Irena i Kazimierz Dyląg - żyją w zgodzie ze zwierzętami
Bliżej owiec
Pierwsze doświadczenia z owcami spowodowały, że państwo Dylągowie zapragnęli lepiej i bliżej poznać te zwierzęta. Bezrobocie i bieda na wsi, leżące odłogiem łąki popchnęły byłych nauczycieli do działania. Kontakt pani Ireny z międzynarodową Fundacją HPI zaowocował napisaniem programu pomocy dla rolników, których zadaniem miała być właśnie hodowla owiec. Założono wówczas 10 stad owiec, docelowo było ich 18. Nie tylko w Lipiu, ale też okolicach gminach m.in.: w Małyszynie, Mircu, pod Wierzbicą, na Wielkiej Wsi i w Ożarowie.
- Tak się zaczęło, dokładnie 19 kwietnia 2005 roku – sprowadziliśmy pierwsze owce. Niektórzy rolnicy po pewnym czasie zrezygnowali, my wytrwaliśmy, choć wymaga to dużo pracy i zaangażowania, czasem poświęcenia, ale lubimy to robić, to nasza pasja - mówi pani Irena.
- Latem owce wypasane na łąkach, a na zimę trzeba zorganizować trzy tysiące kostek siana. Bywa, że w sezonie letnim 12-14 godzin spędzam na traktorze - dodaje pan Kazimierz.
W odróżnieniu od hodowli krów, które wymagają dojenia, praca przy hodowli owiec nie zaczyna się bladym świtem. Pobudka wystarczy o 8.00 rano, potem karmienie i wypas, jeśli warunki pogodowe są sprzyjające. - Jako jedyni w południowo-wschodniej Polsce mamy stado owiec w rasie zachowawczej. Nasza hodowla jest pod ścisłą kontrolą Instytutu Zootechniki z Balic, który zakwalifikował 30 naszych owiec jako merinos w starym typie. To owca na wyginięciu, dlatego jest objęta specjalnym programem, by pierwotne geny tej rasy zostały zachowane – mówią gospodarze.
A że jest to najwyższa półka dowodzą nagrody i wyróżnienia przyznawane co roku przez Świętokrzyski Ośrodek Doradztwa Rolniczego w Modliszewicach. W tym roku również owca państwa Dylągów otrzymała medal na Świętokrzyskiej Wystawie Zwierząt Hodowlanych.
ZOBACZ TAKŻE: Marcin Kozub - nowocześnie gospodarujący rolnik