Maliny, zboża, rzepak i tłoczenie oleju. Jak to się udaje jednemu rolnikowi?

Uprawia maliny, zboża i rzepak oraz dodatkowo w ramach działalności gospodarczej tłoczy olej lniany i rzepakowy.
Powierzchnia gospodarstwa rolnego obejmuje 10 ha gruntów własnych i około 32 ha dzierżawionych. Na obszarze 5 ha uprawiane są maliny. Kilkanaście lat temu przeważała uprawa odmian owocujących jesienią. Obecnie około 4 ha gruntów zajmują maliny odmian letnich.
Uprawa malin letnich jest bardziej pracochłonna, bo trzeba w rzędach ustawiać słupki i pędy malin nawijać na konstrukcje z drutu lub sznurka – mówi pan Michał. - Maliny odmian letnich wymagają więcej zabiegów pielęgnacyjnych, ale zbiór jest w dogodniejszej porze roku, bo w czerwcu i lipcu, kiedy dni są bardzo długie. Maliny odmian jesiennych są zbierane w okresie, gdy dni są coraz krótsze. Często jesienią pogoda jest deszczowa. Są za to łatwiejsze w uprawie, bo po zbiorach całe pędy naziemne ścina się sprzętem mechanicznym. Ale zdecydowaliśmy się głównie na uprawę malin odmian letnich. Mimo wahań cenowych to jednak maliny zawsze przynoszą dużo większy zysk niż uprawa zbóż.
W całej wsi tylko jedna krowa
Ojciec pana Michała - Sylwester przybył do Wojciechowa- Kolonii w 1978 roku. Od tego czasu z żoną Zofią pracował w gospodarstwie rolnym i dodatkowo poza rolnictwem. Już jako dziecko lubił pracę na wsi i nie wyobraża sobie, by mógł porzucić takie życie. Stale obcowanie z przyrodą dawało mu dużo swobody, możliwość wdrażania swoich pomysłów w unowocześnianie gospodarstwa i przynosiło pełną satysfakcję z codziennych czynności. Od 9 lat pan Sylwester jest emerytem.
- W latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku w gospodarstwie stale mieliśmy dwie krowy, od 10 do 20 świń, był utrzymywany koń jako siła pociągowa, były kury, kaczki, gęsi, całe podwórko drobnego inwentarza- Mleko wydojone rano było wynoszone w bańce do szosy, jechał wozak i zawoził do punktu skupu mleka w Polichnie. Tak było także w każdym z około 140 gospodarstw w Wojciechowie- Kolonii. Na polach masowo w naszej okolicy w tamtych czasach był uprawiany len. W gospodarstwie mieliśmy go około pół hektara. Włókno sprzedawaliśmy w Szastarce i było za to dużo pieniędzy. Wielu rolników we wsi uprawiało po hektarze buraków cukrowych. Rolnicy wozili je do stacji kolejowej w Szastarce i wagonami dalej były dostarczane do Cukrowni Lublin. W tamtych latach wieś tętniła życiem. Rolnicy zarabiali i inwestowali w rozwój gospodarstw. W okolicach było kilka chłopskich cegielni, więc już w latach siedemdziesiątych zniknęła strzecha i drewniane budownictwo. Teraz wszystko się zmieniło. We wsi zostało kilku rolników. Jest tylko chyba jedna krowa. Pozostają puste budynki mieszkalne i gospodarcze, bo młodzież masowo emigruje do miast lub nawet za granicę. Pan Sylwester jest mocno zaniepokojony aktualną, niepewną perspektywą rolników - wspomina pan Sylwester.
W latach 70-tych zaczęło się od 5 ha malin
W latach siedemdziesiątych XX wieku w regionie kraśnickim rozpoczęła się uprawa malin. Dokładnie, przed 50 laty, jesienią 1974 i wiosną 1975 roku dwunastu rolników z gminy Urzędów zdecydowało się założyć pierwsze plantacje, po pół hektara, po 30 arów, niektórzy nawet 80 arów. Dokładnie wtedy posadzono 5,60 ha plantacji malin.
Z tych pięciu hektarów, po latach zrobiło się trzy tysiące hektarów w powiecie kraśnickim, na Lubelszczyźnie jest ponad 13 tysięcy, a w całej Polsce ponad 18 tysięcy ha plantacji. - Ale powierzchnia uprawy malin spada - mówił dr Paweł Krawiec z Uniwersytetu Przyrodniczego w Lublinie podczas jubileuszowej, dwudziestej ogólnopolskiej konferencji Jagodowe Trendy w Kraśniku.
Przed pół wieku rolnicy z Wojciechowa zaczęli zmieniać profil swoich gospodarstw, rezygnując stopniowo z uprawy lnu na korzyść malin. Tak też było w gospodarstwie państwa Matysiaków. Michał Matysiak jest wielkim pasjonatem uprawy malin.
Posiada bogatą wiedzę na temat odmian, nawożenia, pielęgnacji, by móc uzyskiwać rekordowe zbiory. Teraz wiosną plantacje malin prezentują się okazale, aż miło spojrzeć na pagórkowate (bo to początek Roztocza) pola z ich uprawą. Ale pan Michał w dniu zbierania materiału do artykułu (16 marca) mówił, że jeszcze nie wszystko jest zrobione. Za kilkanaście dni plantacje będą jeszcze bardziej dopieszczone.
Maliny dziś trzeba nawadniać
Na działce o 3- hektarowej powierzchni będą zainstalowane urządzenia nawadniające. Sieć przewodów do nawadniania pan Michał rozprowadzi we własnym zakresie. Z rozmowy z rolnikiem można wywnioskować, że wprowadza on wiele pomysłów racjonalizatorskich na terenie gospodarstwa, między innymi z pomocą znajomego przerobił i przystosował ciągnik Ursus C-360 do prac ogrodniczych.
Plantacje malin mają zróżnicowane odmiany, sporo jest tych dawnych, sprawdzonych, dla przykładu na jednej z działek od 18 lat rosną rośliny odmiany Laszka i nadal dobrze owocują. Przeważnie jednak plantacje upraw zmienia się co 8-10 lat, robiąc nowe nasadzenia. Nawodnienie jest konieczne, bo coraz częściej plantatorom dokuczają wiosenne i letnie susze. Tej zimy śniegu w tym regionie prawie nie było, więc nie ma zapasów wilgoci z zimy.
- Bardzo ważne jest zadbanie o plantację jesienią po zbiorze owoców. Wtedy rośliny młode mogą zaatakować grzyby i przędziorki, i będą straty. Nie można do tego dopuścić- mówi pani Barbara, żona rolnika.
Nawet 5 ton rzepaku z hektara
Oprócz malin w gospodarstwie uprawiane są zboża. Pszenica ozima zajmuje obszar prawie 8 ha, rzepak został zasiany na 24 ha, pozostały areał to pszenżyto lub jęczmień. Podobnie jak przy malinach, zboża i rzepaki są racjonalnie nawożone, terminowo opryskiwane, więc plony są zadowalające. Zbiory pszenicy co roku kształtują się na poziomie 6-8 ton, a rzepaku przeciętnie 4,5 tony, chociaż przy sprzyjających warunkach pogodowych udaje się osiągnąć nawet do 5 ton z ha. Gospodarstwo jest w pełni zmechanizowane. Do prac polowych służy ciągnik Zetor Proxima o mocy 90 KM. Przerobiona „sześćdziesiątka” doskonale sprawdza się przy plantacji malin. Ale pierwszy ciągnik Władimirec T-25 w gospodarstwie pojawił się w 1978 roku, w ramach przydziału gminnego.
- W tamtych czasach, gdy w gospodarstwie były zwierzęta, ten ciągnik wywoził w pole rocznie około 30 rozrzutników obornika. Po pagórkowatym terenie było ciężko, ale jakoś dawał sobie radę - dodaje pan Sylwester.
W gospodarstwie nie ma zwierząt od 2015 roku.Olej tłoczy na zimno
Dodatkowym zajęciem Michała Matysiaka jest tłoczenie oleju lnianego i rzepakowego. Robi się to głównie po zakończeniu prac polowych, przed świętami Bożego Narodzenia. Rolnik ma zarejestrowaną jednoosobową działalność gospodarczą. W tym celu zakupił maszyny do tłoczenia i filtracji oleju. Budynek gospodarczy został przerobiony na olejarnię. Pan Michał wykonuje tłoczenie na zimno
- Uwzględniając właściwości prozdrowotne, lepszym rozwiązaniem jest tłoczenie oleju na zimno, niż na gorąco. Niska temperatura nadaje substancji klarowny kolor oraz delikatny zapach. Oleje tłoczone na zimno są bogate w nienasycone kwasy tłuszczowe, które wspomagają pracę serca i układu krwionośnego. Tego rodzaju oleje są cenione przez dietetyków i można je dodawać do gotowych potraw bez stosowania dalszej obróbki - tłumaczy technikę wyrobu olejów pan Michał.
Gospodarstwo jest nowoczesne, ale jednak są dalsze plany jego rozwoju. Rolnik przewiduje zakup większego ciągnika, ale najpilniejszą inwestycją będzie budowa hali na przechowywanie warzyw, które byłyby uprawiane w polu. Rolnik, sprzedając maliny na giełdach w Sandomierzu, Warszawie czy Poznaniu, zaobserwował, że byłby zbyt na uprawiane w gospodarstwie warzywa, takie jak marchew czy cebula.
Państwo Matysiak mają dwójkę dzieci. Córka Amelia ma lat 11, ze wszystkich przedmiotów w szkole najbardziej lubi język angielski i ma najwyższe oceny z tego przedmiotu. 7- letni syn Karol już mocno pasjonuje się rolnictwem.
Zna wszystkie marki ciągników, ma w zabawkach miniaturowe kolekcje traktorów i maszyn rolniczych. Mając już 3-4 lata, wstawał bardzo rano, by jechać ciągnikiem z ojcem do prac polowych. Jego rodzice są jeszcze młodzi, ale na pewno w przyszłości będą mieli godnego pomocnika i następcę w prowadzeniu nowoczesnego gospodarstwa rolnego.
- Tagi:
- rolnik