„Rolnicy drugiej kategorii” - złe nastroje wśród producentów trzody chlewnej
Eugeniusz Nowacki, rolnik z Krzekotowic w woj. wielkopolskim, jest producentem trzody chlewnej w cyklu zamkniętym. Jego stado liczy 300-400 sztuk. Jak sam przyznaje, sytuacja w rolnictwie nie jest ciekawa. I to dotyczy już nie tylko hodowców świń, ale praktycznie każdego sektora rolniczego.
Gorsi rolnicy?
- Widać to, choćby po tym, co dzieje się w całej Europie. Co, my rolnicy jesteśmy jacyś gorsi? Czy drugiej kategorii? Czy my jesteśmy niepotrzebni? - denerwuje się pan Eugeniusz.
Na złe nastroje wśród rolników wpływa wiele czynników. Przede wszystkim niskie ceny zarówno żywca wieprzowego, jak i zbóż. Również ceny żywca wołowego były wyższe dwa lata temu niż obecnie. Na domiar wszystkiego w dalszym ciągu do Europy napływa zboże z Ukrainy z cenami, z którymi ciężko konkurować.
- Zboże jest niby tanie, ale jeśli z Ukrainy napchali towar, który nie musi spełniać żadnych wymogów, a my jednak musimy je spełniać, to nas załatwią - mówi rolnik.
Pan Eugeniusz ma 12,6 ha. Uprawia zboże wyłącznie na własne potrzeby. Ziarno musi jednak dokupywać - bo nie wystarcza. Dzięki temu, że w ubiegłym roku w przystępnej cenie kupił zboże i prowadzi hodowlę w cyklu zamkniętym, może liczyć na - jak określił - minimalny zysk. Co natomiast z producentami, którzy hodują w cyklu otwartym? Tam z pewnością panuje zdecydowanie większy niepokój.
- Hodowcy produkujący w cyklu otwartym drogo kupili warchlaki. One nadal są drogie, bo jak ktoś zapłacił za niego 400 zł, a sprzeda później za 750 może 800 zł za sztukę? A jakby policzyć teraz do tego koszty produkcji: pasza, media itd., to gdzie tu zysk? A od połowy roku, jak nie będzie tarczy, to prąd będzie jeszcze droższy - kontynuuje rozmówca.
Krajowa Rada Wieprzowiny
W styczniu powstała Krajowa Rada Wieprzowiny (więcej o tym TUTAJ). Na efekty jej pracy będzie trzeba jednak poczekać. Jednym z głównych zamysłów utworzonej rady jest odbudowa pogłowia oraz stworzenie koncepcji rozwoju branży trzody chlewnej w Polsce.
- Idea jest dobra, a co z tego wyjdzie? Czas pokaże. Płacę już jakieś nieduże pieniądze na promowanie polskiej wieprzowiny, ale czy ktoś widzi, żeby się coś zmieniło? Nie wiem, jak będzie tutaj. Nie mówię „nie”. Nie wiem, kto ich finansuje, ale żeby to nie były przejedzone pieniądze - dodaje pan Eugeniusz.
Według Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa w ubiegłym roku liczba stad zmalała o 4558 w stosunku do roku poprzedniego. Wzrosło natomiast pogłowie. Mimo to liczba ta z pewnością robi wrażenie i pokazuje, że sytuacja nie jest opanowana.
- Mieliśmy niedawno spotkanie na wsi. Jeszcze w 2018, 2019 roku było nas około 150 osób, a teraz 30. Nie wiem, może nie byli zainteresowani, a może po prostu już tylko tylu zostało. Cały czas mamy pod górkę. Ogólnie jestem pesymistycznie nastawiony - kończy pan Eugeniusz.