Produkuje wieprzowinę, marzy o miodzie
TAK KRAWIEC KRAJE
Kiedy przejmował gospodarstwo, to na wyposażeniu miał Zetora-5011 i Ursusa C-360. Zetorek jeszcze stoi w gospodarstwie, ale raczej – jak mówi rolnik – skończy swój żywot jako odnowiony, zabytkowy znak rozpoznawczy gospodarstwa. Co innego Ursus doposażony przez właściciela w układ wspomagania. Służy do dziś, ale ma już pomocnika w postaci nowoczesnego ciągnika.
- Taki był wymóg czasu, bo wykonanie orki na tylu hektarach wymaga już lepszego sprzętu, szczególnie w warunkach precyzyjnego kalkulowania kosztów czasu pracy. Zapracować trzeba było na wykonanie ogrodzenia wymaganego w przypadku wystąpienia ASF oraz zakup porządnego opryskiwacza. W planach jest zakup ładowacza czołowego na ciągnik i rozsiewacza nawozów- wylicza rolnik. Z pomocą przyszły środki unijne i wsparcie Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. Małżonkowie skorzystali z możliwości uzyskania środków na modernizację. Pan Michał sam opanował trudną sztukę poruszania się w labiryncie przepisów i zakamarków wniosków. Jak trzeba, to korzysta z usług firmy doradczej. Rolnik stara się nie korzystać z kredytów, a wszystkie inwestycje woli sfinansować z wypracowanych środków.
Gleby tu raczej słabe – przeważa V i trochę IV klasy. Ostatnie dwa lata były dotkliwe dla rolników z powodu suszy, co szczególnie uwidaczniało się na słabych glebach i przy uprawach jarych. Stąd też Bochyńscy wyłącznie postawili na oziminy. Zboża stanowią podstawę produkcji własnych pasz, więc ryzyko poważnych strat w plonach mogłoby zachwiać rachunkiem ekonomicznym. Struktura upraw niewiele się zmienia: corocznie obsiewane jest ok. 6 ha rzepakiem, tyle samo zajmuje uprawa jęczmienia ozimego, 1 ha zajmuje łubin i tyleż samo facelia. Eksperymentują także z kukurydzą, która zajmuje czasami areał 2 ha z przeznaczeniem na kiszonkę.
Wspomniana facelia nierozerwalnie łączy się z młodocianą pasją pana Michała, bo kiedy był uczniem technikum rolniczego, uwielbiał zajmować się pszczołami. Pasiekę miał też jego pradziadek Franciszek Bochyński. Pszczołami zajmował się też ojciec pana Michała, ale różnie to wychodziło, bo kiedy Michał odbywał zagraniczną praktykę waroza zdziesiątkowała pszczele rodziny. Teraz pszczołami zajmuje się brat leśnik, ale pan Michał przewiduje, że wróci kiedyś do swojego ulubionego zajęcia.