiamy na telefon – mówi pan Marek. - Mamy sprawdzonych odbiorów, którzy solidnie wywiązują się z umów. - Nasza praca zawsze wiąże się z jakimś ryzykiem: a to niesprzyjająca pogoda, a to politycy, a to kontrahenci, których trzeba weryfikować, żeby nie czekać na pieniądze za żywiec miesiącami – dodaje Małgorzata. - Nauczyliśmy się wielu niezbędnych rzeczy, żeby minimalizować to ryzyko.
Małżonkowie są zgodni co do tego, że dziś rolnikom potrzebna jest jak zawsze stabilność cen, aby móc planować inwestycje i przychody.
- Często jest tak, że główne ryzyko jest po stronie rolnika, a tak nie powinno być. Chcemy móc planować swoją przyszłość, bo z niej wynikają korzyści dla wszystkich konsumentów – mówi pan Marek.
- Dziś jest w miarę korzystna cena na żywiec wołowy, ale czy taka będzie za jakiś czas? - pyta. Za parkę prosiąt trzeba zapłacić np. 400 zł, a za żywiec wieprzowy można dostać np. 3 złote za kilogram.
- Smuci mnie to podgrzewanie niekiedy nienawiści między mieszkańcami miast i wsi, i obarczanie nas za wzrost cen w sklepach – dodaje Małgorzata. - I te pojawiające się akcenty zazdrości i wytykania nam, że chcemy żyć wygodniej, mieć nowoczesny sprzęt, że chcemy jeździć samochodami, a nie dalej konnymi wozami – mówi.
- Dziś wszyscy zastanawiamy się nad skutkami ewentualnego uchwalenia przez Sejm tzw. „piątki dla zwierząt”, bo musi ona skutkować, niestety negatywnie, na ceny i opłacalność produkcji – dodaje pan Marek.
O poztywych aspektach życia na wsi na str. 4