Postawił na chów trzody chlewnej w cyklu zamkniętym [VIDEO]
Roman Goliński gospodarstwo prowadzi od ponad 30 lat. Działa w grupie producenckiej, która - jak twierdzi - znacznie ułatwia życie rolnikom. Specjalizuje się m.in. w produkcji trzody chlewnej w cyklu zamkniętym. Nie jest to łatwa działka. Na razie nie zamierza z niej jednak rezygnować, choć przyznaje, że nie brakowało chwil zwątpienia.
Gospodarstwo pana Romana zlokalizowane jest w niewielkiej wiosce - Borzęcice k. Koźmina Wlkp. (Wielkopolska). - W tej chwili pracujemy na 33 ha łącznie z dzierżawami - mówi farmer. W prowadzeniu gospodarstwa pomaga mu syn, który niedawno skończył studia rolnicze i wszystko wskazuje na to, że to właśnie on w niedalekiej przyszłości przejmie pałeczkę po ojcu. Pan Roman z kolei stery objął po teściu. Z wykształcenia nie jest jednak rolnikiem, tylko ślusarzem.
Gospodarstwo Golińskich nastawione jest na chów trzody chlewnej w cyklu zamkniętym. - Na obecną chwilę mam 30 loch. Wszystkie wyprodukowane prosięta hoduję na tuczniki. (...) Rocznie sprzedaje ponad 500 świń - zaznacza gospodarz. Loszki pozyskiwane są z produkcji własnej. - Aktualnie namnażam je sobie sam, ponieważ boję się chorób, którymi będę musiał się martwić i które generują koszty - przyznaje pan Roman. Co z knurkiem? - Posiadam jednego. Loszki inseminuje jednak też sztucznie PBZ (rasy polskiej białej zwisłouchej - przyp.red.) - mówi rolnik. Materiał genetyczny przywożony jest z gostyńskiej stacji WICHRZ.
Chlewnia Goliński wyposażona jest w kojce porodowe. Dzięki nim prosięta mają łatwiejszy dostęp do sutków i tym samym do pożywienia. Poza tym są lepiej zabezpieczone przed przygnieceniem przez maciorę. - Porody odbieram sam. Gdy mnie nie ma, to mogę liczyć na syna, który mnie w tym zastępuje - mówi gospodarz. Gdy prosięta podrosną, trafiają do odchowalni, a w dalszej kolejności do tuczarni, wyposażonej w ruszta.
Rolnik posiada również bydło opasowe - 20 sztuk. - Zakupujemy cielęta i tuczymy je do sprzedaży - wyjaśnia nasz gospodarz. Jest też koń, a właściwe klacz, i to przy nadziei. To wielkie hobby gospodarza.
Sprzedaż trzody chlewnej i bydła odbywa się za pośrednictwem grupy producenckiej. - Jestem członkiem Grupy Producentów Rol-Mar Sp. z o.o., która ma swoją siedzibę w Koźminie Wlkp. Działa ona bodajże od 3 lat. Wcześniej byliśmy zrzeszeni w innej grupie, ale musieliśmy się rozstać - tłumaczy Roman Goliński. Jego zdaniem, działanie w takiej formacji znacznie ułatwia życie rolnikom. - Całość swoje produkcji sprzedają przez grupę. Ponadto większość środków potrzebnych do jej wytworzenia (poza chemicznymi, gdyż grupa nimi nie handluje) kupuję przez grupę, m.in. dodatki paszowe, soję i nawozy - wylicza rolnik.
Roman Goliński przyznaje, że cena tuczników w ostatnich miesiącach znajdowała się na przyzwoitym poziomie. - Oby utrzymywała się ona jak najdłużej, wtedy będziemy mogli pozwolić sobie na jakieś inwestycje w gospodarstwie - zaznacza. Wcześniej niestety kolorowo nie było. - Przetrzymaliśmy, na szczęście, ten trudny czas. Produkcja została na niezmienionym poziomie - mówi farmer.
Gospodarz specjalizuje się w uprawie zbóż ozimych. Jeśli chodzi odmiany populacyjne, to farmer sieje głównie odmiany z hodowli Saatbau: pszenice - dominuje odmiana Tonnage, jęczmień - dominują Adalina i Lentia i pszenżyto - Tricanto. Dlaczego właśnie one? - Przy ich dobrze sugerowałem się przede wszystkim wysokością plonu. To jest bardzo ważne, zwłaszcza przy produkcji zwierzęcej (roślinnej również, bo każdy chce przecież sprzedać jak najwięcej). Mnie interesuje przede wszystkim białko. Na to szczególnie zwracam uwagę, ponieważ im więcej białka w wyprodukowanym zbożu, tym mniej muszę kupić soi czy śruty rzepakowej - wyjaśnia farmer. Na tym nie kończy. - W ubiegłym sezonie spróbowałem kilka odmian z hodowli Saatbau. Spodobały mi się. (...) Pszenica osiągnęła w tym roku białko na poziomie 14%. Mnie to zadowala. To w produkcji trzody chlewnej ma naprawdę duże znaczenie - podkreśla nasz rozmówca.
Pan Roman uprawia też rzepak. - Mamy odmianę Kuga. Siejemy ją głównie z tego względu, żeby mieć zmianowanie na polach. Jest to odmiana mieszańcowa - tłumaczy rolnik z Borzęcic. - Z reguły, tak w ogóle, wybieram mieszańce, ponieważ lepiej plonują i są łatwiejsze w hodowli - dodaje.