Grunty nie trafią do rolników a biznesmenów?
- Ta ustawa to same zło - w taki sposób regulacje prawne dotyczące gospodarki gruntami rolnymi Skarbu Państwa postrzegają członkowie Izby Rolniczej. Obawiają się, że na wyłączeniach 30% gruntów nie skorzystają wcale gospodarstwa rodzinne, a biznesmeni.
3 grudnia 2011 r. weszła w życie ustawa z dnia 16 września 2011 r. o zmianie ustawy o gospodarowaniu nieruchomościami rolnymi Skarbu Państwa oraz o zmianie niektórych innych ustaw (Dz. U. Nr 233, poz. 1382). Ustawa ta wprowadziła regulację, dzięki której Agencja Nieruchomości Rolnych będzie mogła przedstawić dzierżawcom nieruchomości zasobu o powierzchni powyżej 428,5 ha propozycję zmiany umowy dzierżawy w zakresie wyłączenia 30% użytków rolnych. Zgodnie z planami, wyłączone z dzierżawy użytki rolne, mają zostać przeznaczone do sprzedaży na rzecz rolników indywidualnych zamierzających powiększyć gospodarstwo rodzinne lub osób zamierzających je utworzyć. Nowelizacja ustawy ma usprawnić system obrotu ziemią rolniczą i szybkie rozdysponowanie gruntów Zasobu Własności Rolnej Skarbu Państwa. Pomóc w tym mają przede wszystkim wyłączenia z dużych obszarowo (od 429 ha) dzierżawionych nieruchomości 30% powierzchni użytków rolnych będących przedmiotem dzierżawy.
Czy rzeczywiście grunty te trafią do rolników indywidualnych? Zdaniem członków rady powiatowej Wielkopolskiej Izby Rolniczej w Gostyniu, niekoniecznie. Jak wynika z danych, które przedstawili na swoim posiedzeniu, większość gruntów wyłączonych do sprzedaży w tym powiecie, jest objętych roszczeniami. Jeśli znajdą się spadkobiercy, to oni, jako pierwsi, będą mieli prawo nabyć ziemię. To może być niezła furtka dla spółek handlowych, które pośrednio przejmą grunty. - To wygląda tak, że spadkobierca umawia sie z biznesmenem i mówi: „dajcie mi najpierw kasę, żebym wykupił, a potem możecie ode mnie odkupić”. Oficjalnie nikt nie narusza prawa i to jest najgorszy problem - stwierdził mieszkający w Pępowie Maciej Maciejewski z rady powiatowej WIR w Gostyniu. Dokument skrytykował również Antoni Grzebisz z Bodzewa, przewodniczący tamtejszej rady. - Daje on tylną furtką reprywatyzacji pod płaszczykiem pewnej akcji dobroczynnej dla rolników. Rzecz jest medialnie sprzedawana jako duży ukłon rolnikom, a realia są inne. Podczas tworzenia ustawy, swoich wpływów użyli lobbiści i wyszedł nieudany dokument - powiedział. Dodał, że nie rozumie polityki rolnej w naszym kraju. - Dziwne jest, że przez 20 lat istnienia wolnej Polski nie zadbano o to, by rolnik miał ziemie i mógł się upełnorolnić, powiększyć gospodarstwo. Były takie możliwości. Mogła być przeprowadzona reforma rolna, podobnie jak to miało miejsce w latach 20 - tych XX w. Państwo chciało, żeby rolnicy mieli perspektywy rozwojowe. W tej chwili dotyczy to tylko pewnej części rolników, którym udało się powiększyć gospodarstwo - tłumaczył. Zdaniem Kazimierza Nowaka z Ponieca, tak czy owak, grunty nie wpadną w ręce indywidualnych rolników. Wykupią ją spółki handlowe bądź więksi właściciele gruntów rolnych. Jeśli nie poprzez spadkobierców, to w drodze przetargu. W końcu wygra ten, kto zaproponuje wyższą cenę. - Pojawiły się spółki, które handlują ziemią. Jeszcze ANR nie ogłosiła przetargu, a one już ogłoszają w Internecie, że sprzedają ziemię, której jeszcze nie kupili. Ziemia przejdzie w ręce spółek z kapitałem zagranicznym albo biznesmenów. My jako rolnicy nie otrzymamy nic - mówił.
Rada powiatu gostyńskiego Wielkopolskiej Izby Rolniczej postawiła przed sobą zadanie - pomoc w pozyskaniu gruntów przez indywidualnego rolnika. - Poprzez Agencję Nieruchomości Rolnych powinniśmy pozyskać informacje na temat tego, do jakich działek są roszczenia. W dalszym etapie, dotrzeć do spadkobierców i dowiedzieć się, czy są ewentualnie zainteresowani wykupem gruntów - tłumaczył Antoni Grzebisz. Obszary wolne od wszelkich zależności, powinni zostać jak najszybciej wytyczone na mniejsze działki. - Należy wystąpić do ANR o podział geodezyjny. Ustawa zakłada, że minimalnym pułapem, do które można podchodzić w kwestii podziałów to średnia wojewódzka. U nas wynosi ona 13 ha. Patrząc na lokalną strukturę gospodarstw, jest to nie do połknięcia przez rolnika, dlatego proponuję, żeby w ramach układu działek, do przetargu zostały wystawione grunty o powierzchni około 5 ha. Wówczas większa liczba rolników miałaby szansę skorzystać z oferty - wyjaśniał.
Dorota Jańczak
- Powinniśmy nagłośnić sprawy, jakie zaczynają się dziać na naszym terenie. Problem w tym, że nie będzie przetargów. Wszystko „pójdzie” poza przetargami, bo będzie pierwszeństwo nabycia przez spadkobiercę. I bez żadnych konsekwencji spadkobierca może sprzedać ziemię nawet na następny dzień komuś innemu - mówi Maciej Maciejewski z Rady Powiatowej Izb Rolniczych w Gostyniu.