"Mówiłem, że będę dużym hodowcą". Ma 720 macior i tuczarnię na 3600 sztuk (FILM)
Iwona i Błażej Kopczyńscy prowadzą gospodarstwo w miejscowości Bobrownickie Pole, w województwie kujawsko-pomorskim. Małżeństwo znajduje też czas na podróże - byli już m.in. w Meksyku,na Kubie i na Zanzibarze.
ZOBACZ FILM - HODUJĄ 3600 ŚWIŃ I MAJĄ CZAS NA WAKACJE
- Gospodarstwo działa od dawna. Mój tata przejął od swojego taty, a ja - po moich rodzicach. W 1996 roku tata kupił pierwszą ziemię na mnie. I tak zaczęła się moja przygoda z gospodarstwem - mówi Błażej Kopczyński.
BY POWIĘKSZYĆ HODOWLĘ, KORZYSTALI Z PROGRAMÓW UNIJNYCH
Na początku prowadzona hodowla była mieszana - krów mlecznych (18) i macior (30) w cyklu zamkniętym. W 1996 roku rolnik ożenił się. Od tej pory wspólnie z żoną, Iwoną realizują kolejne plany. - Cały czas mówiłem, że będę dużym hodowcą i cały czas miałem w głowie trzodę chlewną, i żeby powiększyć stado podstawowe macior - mówi Błażej Kopczyński. W 2008 roku ojciec przepisał większą część gospodarstwa na niego. - Zaczęliśmy korzystać z programów unijnych, z różnych dotacji. Jeździliśmy, pytaliśmy. Udało nam się uzyskać wszelkie możliwe środki i zaczęliśmy modernizować gospodarstwo. Robiliśmy to sukcesywnie - aż do teraz - dodaje Iwona Kopczyńska. - Teraz już nie możemy wystąpić, bo jesteśmy za duzi, za dużą hodowlę mamy. Nie możemy już korzystać z funduszy, nad czym bardzo ubolewamy, bo bardzo byśmy nadal chcieli pozyskiwać te środki.
ZOBACZ TEŻ - JAK SIĘ UBRAĆ DO WYKONANIA OPRYSKÓW (FILM)
ZACZĘLI OD 120 MACIOR
W 2001 roku powstała chlewnia na 120 macior, w cyklu zamkniętym. - Pracowaliśmy w niej razem, rodzice nam pomagali - mówią gospodarze. - Założyliśmy paszociągi, wentylację tunelową. Przykładaliśmy do tego dużą uwagę, żeby dbać o środowisko. Wyniki też dzięki zmianom zaczęliśmy mieć coraz lepsze i - zdrowsze prosięta.
Od 2008 roku zaczęli dokupować ziemię. Kiedy przejęli gospodarstwo po rodzicach, mieli 35 ha. W tej chwili mają 167 ha własnych gruntów, 70 ha - dzierżawionych oraz 30 ha lasów iglastych. Działki są zróżnicowane - najmniejsze liczą po 2 ha, największa - 30 ha. - To są śledzie - jak to mówią. Długie i wąskie - uśmiecha się Błażej Kopczyński.
Dziś prowadzą największą hodowlę trzody chlewnej w powiecie lipnowskim - mają 720 macior oraz tuczarnię na 3.600 sztuk.
Prowadzą żywienie na mokro. W promieniu do 100 kilometrów szukali komponentów do produkcji, by była ona opłacalna. - Staraliśmy się pozyskać serwatkę z okolicznych mleczarni, młóto browarniane - z Sierpca, chleb z Torunia - mówi Iwona Kopczyńska.
ZOBACZ TEŻ - PORODÓWKA NA 224 LOCHY (FILM)
HODOWCY KORZYSTAJĄ Z POŻYCZEK
Błażej Kopczyński przyznaje, że tata jest dumny z tego, co synowi udało się zrobić w gospodarstwie. - Z początku pytał, po co to nam? Ja miałem inne plany. W 2001 roku, jak podejmowaliśmy decyzję o posadowieniu pierwszego budynku, ja chciałem inaczej. Mówiłem, że będę dalej się rozwijał. Musiałem ulec tacie. postawiłem budynek tak, jak on chciał. Dziś mówi: - Mogliśmy faktycznie zrobić to po twojemu - wspomina hodowca. - Ja myślę, że tata bał się, czy wydołamy finansowo, czy sobie ze wszystkim poradzimy, ale jednak pokazaliśmy mu, że potrafimy, dalej się rozwijamy. Czasami tata się śmieje, że chyba wygraliśmy w totolotka - mówi Iwona Kopczyńska. - W totolotka albo mamy maszynę do pieniędzy - dodaje Błażej Kopczyński. Gospodarze nie ukrywają, że cały czas korzystają z pożyczek. - Sukcesywnie je spłacamy. Trzeba je brać, inaczej się nie rozwinie - podkreśla rolnik. Sytuacja na rynku nie jest stabilna. Hodowca podkreśla, że nie chodzi o to, by cena była wysoka. - Jestem przeciwny temu, żeby była 8 czy 9 zł. Niech będzie stabilna, na zrównoważonym poziomie - uważa Błażej Kopczyński. - Patrząc na ceny pasz, zbóż, nawozów, środków ochrony roślin powinna wynosić ok. 7 zł. W tej chwili, jak te ceny spadły, jest ciężko. Podrożały zboża, soja.
Starają się tak prowadzić hodowlę, by w okolicy nie były odczuwalne nieprzyjemne zapachy amoniaku z chlewni. - Żeby żyć w zgodzie z sąsiadami, musimy dążyć do tego, żeby im nie uprzykrzać codzienności - mówią.
ZOBACZ TEŻ - MAJĄ STRATEGIĘ NA OPŁACALNĄ PRODUKCJĘ (FILM)
WŁAŚCIWA TEMPERATURA W CHLEWNI I W TUCZARNI
Dbają także o to, by zwierzęta miały zapewnioną odpowiednią temperaturę w pomieszczeniach inwentarskich. - Dla nas to jest priorytet - wentylacja, świeże powietrze. To bardzo mocno wpływa na zdrowotność stada - podkreśla Błażej Kopczyński. Przyznaje, że cały czas się uczą. - Początki były dość fajne - zdało egzamin wyciąganie powietrza spod rusztu. Teraz, w nowym budynku - spod sufitu - tłumaczy rolnik. Gospodarstwo jest cały czas unowocześniane. - Mamy podgląd w telefonie do zarządzania karmieniem, sprawdzania wentylacji. I w domu, i na wakacjach, gdziekolwiek jesteśmy, widzimy, co się w gospodarstwie dzieje - dodaje.
Jakie efekty przynosi dbanie o właściwą temperaturę w pomieszczeniach inwentarskich? - To są lepsze wyniki produkcji, lepsza zdrowotność zwierząt, mniej chorób płuc. Jak tylko mi czas na to pozwala, lubię chodzić po obiektach, sprawdzać ustawienia sterowników, zobaczyć, czy ja się dobrze czuję w środku, w tym środowisku - mówi Błażej Kopczyński.
MACIOR I TUCZNIKÓW PILNUJĄ TEŻ SYNOWIE ORAZ PRACOWNICY
Małżonkowie planów mają dużo, ale przyznają, że muszą trochę przystopować. - Trzeba się rozwijać, trzeba inwestować - mówi Błażej Kopczyński. - Jak człowiek stanie w miejscu, bardzo ciężko będzie to nadrobić, ciężko będzie „się wybić” - zauważa Iwona Kopczyńska.
W ostatnich latach zaczęli podróżować po świecie - byli już na Kubie, na Zanzibarze, w Meksyku. Mają zaufanych pracowników, ponadto gospodarstwa dopilnowują już synowie. - Jesteśmy spokojni, że nic się takiego nie wydarzy, że musielibyśmy natychmiast wracać - mówi Iwona Kopczyńska. Można powiedzieć, że szykują się następcy. - Tak, szykują się, chłopacy chcą pracować i wprowadzać jeszcze więcej innowacji - uśmiecha się Błażej Kopczyński.