Najlepsza polityka rolna nie pomoże, jeśli zabraknie rolników
Rozmowa z JANUSZEM WOJCIECHOWSKIM, komisarzem Unii Europejskiej ds. rolnictwa
Panie komisarzu, trwają negocjacje dotyczące Wspólnej Polityki Rolnej. Jak pan ocenia szanse Polski, by polscy rolnicy dostali w końcu wyrównane do średniej unijnej dopłaty?
Wszystko zależy od tego, jaki będzie finał debaty budżetowej. Jest duża szansa, że ostateczne decyzje budżetowe będą lepsze niż te wyjściowe, poprzedniej jeszcze komisji. Prace są bardzo intensywne, ja oczywiście biorę w nich udział, przy czym decyzja jest w tej chwili w ręku państw członkowskich. To państwa członkowskie, które tworzą Radę, będą miały decydujący głos w tej sprawie. W wielu państwach członkowskich jest pozytywna refleksja - że rolnicy mają więcej obowiązków, w związku z czym trzeba dla nich więcej pieniędzy. Taka była m.in. konkluzja mojej rozmowy z prezydentem Francji Emmanuelem Macronem w Paryżu, który deklarował bardzo mocne wsparcie dla Wspólnej Polityki Rolnej. Zresztą Francja od zawsze jest za Wspólną Polityką Rolną. Bardzo aktywny jest również polski rząd, polski prezydent w tej sprawie. (…)
Kilka państw "trzyma" linię Holandii, która nie chce podwyższania, wyrównywania dopłat dla grupy państw - m.in. Polski - która na to wyrównanie liczy. Która opcja wygra?
Mam nadzieję, że wygra opcja, która jest za tym, żeby wzmocnić budżet Unii Europejskiej, wzmocnić tę część budżetu, która dotyczy Wspólnej Polityki Rolnej. Bardzo ważna była Deklaracja Warszawska, zainicjowana przez polskiego ministra rolnictwa Krzysztofa Ardanowskiego deklaracja 8 ministrów rolnictwa krajów Europy środkowej i wschodniej, opowiadająca się między innymi za zwiększeniem budżetu na rolnictwo. Cieszę się, że polski rząd wyszedł z taką inicjatywą. Wcześniej była też bardzo istotna inicjatywa francusko-niemiecka-hiszpańska - opowiedziano się za tym, by wzmocnić budżet na WPR. Rośnie siła głosów tych krajów, które chcą silniejszego budżetu. Jeśli chodzi o inne kraje, te, które się bardzo upierają przy mniejszym budżecie, one muszą wziąć pod uwagę również to, że to są często kraje o mocno intensywnym rolnictwie, o intensywnej hodowli, o dużym użyciu środków ochrony roślin czy nawozów. Ich rolników czeka bardzo duży, może nawet proporcjonalnie jeszcze większy wysiłek, żeby dostosować się do Zielonego Ładu. Powinni też zadbać o to, by mieli wystarczająco środków na ten cel. Przekonuję ich do tego w wielu rozmowach.
Myśli pan, że uda się panu przekonać Holandię, Francję, Niemcy, Danię, by podporządkowały się Zielonemu Ładowi i zmniejszyły intensyfikację produkcji? Część polskich rolników też obawia się Zielonego Ładu... Mamy gospodarstwa małe, rodzinne, ekologiczne, ale to produkcją towarową konkurujemy na europejskich, światowych rynkach...
Polska może o wiele więcej osiągnąć, konkurując nie ilością, ale jakością produkcji rolniczej. Wielki potencjał, jeśli chodzi o Polskę, ale także i inne kraje UE, tkwi w małych i średnich gospodarstwach, rodzinnych, które np. mogłyby prowadzić produkcję ekologiczną, coraz bardziej poszukiwane w Europie. Ktoś, kto mocno zainwestuje w takie rolnictwo, wiele wygra. Są już na to przykłady - Austria jest takim krajem, który bardzo mocno rozwinął u siebie rolnictwo ekologiczne. Korzystają z tego małe i średnie gospodarstwa rodzinne. Polska ma tutaj wielkie pole do rozwoju. Jestem przekonany, że Zielony Ład, ta transformacja ekologiczna przyniesie polskiemu rolnictwu pozytywne skutki. Przyniesie je także całemu rolnictwu europejskiemu. (…) Nie da się zmusić rolników do spełniania wyższych, coraz wyższych standardów bez dodatkowej dla nich pomocy. Ja cały czas do tego przekonuję - ambitne wyzwania wymagają ambitnego budżetu. Rolnicy wymagają pomocy. Nie przymusu. To jest klucz do rozwiązania tej sytuacji. Rolnicy muszą poczuć, że są wspierani. Sądzę, że to było przyczyną protestów - że rolnicy nie zostali do tego przekonani. To jest kwestia przyszłości.
Jeśli jednak rolnicy nie będą chcieli pieniędzy za ograniczenie produkcji, tylko utrzymać ją na dotychczasowym poziomie?
Trzeba tworzyć alternatywę dla tej przemysłowej produkcji, tworzyć możliwości dla rolników, którzy chcą produkować inaczej. Oni powinni być wspierani. Wielkoprzemysłowe pseudorolnictwo - które nie wiąże się z uprawą ziemi, tylko są to wielkie hodowle prowadzone właściwie przez przemysłowców, a nie przez rolników - to nie jest przyszłość dla Europy. Przyszłością jest naturalne rolnictwo, nie tylko ekologiczne, ale zrównoważone, zachowujące proporcje między uprawą ziemi i hodowlą. Od tego jest Wspólna Polityka Rolna - żeby zachęcać rolników do takich kierunków produkcji, które są zrównoważone. (…)
Wspomniał pan o różnicy w wielkości spożycia produktów ekologicznych w Polsce i Austrii. Dlaczego tak jest? To kwestia ceny czy także świadomości, że w Polsce spożycie jest tak małe?
To jest przede wszystko kwestia promocji żywności ekologicznej. Polska jest ciągle na dorobku, ale też świadomość ekologiczna rośnie, świadomość tego, jaką żywność spożywamy. Chodzi o to, by była zdrowa, bezpieczna dla nas, dla naszych dzieci. Ta świadomość rośnie, więc myślę, że będzie też rosło zapotrzebowanie na produkty w taki zdrowy sposób produkowane. Zdrowa żywność, wysokiej jakości powinna być produkowana nie tylko na eksport, ale przede wszystkim na własny, miejscowy rynek. W Polsce mamy wielkie pole na odniesienie sukcesu przez rolnictwo ekologiczne.
Nadal finansuje się wielkie gospodarstwa, a zapomina o tych małych, a jest ich przecież w Polsce bardzo dużo...
Trzeba rzeczywiście zmienić podejście przy podziale środków. (...) W przeszłości zbyt duża część środków trafiła do tych największych, najsilniejszych gospodarstw, a zbyt mało do tych mniejszych. . Oczywiście, cieszymy się, że powstało w Polsce wiele takich, ale ten podział unijnych środków powinien być bardziej demokratyczny. To znaczy większa liczba rolników powinna z tego korzystać. Małe i średnie gospodarstwa rodzinne powinny być w centrum uwagi, bo w nich tkwi przyszłość polskiego rolnictwa. Nie tylko rolnictwa. Także tej pewnej równowagi na obszarach wiejskich, bo jeśli się redukuje liczbę gospodarstw, jeśli znikają małe i średnie gospodarstwa, obszary wiejskie pustoszeją. Nie chcemy tego. Chcemy, by Polska i Europa rozwijały się równomiernie.
Jakieś konkretne działania są podejmowane w tym celu?
To będą narodowe plany strategiczne, które każde państwo przedstawi Komisji Europejskiej. W tym planie strategicznym każdy kraj przedstawi koncepcję - jak chce podzielić te pieniądze, które otrzyma na rolnictwo, w jaki sposób je przekaże rolnikom, jakim gospodarstwom, na jakie działania, a Komisja Europejska będzie to kontrolować. Ja mogę zapewnić, że - nadzorując ten podział pieniędzy - będę czuwał nad tym, by jak największa część środków trafiła do gospodarstw rodzinnych i by przestały nam znikać gospodarstwa rolne. W Europie w ciągu jednej dekady zniknęły 4 miliony gospodarstw. Było 14 milionów, zostało - 10. To musi martwić. To jest niebezpieczna tendencja, którą trzeba zatrzymać. Więcej pomagając rodzinnym gospodarstwom, więcej pomagając także młodym rolnikom, żeby ich zachęcić, żeby zostawali na wsi. Problemem wsi w całej Europie jest to, że młodzi ludzie - nawet nie to, że nie chcą, oni chcieliby być rolnikami, są często dziećmi rolników, znają tę pracę, ale obawiają się ryzyka, które się z tym wiąże. W rolnictwie łatwo jest - przez jakąś jedną klęskę nieurodzaju czy jakiś kryzys rynkowy - stracić wszystko. Musi więc być lepszy system pomocy rolnikom w takiej kryzysowej sytuacji. Jak jest dobrze, to jest dobrze, rolnicy sobie radzą, ale jak przychodzi ciężki rok albo kryzys, rolnicy zostają bez pomocy. Na tę pomoc musi być więcej środków unijnych. (...) Najlepsza polityka rolna nie pomoże, jeśli nie będzie rolników. Potrzebujemy rolnictwa, które jest bardziej przyjazne środowisku i polityki bardziej przyjaznej rolnikom. Ambitnych celów klimatycznych nie zrealizujemy, jeśli nie będziemy mieli rolników, którzy pracują na ziemi.
Pamięta pan czasy, kiedy małe gospodarstwa liczące po 10-15 ha upadały. Teraz nagle mówi się o wartości ich istnienia, ich znaczeniu. Nikogo wcześniej tak naprawdę to nie interesowało. Wielu rolników straciło miejsce pracy, źródło utrzymania rodziny... Dlaczego popełniono taki błąd i dopuszczono do tego?
Myślę, że w podejściu do rolnictwa w jakimś momencie przeważyło takie przekonanie, że rolnictwo jest zwykłym działem gospodarki. Jak w produkcji rowerów, telewizorów czy garniturów - trzeba obniżać koszty i zwiększać zyski. To rzeczywiście spowodowało koncentrację ziemi w wielu krajach Unii Europejskiej. Ponad połowa ziemi w Europie jest w ręku zaledwie 3 % właścicieli. 3 % ma kontrolę nad ponad połową ziemi. To są niekorzystne zjawiska. Myślę, że były w przeszłości popełnione błędy. W tej chwili to podejście, które reprezentuje Komisja Europejska, nowy Zielony Ład, strategia "Od pola do stołu", jest próbą naprawienia tej złej sytuacji. (…)
Powiedział pan, że co roku w UE produkowane jest 300 mln ton żywności. Prawie 100 mln ton jednak jest marnotrawione, marnowane, wyrzucane. Te dane znajdą się w dokumencie, który ukaże się pod koniec marca. Czy wiadomo już, jakie kroki zamierza podjąć UE, by temu marnotrawieniu żywności przeciwdziałać?
Myślę, że jednym z ważnych działań ograniczających marnotrawstwo żywności powinno być, zgodnie z ideą unijnej strategii "Od pola do stołu", skrócenie drogi od pola do stołu i popierania rolników, ale także przetwórców produkujących zdrową świeżą żywność na rynki lokalne. Rolnictwo nie powinno się nastawiać tylko na eksport, ale też na dostarczaniu zdrowej żywności na rynek krajowy. Tu jest wiele niewykorzystanych możliwości. Są unijne fundusze, które będą to wspierać.
Czytaj także: