Kiedyś małe gospodarstwa wydrapywały każdy kawałek ziemi, a dziś?
W chwili, gdy szansę na rozwój mają głównie większe gospodarstwa, co z tymi małymi - kilkuhektarowymi?
Zmienia się obraz polskiej wsi, a wraz z nim powinna przeobrażać się struktura produkcji rolniczej. Problem w tym, że większość gospodarstw w Polsce zasługuje na miano drobnych i jak określa prof. dr hab. Jerzy Wilkin - nie mieszczących się w formule żywotnych. - To są małe gospodarstwa, które przestają produkować. One utrzymują ziemię, ale nie włączają się w procesy rynkowe - podaje.
Porażające się dane przedstawione przez profesora, które dotyczą Małopolski.
Okazuje się bowiem, że w niektórych rejonach tego województwa aż 40% użytków rolnych nie jest w ogóle niewykorzystywanych. - Wyłączenie z użytkowania rolniczego częściej występuje w małych gospodarstwach, niż w dużych. Kiedyś małe gospodarstwa wydrapywały każdy kawałek ziemi, teraz jest zupełnie inna sytuacja - tłumaczy prof. dr hab. Jerzy Wilkin.
Zdaniem profesora Unia Europejska nie ma dobrej koncepcji zagospodarowania małych gospodarstw.
- Jestem zwolennikiem racjonalizacji struktury, to znaczy, by ziemia przepływała do gospodarstw, które produkują i małą szanse rozwojowe, a więc są społecznie i ekonomicznie żywotnymi jednostkami. Natomiast polityka krajowa i unijna w pewnym sensie zamraża część struktury gospodarstw. Skłania do tego, by ziemia była utrzymywana w stanie małoproduktywnym, a czasami bezproduktywnym. Wymaga to racjonalizacji - przekonuje prof. Wilkin.