Koronawirus. Co dzieje się na rynkach rolnych? Co ze wsparciem?
Sektor trzody, bydła, produkcji mleka, drobiu czy ziemniaków. Skutki pandemii widoczne w prawie każdej branży rolnej.
Żywności, w tym roku, z powodu kryzysu wywołanego koronawirusem, w naszym kraju nie zabraknie. Jej produkcja można okazać się jednak droższa. Tym bardziej, że nie jest to jedyny kłopot doskwierający rolnikom. Jeśli do tego dodamy zapowiadaną suszę stulecia - wytworzenie jedzenia pochłonie większe koszty. Pytanie, na kogo przede wszystkim spadną? Konsumentów, państwo czy rolników?
Wydaje się, że pierwsze emocje związane z pojawieniem się koronawirusa i wprowadzeniem stanu epidemii w kraju opadły. Doniesienia dotyczące tego, że z COVID - 19 możemy borykać się jeszcze przez 1,5 roku, zmieniają sposób myślenia o najbliższej przyszłości. Większość z nas uświadomiła sobie, że w tych trudnych czasach nadal trzeba starać się funkcjonować w miarę normalnie. Trzeba zaakceptować stan, w którym się znaleźliśmy, wyjść z domu i po prostu działać.
To samo dotyczy i gospodarki. Tylko czy zawirowania m.in. w handlu krajowym i międzynarodowym, drastyczne obniżenie popytu przez zamknięcie restauracji, hoteli i części sklepów, pozwolą na utrzymanie się jej na, w miarę przyzwoitym, poziomie? Niestety negatywne konsekwencje szalejącego koronawirusa na świecie dopiero odczujemy.
Dotyczy to także rolników. Dziś, większości ludzi interesuje jedno - czy nie zabraknie żywności. Organizacja Narodów Zjednoczonych do spraw Wyżywienia i Rolnictwa (FAO) stwierdziła, że globalny kryzys żywnościowy jest możliwy.
- Chyba że zostaną podjęte szybkie działania w celu ochrony najbardziej wrażliwych kwestii, utrzymania globalnych łańcuchów dostaw żywności i złagodzenia skutków pandemii w całym systemie żywnościowym - dodała FAO.
Rządzący w Polsce, jak i w Unii Europejskiej zapewniają, że pewne procedury są podejmowane, ale czy skutecznie? O interwencyjny wykup surowca apelują już hodowcy bydła, drobiu i producenci mleka. Nie rozumieją (co prawda istniejącego od lat) mechanizmu, w którym ceny żywności spadają - ale tylko w skupie, bo w sklepach konsumenci płacą nadal tyle samo, co przed zawirowaniami, a czasem i więcej.
Minister rolnictwa szumnie zapowiadał, że będzie przypatrywał się rynkowi i w razie nieuczciwych praktyk u pośredników - podejmie stosowne kroki. Sprawą zajmuje się Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Powołano nawet zespół, który zajmuje się nieuzasadnionym wzrostom cen żywności i produktów higienicznych. Pracownicy UOKiK oraz Inspekcji Handlowej monitorują ceny w Internecie oraz w sklepach, w tym sieciach handlowych.
To nie wszystko. W tzw. tarczy antykryzysowej (której nazwa jest już tak popularna w Polsce, jak słowo: koronawirus) pojawił się pakiet dodatkowych rozwiązań prawnych umożliwiających interwencję w przypadku stosowania przez sklepy nieuczciwych i wygórowanych cen za sprzedawane towary. Poza tym przewidziano możliwość ustalenia przez ministrów zdrowia, gospodarki i rolnictwa maksymalnych cen lub maksymalnych marż hurtowych i detalicznych, stosowanych w sprzedaży towarów lub usług. Żadnych konkretnych działań, póki co, nie poczyniono (przynajmniej w sektorze rolno - spożywczym).
Pomoc ze strony państwa
W tarczy antykryzysowej poświęconych jest także kilka innych zapisów. Dotyczą one zwolnienia ze składki KRUS na trzy miesiące, zasiłku opiekuńczego na dzieci w wysokości 32,41 zł dziennie (do 3 maja), wydłużenia okresu ważności orzeczeń dot. niezdolności do pracy, pokrycia przez państwa składek ZUS osób zatrudnionych przez rolnika czy dofinansowania zatrudnienia.
Co ciekawe, duże zainteresowanie wzbudził punkt dotyczący przysługiwania rolnikowi w kwarantannie zasiłku w wysokości 1300 zł. Okazało się jednak, że akurat ten zapis nie został przegłosowany, dlatego nadal nie wiadomo, czy jakikolwiek rolnik otrzyma z tego tytułu pieniądze. Obowiązujące przepisy nie przewidują przyznawania ubezpieczonym rolnikom świadczeń w kwocie 1.300 zł z powodu poddania się kwarantannie. Kiedy zatem rolnicy będą mogli ubiegać się o to świadczenie? Tego niestety nie wiadomo. Nie jest pewne też czy rolnicy, którzy obecnie przebywają w kwarantannie będą mogli ubiegać się o środki w okresie późniejszym.
- W związku z tym, iż prace legislacyjne toczą się w obecnej chwili, to należy poczekać z odpowiedzią na to, pytanie do ostatecznego uchwalenia przepisów w tym zakresie - podała Teresa O’Neill wicedyrektor i rzecznik prasowy KRUS.
Pomoc ze strony UE
Największa organizacja zrzeszająca rolników w Unii Europejskiej - Copa i Cogeca zwraca się co jakiś czas z apelami do Komisji Europejskiej o uruchomienie dodatkowej puli środków na wsparcie rolnictwa. Z komunikatu prasowego z 7 kwietnia dowiadujemy się, że nie jest łatwo przekonać do tego unijnych rządzących.
- Jesteśmy rozczarowani, że podczas wczorajszego spotkania SCA (Specjalnego Komitetu ds. Rolnictwa) nie została podjęta żadna decyzja w sprawie wsparcia dla sektora rolnego - podał Pekka Pesonen, sekretarz generalny Copa i Cogeca.
Organizacja podkreśliła, że najbardziej negatywny wpływ na sektor rolny miało nagłe zamknięcie większości usług gastronomicznych na kontynencie. Skutki Covid-19 odczuwane są w wielu sektorach produkcji rolnej: wołowej, mleka, wieprzowiny, drobiu, zbóż, ziemniaka, owoców i warzyw oraz kwiatów.
Sektor mleczarski
W przypadku rynku produktów mlecznych nastroje są bardzo negatywne, a ceny spadają w szczycie sezonu. Stawki niektórych produktów mlecznych dramatycznie spadły, w tym ceny odtłuszczonego mleka w proszku, które gwałtownie zbliżają się do poziomu ceny interwencyjnej. Wywiera to już ogromną presję na ceny zbytu.
- Nie możemy dopuścić do dalszego pogarszania się sytuacji na rynku mleka UE. Producenci mleka i ich spółdzielnie nie są w stanie ponieść konsekwencji kolejnego kryzysu, który nastąpił tak szybko po poprzednim. Nie mogą być pozostawieni sami sobie. Komisja Europejska i państwa członkowskie mają obowiązek działać już teraz - zaapelował Thierry Roquefeuil, przewodniczący grupy roboczej „Mleko i produkty mleczne” Copa i Cogeca.
Czytaj także: Prokurator umorzył postępowanie w sprawie federacji bydła
Sektor wołowiny
„Koronakryzys” również poważnie uderzył w unijny sektor wołowiny i cielęciny. Z powodu utraty kanałów zbytu w gastronomii i cateringu, europejskie kawałki o wysokiej wartości, w tym cielęcina, straciły rynek i doświadczyły znacznego spadku popytu i co za tym idzie, wzrostu kosztów i nieuniknionych, poważnych konsekwencji cenowych.
W wyniku wprowadzonych ograniczeń a także z powodu obaw kierowców o swoje zdrowie i życie występują trudności transportowe i logistyczne uniemożliwiające sprzedaż na unijnym rynku. Te same problemy praktycznie uniemożliwiają eksport tego mięsa do państw trzecich. Polska Rada Sektora Wołowiny podkreśliła, że brak możliwości umieszczenia na rynku UE mięsa wołowego jest zachwianiem jednej z podstawowych zasad traktatowych, jaką jest zasada swobody przepływu towarów. Dlatego unijni, w tym i polscy producenci wołowiny zwrócili się do Komisji Europejskiej z wnioskiem o zastosowania przez nią mechanizmu interwencji publicznej.
- Zakup interwencyjny mięsa wołowego może być zarówno znakomitym stabilizatorem sytuacji rynkowej, jak i stworzyć możliwości zmagazynowania tego mięsa jako rezerw - napisał Jerzy Wierzbicki, przewodniczący Rady Sektora Wołowiny w liście do komisarza Janusza Wojciechowskiego.
Po ogromnych spadkach cen żywca wołowego w marcu i na początku kwietnia, obecnie utrzymuje się raczej na stałym poziomie. To wcale jednak nie oznacza, że sytuacja w tym sektorze ustabilizowała się.
TUTAJ ZNAJDZIESZ AKTUALNE CENY ŻYWCA WOŁOWEGO
Sektor wieprzowiny
Wydaje się, że produkcja żywca wieprzowego oraz przetwórstwo mięsne w krajach Unii Europejskiej przebiega bez większych zakłóceń. Problemem jest jednak sprawna logistyka na rynku wewnątrzunijnym oraz eksportowym na rynki trzecie. Zawirowania logistyczne w związku z szerzeniem się koronawirusa przełożyły się na ceny skupu żywca wieprzowego w UE. Tym samym negatywnym echem odbiły się na krajowy rynek. Stawki proponowane przez skupy z tygodnia na tydzień spadają. 22 kwietnia na największej niemieckiej giełdzie ustalono, że cena tucznika przez kolejne siedem dni będzie wynosić 1,75 euro/kg (klasa E).
W ciągu tygodnia cena spadła o 0,09 euro/kg. Tak niskiej kwoty w tym kraju nie było od lipca ubiegłego roku. W Polsce w tym czasie za tucznika płacono średnio 5,30 zł/kg. Aleksander Dargiewicz z Krajowego Związku Pracodawców Producentów Trzody Chlewnej POLPIG wyraził nadzieję, że powolne znoszenie restrykcji będzie sprzyjało normalizacji rynku.
- Na światowym rynku wieprzowiny obserwujemy stopniowy wzrost chińskiego importu wieprzowiny, który jeszcze nie zaznaczył się wzrostem cen skupu żywca wieprzowego w krajach unijnych. Życie w krajach azjatyckich powoli wraca do normalności. Pracownicy wielu firm stawili się do pracy. Niektóre restauracje wznawiają swoją działalność. Pozytywne informacje z Chin oraz niektórych państw europejskich, znoszących stopniowo restrykcje, dają nadzieję na normalizację wymiany handlowej i ograniczenie skutków pandemii COVID-19 - stwierdził Aleksander Dargiewicz z POLPIG.
Copa Cogeca zwróciła uwagę, że sektorowi potrzebne są programy prywatnego przechowywania prosiąt wcześniej sprzedawanych poprzez kanał horeca (sektor hotelarsko - restauracyjny), by uniknąć niszczenia żywności.
Sprawdź aktualne ceny żywca wieprzowego TUTAJ
Sektor drobiarski
Alarm w połowie kwietnia podnieśli producenci drobiu. Podali, że ceny skupu są dramatycznie niskie, a chętnych na zakupy i tak trudno znaleźć. Hodowcy alarmują, że jeśli sytuacja się nie zmieni, będą zmuszeni do utylizacji zwierząt. Najpierw ptasia grypa, a potem i koronawirus wpłynęły na trudną sytuację w branży drobiarskiej. Jej efektem jest przetrzymywanie żywca drobiu przez bardzo dużą liczbę ferm drobiu. Ptaki muszą być skarmiane w nieplanowanym wcześniej okresie, co negatywnie wpływa na rentowność produkcji.
Branża drobiarska domaga się natychmiastowej interwencji na rynku i zdjęcia nadwyżek mięsa.
- To jest żywność bardzo dobrej jakości, chwilowo nadmiarowa w Polsce, co nie znaczy, że niepotrzebna gdzieś indziej. Nasza propozycja dotyczy zdjęcia z rynku nadmiarowej ilości drobiu poprzez uruchomienie skupu interwencyjnego i wysłanie tego towaru w rejony gdzie brakuje żywności np. na południe Włoch, nawet w formie darowizny - powiedziała Anna Zubków z Polskiego Związku Zrzeszeń Hodowców i Producentów Drobiu oraz wiceprzewodnicząca grupy roboczej Copa-Cogeca „Jaja i drób”.
Problem dotyczy nie tylko mięsa drobiowego, ale także jaj wylęgowych, które także nie są odbierane przez wylęgarnie. W efekcie trzeba je będzie także utylizować, bo, zgodnie z unijnym prawem, takie jaja nie mogą być sprzedane do konsumpcji. Zdaniem hodowców drobiu taki towar należałoby czasowo spożytkować np. na proszek jajeczny.
- Obawiamy się, że obecny kryzys odbije się negatywnie w przyszłości, gdyż stracimy znaczną część stad reprodukcyjnych, a odbudowa własnego zaplecza piskląt będzie trwała latami - dodała Anna Zubków.
Sektor zbóż i oleistych
Ceny zbóż na rynkach międzynarodowych wzrastają. Mimo to w niektórych regionach UE obserwuje się ich spadek. Głównym problemem jest transport zbóż i roślin oleistych.
- Pomimo pewnej poprawy po wprowadzeniu wytycznych komisji w sprawie zarządzania granicami, wciąż spotykamy się z pewnymi zakłóceniami. Zapewnianie prawidłowego funkcjonowania rynku jednolitego jest kluczowe - podała Copa Cogeca.
Nasz kraj raczej należy do tych, gdzie stawki idą w górę. Niektórzy sądzą, że może być to związane z zapowiedziami suszy. W drugiej połowie kwietnia stawki za pszenicę wzrosły nawet o 40 zł i doszły do wysokości 850 zł za tonę! Z reguły skupy wprowadziły korekty wynoszące 30 zł na tonie. Wzrosły także ceny jęczmienia (640 zł/t), owsa (600 zł/t) oraz żyta (540 zł/t). Za kukurydzę mokrą maksymalnie mogliśmy wówczas otrzymać 380 zł/t, a kukurydzę suchą - 730 zł/t. Pszenica konsumpcyjna w skupie kosztowała najwięcej 850 zł/t, a pszenica paszowa - 800 zł/t. Za pszenżyto proponowano natomiast 700 zł/t, a żyto - 590 zł/t. Cena rzepaku wynosiła 1600 zł/t.
Sprawdź aktualne ceny zbóż TUTAJ
Wzrost cen pasz
Informacja o rosnących cenach zbóż z pewnością nie cieszy hodowców, którzy będą musieli ponieść wyższe koszty na zakup paszy. A, jak podali przedstawiciele sektora drobiarskiego, wytwórnie pasz są właśnie na etapie podnoszenia cen. Copa Cogeca zwróciła uwagę, że do zwiększenia produkcji mieszanek paszowych i tym samym skoków cen przyczynili się sami rolnicy, gdyż zwiększył się popyt zakupowy z ich strony.
- W konsekwencji zapotrzebowanie producentów na materiał wsadowy doprowadziło do wzrostu popytu na składniki białkowe. Inne czynniki wpływające na ceny na rynku światowym wywarły również skutki na sektor śruty sojowej. Ze względu na popyt, ceny śrut sojowej i rzepakowej poszybowały w górę - stwierdziła europejska organizacja zrzeszająca rolników.
Sektor ziemniaków
Z powodu koronawirusa cierpią także niektórzy producenci ziemniaków z powodu nadwyżki tego towaru w niektórych krajach unijnych. Powodem jest m.in. zamknięcie restauracji i tym samym brak zainteresowania ziemniakami przemysłowymi. Ich spożycie w niektórych obszarach spadło o 50-80%.
Z uwagi na brak zbytu rolnicy będą musieli szukać alternatywnych rynków zbytu takich jak pasza dla zwierząt gospodarskich albo metanizacja. Problem jednak w tym, że wielkość tych rynków zbytów jest bardzo ograniczona i nie są opłacalne. Istnieje także ryzyko, że producenci będą musieli niszczyć zbiory. Straty w tym sektorze mogą być zatem ogromne.
Zobaczcie także pierwszy odcinek z cyklu "10 MINUT DLA ROLNICTWA". Rozmowa z kandydatem na prezydenta RP: