Obora bez Unii
Mimo iż bardzo chcieli, nie mogli liczyć na wsparcie Unii. Państwo Sroczyńscy z pow. kościańskiego oborę postawili własnymi siłami.
Początkowo gospodarz ze Starej Przysieki Pierwszej planował powiększenie starej obory. Z tego pomysłu jednak zrezygnował. Uświadomił sobie, że obiektu będzie jeszcze potrzebował do chowu młodzieży. Prócz tego, przy bardziej licznym stadzie w tym pomieszczeniu, musiałby zwiększyć ilość wykorzystywanej słomy. Wraz z żoną Lucyną postanowili wszystko postawić na jedną kartę. - W poprzedniej oborze mieliśmy już ciasno. Było to budownictwo stare, nieprzystosowane. Nic nie szło tam zrobić. Gdybyśmy stary budynek przerobili, już teraz by był pełen. A młodzież gdzie by była? Na pewno byłyby mniejsze koszty, ale coś za coś - stwierdza pani Lucyna. Aby dowiedzieć się więcej o nowoczesnych oborach, pojechali zobaczyć te, które już powstały w różnych stronach Wielkopolski. Jesienią 2012 r. zaczęli zbierać dokumenty potrzebne do postawienia nowego obiektu. - Formalności trwały długo. W urzędach dokumenty leżały. To kogoś nie było, to ktoś miał urlop. Zaczęliśmy budować. W miesiącach zimowych mieliśmy przerwy. I tak przeciągało się wszystko - opowiada Leszek Sroczyński. Aż udało się inwestycję doprowadzić do finału. W maju 2014 r. miało miejsce uroczyste otwarcie. Miesiąc później do nowej obory wprowadzono bydło. W obiekcie mogą pomieścić się 153 sztuki. - Ale mamy mniej, bo 120. Uznaliśmy, że bardziej opłaca się wybudować już większy obiekt, z myślą o powiększaniu stada w przyszłości - zaznacza rolnik ze Starej Przysieki Pierwszej. Zwierzęta przebywają na rusztach i matach. - Nie potrzeba ściółki. Krowy w tej oborze są miesiąc i widzę, że dobrze się czują. Nie chorują - stwierdza Leszek Sroczyński.
Jest nam lżej
Budynek, w porównaniu do starej obory, jest większy i wyższy. Dzięki temu zaobserwować tam można prawidłową cyrkulację powietrza. Poza tym rolnicy zamontowali czochradło, do którego krowy ustawiają się kolejkami. W obiekcie znajduje się hala udojowa z 16 stanowiskami, gdzie krowy dojone są dwa razy dziennie. - W starej oborze rano doiliśmy trzy godziny, wieczorem 2,5 godziny. A gdzie jeszcze nakarmić i napoić! Teraz doimy jednorazowo 1,5 godziny. Poza tym jest lżej. Nie trzeba się nachylać i obciążać kręgosłupa - stwierdza Lucyna Sroczyńska. W chłodni pomieści się 8 tys. litrów mleka. - W poprzedniej oborze mieliśmy dwie małe chłodnie, bo nie było gdzie schować dużego zbiornika. I codziennie odstawialiśmy. Może zdarzyć się, że zwiększymy stado albo będzie awaria samochodu i nie odstawimy. Co wtedy? Duży zbiornik jest na wszelki wypadek - tłumaczy Leszek Sroczyński. Wyposażeniem obiektu zajęła się firma Agro Instal, która cały czas serwisuje urządzenia.
Jesteśmy rozżaleni
Rolnicy cieszą się, że tak sporą inwestycję udało im się doprowadzić do końca. Nie rozumuję jednak, dlaczego przy tym przedsięwzięciu nie otrzymali żadnego wsparcia z programów unijnych? - Jesteśmy rozżaleni. Gdy mówiliśmy, że będziemy składać wniosek, wszyscy przytakiwali, że na pewno dostaniemy dotację. Zrobiliśmy wszystko, jak trzeba, ale nie załapaliśmy się. Inni rolnicy czasem korzystają po kilka razy, maszyny sobie kupują. A my ani razu nie wnioskowaliśmy o dofinansowanie - mówi Lucyna Sroczyńska. Przekonuje, że byłaby zadowolona, gdyby otrzymała wsparcie choć na część inwestycji, np. budowę dachu czy chłodni. - Rolnicy przyjeżdżają i mówią, że za unijne. A to nieprawda. Dziwią się, gdy ich wyprowadzamy z błędu. A chętnie zawiesiłbym na murze tabliczkę z 12 gwiazdkami - stwierdza rolnik. Rozczarowanie jest tym większe, że przedsięwzięcie było naprawdę kosztowne. W ostatniej fazie budowy rolnicy byli zmuszeni zaciągnąć kredyt. Gdyby wziąć pod uwagę wszystkie wydatki, obora kosztowałaby 2 mln zł. - Ale mąż z synami i szwagrem to co mogli, robili własnymi rękoma. Wiadomo, że zatrudnienie każdego fachowca kosztuje - podkreśla pani Lucyna. Dodatkowa praca przy budowie obory wydłużała dzienny czas ciężkich, fizycznych zajęć do późnych godzin nocnych. Gdy teraz państwo Sroczyńscy patrzą na obiekt, stwierdzają, że, mimo wszystko, było warto.
-
hala udojowa rybia ość 2x8 stanowisk firmy DeLaval z pełnym systemem zarządzania stadem Alpro (pomiar ilości udojonego mleka od każdej krowy, automatyczne zdejmowanie aparatów po doju, automatyczna identyfikacja krów przy wejściu do hali, elektroniczna pulsacja, gromadzenie i analiza danych o krowach w procesorze głównym systemu Alpro). Koszt orientacyjny hali 2x8 - 140.000,00 zł netto,
-
2 rodzaje mat gumowych polskiej firmy Geyer&Hosaja: legowiskowe o standardowym i podwyższonym poziomie komfortu dla wysoko wydajnych krów oraz maty gumowe puzlowe na stanowiskach w hali udojowej - stanowią podłoże antypoślizgowe, przez co zmniejszają stres u krów podczas doju,
-
schładzalnik do mleka firmy PACKO 8000L (sterowanie elektroniczne schładzaniem i myciem zbiornika), płytowy wymiennik ciepła ze zbiornikiem izolowanym na wodę, automatyczne czochradło dla krów - obrotowa szczotka, która włącza się automatycznie po poruszeniu jej przez krowę i wyłącza po 2 minutach po odejściu krowy,
-
wygrodzenia legowiskowe typu agrafka z rur ocynkowanych
-
ogniowo, poidła dla krów ze stali nierdzewnej z zamkniętym
-
systemem cyrkulacji wody (uruchamiany zimą zapobiega zamarzaniu wody w instalacji i poidłach),
-
kurtyny boczne rolowane na otworach okiennych - sterowane mechanizmem zapadkowym, zamykane lub otwierane w zależności od warunków atmosferycznych, poprawiają wentylację obiektu, dostarczają dużo świeżego powietrza w krótkim czasie.