Można zarobić bez pośredników. Jak? Na mleku prosto od krowy
Mleko dostarczane prosto do drzwi bardziej kojarzy się z dwudziestowiecznymi, miejskimi blokowiskami niż ze wsią. Butelka z mlekiem była jednym z symboli PRL-u.
Codziennie o świcie dostarczano ją pod drzwi, na klatkę schodową. Szkoda, że usługa upadła wraz z komunizmem, bo taka dostępność mleka gwarantowała zdecydowanie większą niż obecnie popularność tego zdrowego napoju.
W czasach, gdy mieszkańcy miast zaraz po przebudzeniu sięgali po ustawioną za drzwiami butelkę, na wsi - w większości gospodarstw była krowa. Rzadko komu przychodziło wtedy do głowy kupować mleko w sklepie czy zamawiać do domu, trzeba je było po prostu udoić. Dziś gospodarstwa z bydłem mlecznym to rzadkość. Jest jednak sposób, by na wsi było mleko prosto od krowy. Znalazł go pan Mateusz Budzik z Radlnej w powiecie tarnowskim.
ZOBACZ TAKŻE: Ekowar: prawie 1000 ha, 500 krów mlecznych i imponujący park maszyn [ZDJĘCIA]
Sprzedaż bezpośrednia – sposób na zwiększenie dochodów
Można mleko oddać do skupu, a można je też samemu dostarczyć do konsumenta. Pierwszy krok zrobiła mama pana Mateusza, która mleko zaczęła wozić do Tarnowa. Jej syn poszedł dalej i teraz ma ponad setkę odbiorców zarówno w mieście, jak i w okolicznych wsiach.
Mateusz Budzik przejął gospodarstwo od rodziców, korzystając przy tym z premii dla młodego rolnika. Zainwestował w zakup maszyn i kolejnych krów. Wtedy było ich 15, dziś są 32 sztuki. Głównie to czerwono-białe krowy rasy montbeliarde, bo mają wysoką wydajność mleczną, dużą odporność, łatwość aklimatyzacji do różnych warunków środowiskowych oraz wysokie wskaźniki rozrodcze.
29-letni rolnik z Radlnej ukończył technikum i jest technikiem mechanizacji rolnictwa. -Szkoła potrzebna jest do korzystania z unijnej pomocy – mówi pan Mateusz - ale praktyczną wiedzę zdobywa się i tak dopiero w gospodarstwie. Bardzo przydatne są też szkolenia prowadzone przez ODR. Produkcja to nie tylko mleko, ale uprawiam też na 10 ha kukurydzę i zboża. Dzięki temu mam paszę dla bydła, która w 100% pokrywa moje potrzeby.
Kto rano wstaje, temu Pan Bóg daje
Czas pobudki w rodzinie Mateusza Budzika wybija wraz z godziną 4.00 rano. - Trzeba zagrzać wodę do mycia wymion. O 5.30 zaczynamy dojenie. Z dojarką konwiową to godzina i już jest po wszystkim – opowiada rolnik – Potem cedzenie, butelkowanie, mieszanie mleka, bo różne rasy dają różne mleko. Jedne bardziej tłuste, drugie chudsze. O 8.00 ruszamy w trasę, by rozwieźć towar. Objazd zajmuje około 2,5 godziny. Potem trzeba umyć i wyparzyć przywiezione puste butelki. Wieczorem drugi udój, z którego mleko też pojedzie z samego rana.
Butelki trafiają do koszyczków rozwieszonych na przydomowych ogrodzeniach. Raz w miesiącu odbiorcy wrzucają do nich należność za mleko. W ten sposób młody rolnik z Radlnej, z pomocą taty i siostry, dostarcza ok. 250 l dziennie. Zamawiane przez konsumentów ilości są różne, od 1 do 10 litrów, od dostawy codziennej do zamówień raz na tydzień. Litr takiego mleka pod drzwi kosztuje 3 zł.
Konkurencji nie ma, a pasja jest
- Mało teraz jest gospodarstw rolnych w naszej gminie (gmina Tarnów). Na jedną wioskę przypada może jeden większy rolnik. Hodowlanych już prawie w ogóle nie uświadczysz – mówi pan Mateusz. – Ludzie są wygodni, a tu opryski trzeba w nocy robić, skoro świt doić. Może łatwiej iść na 8 godzin do pracy i mieć spokój, ale z drugiej strony trzeba tam chodzić czy się chce, czy nie chce i czy się to lubi, czy nie. Mnie od zawsze interesowały krowy i maszyny rolnicze. Parę razy w tygodniu robię sobie objazd pól, patrzę, jak zboże rośnie. Lubię porządek i by wszystko było do kancika.
Trzeba przyznać, że nie tylko pola robią wrażenie, bo zaraz po przybyciu do gospodarstwa rzuca się w oczy porządek w obejściu. Czysto, maszyny zadbane, wszystko na swoim miejscu. Pasją Mateusza są bowiem nie tylko krowy, ale też maszyny. Niektóre z nich konstruuje sam. Tak powstał mieszalnik do paszy, który zdecydowanie skrócił czas jej przygotowania i podania. Ten zaoszczędzony czas rolnik może przeznaczyć na remonty pozostałych urządzeń, a zawsze coś trzeba naprawić czy pospawać.
ZOBACZ TAKŻE: Rolnik szuka... traktora [VIDEO]
Małą łyżką, ale stale
To życiowa dewiza Mateusza Budzika. Pytany o korzystanie z funduszy europejskich, odpowiada, że podchodzi do nich bardzo ostrożnie. Składa co roku wnioski o dopłaty obszarowe i wziął premię dla młodego rolnika. Większe wsparcie, na duże inwestycje wiąże się z zainwestowaniem własnych środków, a kredyt to spore ryzyko.
- To duży koszt targnąć się na kredyt – szczerze mówi Mateusz – Ja wolę małą łyżką, ale stale i co jakiś czas udaje się coś nowego w gospodarstwie wprowadzić. Teraz myślę o przerobieniu wiaty i utwardzeniu terenu wokół stajni.
Wśród celów na najbliższą przyszłość rolnik z Radlnej postawił sobie jednak ożenek. Patrząc na tego młodego, zaradnego człowieka, pełnego pasji, planów i z bardzo dobrze prosperującym gospodarstwem, także i ten cel z pewnością uda mu się szybko zrealizować.
ZOBACZ TAKŻE: Rolnik z powołania. Łączy pracę z pasją [ZDJĘCIA]
- Tagi: