Po zakończeniu kwotowania, ceny buraków spadną
Czy producentów buraka cukrowego czeka ten sam dramat, co hodowców bydła mlecznego?
Temat zniesienia w Unii Europejskiej krajowych limitów produkcji cukru w ostatnim czasie ucichł. O ile jeszcze rok czy dwa lata temu toczyły się dyskusje, zadawano pytania: dlaczego?, kto na tym skorzysta?, co sie stanie po zmianach?, o tyle w tym roku raczej nikt już nie podnosi głosu. Stało się. Komisja Europejska zdecydowała, że chce maksymalnie zliberalizowany unijny rynek cukru. Polscy plantatorzy buraków pogodzili się z tym faktem. Politycy i urzędnicy obiecują, że pojawią sie instrumenty, które pomogą najsłabszym zmiany przetrwać. Ale na obietnicach, póki co się skończyło.
W lipcu na posiedzeniu Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi PE odbyła się debata na temat przyszłości rynku cukru, na którą zostali zaproszeni przedstawiciele branży cukrowniczej i buraczanej z różnych krajów. Za górnolotnymi przemowami o tym, co trzeba zrobić, nie poszły twarde i stanowcze działania. Każdy czeka i chyba nikt do końca nie wie, co się stanie po 2017 roku. Podobnie jak nikt nie spodziewał, że po zniesieniu limitów mlecznych, aż tak bardzo załamie się rynek mleka. Niektórzy obawiają się, że obecny spokój to cisza przed burzą.
Producenci buraków już nie będą pod żadną opieką państwową
Wahania na europejskim rynku cukru dały się już zauważyć kilka lat temu, gdy rozpoczęły się rozmowy na temat zniesienia w Unii Europejskiej krajowych limitów produkcyjnych. Już w roku 2014 ceny gwałtownie spadły i na rynku cukru, i w konsekwencji na buraki. Spadek cen na buraki był jednak chroniony ceną minimalną. Najgorsze jednak przed nami. Antoni Grzebisz ze Związku Plantatorów Buraka Cukrowego w Lesznie twierdzi, że w ciągu najbliższych kilku lat ceny buraków spadną. Wielu polskich rolników utrzyma produkcję tylko dzięki dodatkowym płatnościom unijnym do buraka. Jest duże prawdopodobieństwo, że bez nich uprawa stanie się nieopłacalna. Producenci cukru już nie będą pod żadną opieką państwową.
Zniesienie limitów cukrowych spowoduje, że każdy kraj będzie mógł produkować bez ograniczeń. Oznacza to, że cukrownie pracujące obecnie na pół gwizdka, posiadające wolne moce przerobowe, będą mogły skupować większą ilość buraków i zwiększać produkcję. Jakie zakłady na to się zdecydują? Z pewnością te znajdujące się w krajach, gdzie warunki pogodowe na to pozwolą. Bo zwiększenie produkcji oznacza wydłużenie kampanii cukrowniczej. Obecnie w Polsce zazwyczaj trwa ona od września do grudnia. Zdarzały się lata, w których rolnicy odstawiali buraki także w styczniu przy gęstych opadach śniegu i bardzo niskich temperaturach (buraki traciły na wartości, gniły albo nie można było ich wykopać).
- Wydłużanie czasu kampanii dla producentów cukru jest racjonalne, bo rozkładają się koszty fabryki. Ale dla nas jest to ryzykowne, bo już mieliśmy zimowe kampanie. Wczesne kampanie wrześniowe też nie zawsze są dobre. W roku ubiegłym mimo że surowiec miał parametry odpowiednie było sucho i nie szło wykopać buraków. A często bywa tak, że na początku września okres wegetacji nie jest zakończony i buraki nie mają dobrych parametrów przerobowych - komentuje Antoni Grzebisz z Okręgowego Związku Plantatorów Buraka Cukrowego w Lesznie (Wielkopolska).
Przy polskich warunkach klimatycznych trudno więc myśleć o zwiększaniu produkcji, ale jest to decyzja nieunikniona, jeśli chce się wytrzymać konkurencję z najsilniejszymi w Europie. Co innego we Francji czy w Niemczech (słabsze zimy i dłuższy okres dni ciepłych sprzyjają plonowaniu buraka i wydłużaniu okresu zbioru). Dogodne warunki pogodowe będą zachęcać tamtejszych rolników do zwiększania areału zasiewów (plonowane jest tam nieporównywalnie wyższe niż w Polsce).
- W naszym kraju wolne moce przerobowe w fabrykach nie są zbyt duże i tutaj są przymiarki zwiększające w granicach 10-20%. W krajach zachodniej Unii zastosowano system bonifikatów dla plantatorów, którzy zwiększą produkcję o 25%. Czyli tam jest duży trend na zwiększenie produkcji. Na razie jest instynkt stadny, wszyscy chcą dużo i zobaczymy co się wydarzy. Z pewnością na rynku unijnym wzrośnie podaż cukru - stwierdza Antoni Grzebisz.
Znieśli kwoty cukrowe, by zdusić słabszych i przejąć rynek?
Istnieją podejrzenia, że osobom, które zdecydowały o zniesieniu kwot właśnie na tym zależało, by rynek cukru przeładować i ograniczyć produkcję w słabszych państwach. Czy Polska wytrzyma taką presję konkurencyjną? - W moim przekonaniu potrzebne są w skrócie 3 warunki: plony(po stronie plantatora), ceny(po stronie producenta cukru) i dopłaty(po stronie rządu) - zaznacza Antoni Grzebisz.
Jak w zmienionym systemie odnajdą się producenci cukru i buraków? Krajowy Związek Plantatorów Buraka Cukrowego dążył do tego, by powstało ogólnopolskie porozumienie branżowe, które określałoby ekonomiczne warunki uprawy buraków, a do którego musiałyby się stosować wszystkie cukrownie działające w naszym kraju. - Chodziło nam o to, by koncerny nie konkurowały między sobą na rynku wewnętrznym, krajowym. Z uwagi na to, że koszty zakupu surowca stanowią około 50% kosztów produkcji cukru to można przypuszczać, że konkurowanie między koncernami, w dużym stopniu będzie odbywało się tytułem obniżania cen buraków, bo to jest największa pozycja kosztowa - tłumaczy Antoni Grzebisz.
Pomysł kłócił się jednak z prawem unijnym. - Prawo unijne stanowi, iż różne koncerny nie mogą zawierać jednolitych umów cenowych z plantatorami, nawet jeśli to jest w ramach jednego kraju, bo jest to traktowane jako zmowa cenowa. Ponadto bardziej strona plantatorska w rozporządzeniach unijnych została potraktowana jako monopolista. To jest dość kuriozalne, ale w rozumowaniu decydentów unijnych to plantatorzy bardziej narzucaliby warunki koncernom cukrowniczym niż odwrotnie, gdyby było możliwe ujednolicenie warunków cenowych na rynku krajowym. Wobec tego porozumienia cenowe między poszczególnymi producentami cukru w ramach jednego kraju są niemożliwe - wyjaśnia Antoni Grzebisz.
Czytaj także: Rolnicy i cukrownia o kampanii i burakach KLIK
Dlatego jednymi dokumentami w ramach warunków ekonomicznych zakupu buraków regulującymi relację cukrownia - rolnik od 2017 r. będą regionalne porozumienia branżowe zawierane pomiędzy konkretnymi koncernami a związkami plantatorów buraków cukrowych. Każdy koncern może inaczej ustalać warunki. Natomiast krajowe porozumienie branżowe(obecnie negocjowane) dotyczyć będzie wielu ważnych kwestii, poza cenami. Dla rolników bardzo ważne jest utrzymanie systemu kontraktacji buraków u dotychczasowych plantatorów. Zagadnienia, które mogą znaleźć się w krajowym porozumieniu branżowym są określone przepisami unijnymi i zostały wymienione w liście otwartym ministra rolnictwa Krzysztofa Jurgiela do strony plantatorów i producentów cukru, którzy to porozumienie negocjują.
Ustalenia między cukrowniami a rolnikami na dostawy po zniesieniu limitów cukrowych
W przypadku firmy Pfeifer&Langen przygotowania do współpracy w nowych realiach rozpoczęły się już jesienią 2014 r. Wówczas firma ze związkiem podpisała regionalne porozumienie branżowe. Natomiast w maju ustalone zostały konkretne warunki do umowy kontraktacyjnej na rok 2017, a latem Pfeifer&Langen rozpoczął podpisywanie umów z konkretnymi dostawcami. Ustalono, że po formalnym zakończeniu kwotowania honorowana będzie stara baza surowcowa.
- Domagaliśmy się tego, by dotychczasowi plantatorzy byli pierwszymi, do których skierowana zostanie oferta dalszej uprawy buraków. Istnieje pewien wzór na podstawie dotychczasowych wyników plantatora, który określa ilość buraków jaką plantatorowi się proponuje do zakontraktowania, jak również orientacyjny areał uprawy. Są też podane minimalne warunki cenowe. Cena gwarantowana wynosi 24 euro za tonę buraków - wyjaśnia Antoni Grzebisz.
Czytaj także: Zamiast na cukier rolnicy będą uprawiać buraki na biomasę? KLIK
Stawka ta jest niższa od chociażby tegorocznej (po odliczeniu tzw. opłaty produkcyjnej) o około 1,5 euro. Trudno mówić o sukcesie negocjacyjnym, jeżeli na starcie negocjuje się cenę niższą od dotychczasowej. Określenie poziomu ceny gwarantowanej i utrzymania powiązania ostatecznej ceny buraków z rynkową ceną cukru (dopłata, jeśli ceny cukru wzrosną) daje rolnikom szansę podjęcia indywidualnej decyzji o kontynuowaniu uprawy buraków cukrowych. Nigdzie bowiem nie jest zapisane, że cena gwarantowana musi być określona. -Tak naprawdę nie ma granicy, poniżej której cena spaść nie może. Cenę minimalną sami sobie wyznaczyliśmy - tłumaczy Antoni Grzebisz.
Producenci cukru mogą dzielić się z rolnikami zyskami, ale nie muszą
Żadnych obostrzeń nie ma także w przypadku podziału zysków i strat ze sprzedaży cukru. Pojawiło się w maju, co prawda, Rozporządzenie Delegowane Komisji Europejskiej ws. warunków zakupu buraków, które mówi o tym, że dobrze by było, gdyby cukrownie traktowały plantatorów nadal jak partnerów.
Dokument ten jednak bardziej przyjmuje formę życzeniową, a nie nakazującą, bo jedno w nim zawarte zdanie przekreśla wszystkie wcześniejsze zapisy: „W celu zapewnienia elastycznego procesu negocjacyjnego wprowadzenie klauzuli dotyczącej podziału wartości powinno być opcjonalne”. Oznacza to, że zgodnie z prawem producenci cukru mogą się z rolnikami dzielić zyskami, ale wcale nie muszą. Podobny wydźwięk ma apel ministra rolnictwa Krzysztofa Jurgiela, który w piśmie prosił o konstruktywne podejście do rozmów. Nic nakazać jednak nie może.
- Trzeba sobie otwarcie powiedzieć, że poziom równowagi sił miedzy producentami cukru a plantatorami został zachwiany poprzez zniesienie kwot i minimalnej ceny. W tej chwili strona plantatorska została osłabiona, wobec tego trudno się negocjuje korzystne warunki, kiedy nie ma dotychczasowej osłony prawnej - komentuje Antoni Grzebisz.
Plantatorom buraków odstawiającym surowiec do cukrowni Pfeifer&Langen udało się wywalczyć to, że cena finalna za buraki będzie powiązana z ceną cukru w sprzedaży w roku gospodarczym po kampanii buraczanej. - Podział z tytułu nadwyżki za sprzedaż cukru jest utrzymany, ale jest on mniej korzystny dla rolnika, niż w okresie gdy był system kwotowania (w ramach porozumienia z roku 2011) - zaznacza członek Związku Plantatorów Buraka Cukrowego w Lesznie.