Czas na przetwórstwo. Z dyni i serów można się utrzymać [VIDEO]
Plusy i minusy
Na początku XXI wieku Sylwek Wańczyk szukał klientów. Docierał do nich poprzez dożynki, festyny: - Niestety czasy się zmieniły. Festynów jest oraz mniej i rolnicy mają przez to mniejszy kontakt między sobą. Rzadko wypiją wspólnie przysłowiową flaszkę, a szkoda, bo przez to nie ma też takiej współpracy jak kiedyś. Mniej się spotykamy, za dużo mamy biurokracji wokół pola i dokumentacji - mówi Sylwester Wańczyk.
Zalegalizowanie rolniczej działalności w ramach RHD otworzyło nowe możliwości chociażby w promowaniu swojej oferty, w legalnej sprzedaży produktów i to jest pozytywne zjawisko. Negatywnym jest na pewno zwiększenie biurokracji oraz ilości kontroli, których nie da się uniknąć, ale to właśnie dzięki nim zapanował większy ład w rolniczej sprzedaży, a tym samy ukróciło się nielegalne kombinowanie. Wprowadzone w 2018 roku przepisy pozwalają na działalność w ramach gospodarstwa, która wcześniej musiała się odbywać, jak np. w przypadku przetwórstwa mleka, w formie działalności gospodarczej.
Nigdy jednak nie jest tak, aby nie mogło być jeszcze lepiej. Sylwkowi Wańczykowi nie przeszkadza, że co chwila ma kontrole, bo kontrole muszą być, jeśli ma być odpowiednia jakość i porządek. To co go boli, to np. brak spójności w przepisach. - Hodowca owiec może zacząć produkcję owczych serów z mleka od swoich owiec w ramach RHD i jest to dość jasne. Zgłasza tę chęć w Inspektoracie Weterynarii, przychodzą panie, którym opowiada, jak sobie wyobraża produkcję serów i jakich minimalnych warunków higieny będzie przestrzegał. No tak, ale co to są minimalne warunki higieniczne? Inna jest ich interpretacja przez Inspektorat Weterynarii, a inne ich wyobrażenie przez rolnika. Łatwo się zarejestrować, gorzej dotrzeć z przepisami - opisuje trochę z humorem Sylwek. Chwali stworzone możliwości np. te w ramach limitów, gdzie rolnik może sprzedać 1000 litrów mleka surowego tygodniowo oraz wyprodukować 2300 kg sera rocznie. To jest dużo jak na małego rolnika. Podkreśla jednocześnie konieczność konsultowania wprowadzanych odgórnie zmian z rolnikami, aby uniknąć decyzji oderwanych od realiów, zza biurka.