Damian Niedziela: Chciałbym kiedyś żyć tylko z ziemi
- 1/4
- następne zdjęcie
Gospodarstwo w Mircu Czerwonej, gdzie młodzi małżonkowie prowadzą rolniczą działalność, to spuścizna po dziadkach i rodzicach. Z 4 ha, które uprawiała babcia Marianna, w ciągu kilku lat zrobiło się 50 ha z dzierżawą. A oprócz zboża w gospodarstwie zagościło bydło...
Katarzyna (30 l.) i Damian (32 l.) Niedziela z Mirca Czerwonej w gm. Mirzec (pow. starachowicki) gospodarstwo prowadzą zaledwie od kilku lat. Kontynuują tradycję po babci Mariannie, która przekazała rodzicom pana Damian 4 ha ziemi.
- Rodzice uprawiali głównie zboże, były też ekologiczne uprawy truskawek, co wiązało się z przyznaniem dodatkowych dopłat - mówi pan Damian, absolwent Zespołu Szkół Agrotechnicznych i Gospodarki Żywnościowej w Radomiu, który skończył również 2-letnie technikum agrobiznesu. - Sprzedawało się to, dlatego rodzice, Celina i Mirosław dokupili jeszcze trzy hektary ziemi. Liczące 7 ha gospodarstwo rodzice przepisali mi w 2011 roku. Razem z żoną dokupiliśmy kolejne trzy hektary i tak mamy 10 ha upraw ekologicznych (0,5 ha truskawek, 0,5 ha porzeczki czarnej, 0,5 ha malin, reszta to zboża - ekologiczna mieszanka strączkowo-zbożowa i żyto).
W uprawach konwencjonalnych gospodarstwo państwa Niedzielów ma 40 ha dzierżaw - to trwałe użytki zielone, pszenica, pszenżyto i rośliny strączkowe. Oprócz młodych małżonków w prace na roli czynnie zaangażowani są rodzice pana Damiana oraz bracia Emil i Marcel.
- Zboża mają zbyt głównie na rynku lokalnym, owoce natomiast odbiera starachowicka firma Bioconcept, która mrozi je i wysyła na cały świat - mówi pan Damian, który pracę na roli godzi z pracą w zakładzie, specjalizującym się w produkcji kotłów i elementów stalowych. - Po technikum chciałem nawet iść na studia rolnicze, ale wybrałem jednak pracę. Nie ukrywam, że kiedyś chciałbym żyć wyłącznie z pracy w gospodarstwie, ale jest jeszcze zbyt wiele potrzeb, na razie staram się godzić te obowiązki.
A pracy jest pod dostatkiem, bo oprócz 50 ha upraw, w gospodarstwie jest również bydło ras mięsnych mieszanych - póki co od 10 do 15 sztuk, bo na tyle pozwala siedlisko, którym dysponują. Ale marzeniem młodego rolnika jest, by iść w tym kierunku.
- Położenie gospodarstwa ogranicza rozwój działalności w tym kierunku. Plan zagospodarowania przestrzennego przewiduje w tym miejscu działki pod zalesienie, a nie na potrzeby rolnicze, dlatego jest problem. Już trzy lata z tym walczymy, ale może kiedyś się uda to zmienić
- mówi z nadzieją pan Damian, któremu pomaga żona Kasia, pracująca na etacie w Urzędzie Gminy w Wierzbicy.
ZOBACZ TAKŻE: Jonasz Pospieszny - podkuwacz koni z ambicjami
- 1/4
- następne zdjęcie