Anna z winnicy Kojder
Ekologiczna winnica pod Szczecinem, a w tej winnicy Anna Kojder-Ciubak. Poznałam ją dwa lata temu jako członka rodziny Kojderów: córkę Marioli i Marka oraz siostrę Artura. Dzisiaj cała nasza uwaga skupiła się na Annie, a to za sprawą spotkania w ramach cyklu „Zawód? Rolniczka!”. Anna to młoda a zarazem bardzo dojrzała kobieta. Czy zmieniło się coś w jej życiu przez ostatnie dwa lata? Jakie są jej priorytety? O czym marzy? Czy jest coś, co spędza jej sen z oczu?
Spis treści:
Anna Kojder-Ciubak zaprosiła nas na spotkanie do rodzinnej winnicy w Babinku pod Szczecinem. W przyszłym roku obchodzona będzie dziesiąta rocznica powstania tej winnicy. Wąska, polna droga prowadzi nas wśród pól, na których jeszcze niedawno rosło zboże, a teraz na zaoranej powierzchni rozpanoszyły się żurawie. Są ich dziesiątki. Czyżby zbierały się do odlotu? Jest początek września, w powietrzu czuć pogranicze lata i jesieni. Tego dnia dominuje przyjemne słońce, którego promienie załamują się w kurzu za naszym samochodem. Dojeżdżając do winnicy zauważamy po prawej stronie pokaźny budynek. Przed dwoma laty widziałam jego projekt na papierze, dzisiaj króluje nad 8 hektarami winorośli, sprawiając, że miejsce to przypomina mi Włochy. Siedzimy na zacienionym tarasie, popijamy nie wino, a wodę z cytryną, a wszystko to na tle soczystych krzewów winorośli z dojrzałymi kiściami białych i ciemnoniebieskich winogron.
Zmiany w życiu
Pierwszy i ostatni raz widziałam panią Annę przed dwoma laty i nie przyszło mi na myśl, aby spytać ją o jej stan cywilny. Wyglądała na szczęśliwą a zarazem pracowitą nastolatkę. Dzisiaj wiem, że już wtedy była zamężna z Wojciechem Ciubakiem. Historia ich miłości jest wyjątkowa. Poznali się przez internet. Jak mówi moja rozmówczyni: - Może nie jest się czym chwalić, że tak poznałam swojego męża. Takie internetowe poznania kojarzą się z przelotnymi znajomościami, ale ja jestem otwartą i bezpośrednią kobietą. Pamiętam, że na naszym pierwszym spotkaniu chciałam przytulić mojego przyszłego męża, więc otworzyłam moje ramiona, a on po prostu podał mi swoją dłoń – wspomina Anna. Zakochali się z wzajemnością, pobrali, a 9 miesięcy temu przyszedł na świat owoc ich uczucia – Hania.
Hania jest oczkiem w głowie nie tylko rodziców. Kto zobaczy Hanię, ten zakocha się w jej uśmiechu, gadulstwie i gęstej czuprynie w kolorze dojrzałego zboża. Jej pulchniutkie nóżki i rączki zdają się składać z chmur z grupy cumulusów. Gdy widzę, jak Hania pije mleko z piersi swojej mamy, nie mogę uwierzyć, że ta szczupła kobieta o wyglądzie nastolatki i sportowym wigorze jest w stanie wykarmić dziecko. A jednak!
Co zmieniła Hania w jej życiu? - Ojej… Chyba wszystko. Od kiedy zostałam mamą, jestem zupełnie inną osobą. Moje życie jest zupełnie inne – mówi z uśmiechem na twarzy Anna Kojder-Ciubak. Gdy rozmawiamy na słonecznym tarasie, dochodzi do nas odgłos motocykla. To Wojtek – mąż Ani a zarazem tato Hani, który również zaangażowany jest w życie winnicy. Przyjechał z oddalonego o trochę więcej niż 40 km Szczecina, gdzie mieszkają na co dzień, ale już w niedalekiej przyszłości ma rozpocząć się budowa domu, który prawdopodobnie stanie właśnie tutaj w rodzinnej winnicy.
Kobieca i męska energia
Każdy dzień zaczyna się przyjemnie, a to dzięki Hani, która przeważnie budzi się w dobrym humorze. Obie panie docierają do Babinka po śniadaniu i obojętnie co stoi w planie dnia mamy – Hania towarzyszy jej nieodłącznie. Razem przedzierają się między rzędami winorośli, aby narwać winogron, a następnie zbadać zawartość cukru w ich wnętrzu, razem uczestniczą w rodzinnych naradach, planach na najbliższą i dalszą przyszłość, objeżdżają winnicę i obserwują ją pod kątem patogenów oraz konieczności wykonania ekologicznych oprysków ochronnych, razem sprawdzają odliścianie. Zadania bardzo związane są z porą roku i to właśnie od sezonu zależy co jest w nich priorytetowe.
- W laboratorium spędzam najwięcej czasu podczas winobrania oraz fermentacji win. Wtedy to tak naprawdę codziennie trzeba sprawdzać po kilkadziesiąt próbek wina i kontrolować poziom kwasowości i cukru – przyznaje Anna.
Czy jest coś, co jest dla niej w winnicy źródłem stresu?
- Tak. Współpraca z naturą. Z jednej strony jest to piękne zajęcie i kocham przebywać wśród winorośli, a z drugiej strony takie sytuacje, jak wiosenne przymrozki, choroby, ryzyko wystąpienia gradu to jest to, co stresuje mnie najbardziej – przyznaje mama Hani.
Pomimo tych negatywnych aspektów uważa, że praca w winnicy jest dobrym zajęciem dla kobiet, ponieważ występuje tutaj wielozadaniowość. Mało tego: jest przekonana, że kobiety lepiej rozumieją się z winoroślą niż mężczyźni. Męska energia bardziej sprawdza się w winiarni i przetwórni.
Jej ulubione wino
To za sprawą rodziców, czyli Marioli i Marka Kojderów pasja do wina została przekazana następnemu pokoleniu. -Wizja wspólnej misji przekonała mnie najbardziej. Sam projekt winnicy w Polsce był przed dziesięciu laty czymś zupełnie nowym i to na pewno było również takim motorem napędowym - wspomina moja rozmówczyni. Winnica podzielona jest między rodzeństwo, ale rodzice są bezcennymi mentorami. Ulubionym winem Anny jest Johaniter. Dlaczego właśnie ten szczep?
- To była moja sugestia aby również jego tutaj posadzić. Pamiętam, jak jeszcze przed założeniem winnicy piliśmy wina z niemieckich odmian i ja jako jedyna zachwyciłam się winem z Johanitera. To, co mi się w nim najbardziej podoba, to rześki, świeży, cytrusowy aromat. Te cechy przemówiły do mnie najbardziej. Podoba mi się jego elastyczność w winifikacji. Zrobiliśmy go już na 7 różnych sposobów: spokojne wytrawne, musujące metodą szampańską oraz petNata, jako wino pomarańczowe, wino z późnych zbiorów, dojrzewające w dębowych beczkach, jak i destylat, który już niebawem będzie miał swoją premierę. Mogę powiedzieć, że Johaniter jest moim drugim dzieckiem – wyznaje ze śmiechem Anna Kojder-Ciubak.
Polubić wytrawne wino
Pytam moją rozmówczynię, jak to zrobić, aby przekonać się do wina wytrawnego.
- Myślę, że każdy z nas zaczynał picie wina od bardziej słodkich. To jest taki naturalny proces, że z czasem człowiek przekonuje się do tych bardziej wytrawnych smaków. Nie wiem dlaczego, ale w Polsce istnieje przekonanie, że nasze wina są cierpkie i kwaśne. Jeżeli w winie jest zachowany dobry balans między cukrem resztkowym a kwasowością, to wina wytrawne można pić z przyjemnością – tłumaczy z wyrozumiałością a zarazem znajomością tematu Ania.
A za 20 lat…
Proszę moją gospodynię aby spróbowała wyobrazić sobie, jak będzie wyglądało jej życie za 20 lat. Zastanawia się niedługą chwilę i mówi: - Mam nadzieję, że będziemy mieszkać w swoim domu przy winnicy i może – co jest moim ogromnym marzeniem – uda się start w olimpiadzie w ujeżdżeniu. Podczas naszego objazdu po winnicy robimy porządny stop przy koniach, które poznają swoją panią i przybiegają do niej żwawo pomimo panującego upału. A Hania? - Hania może robić co chce. Może jeździć konno lub jak tato - na motocyklu. Jeśli będzie chciała pływać lub tańczyć, to oczywiście niczego nie będę jej bronić – mówi a ja dodaję, że do wyboru ma przecież jeszcze winnicę. Obie śmiejemy się serdecznie i przechodzimy do pytań…
O co chodzi w życiu?
- Myślę, że w życiu chodzi o to, aby je przeżyć w taki sposób, aby dawało jak najwięcej radości. Nawet jeśli są jakieś zawirowania czy przykre zdarzenia, to aby wyciągnąć z tego jakiś pozytyw.
Gdybym jeszcze raz miała wybór to…
- Nie wiem, czy cokolwiek bym zmieniła. To, co się wydarzyło w moim życiu, to akceptuję po prostu. Jestem gotowa na kolejne wyzwania.
Moim największym marzeniem jest…
- Start w olimpiadzie w ujeżdżeniu koni.
Jeśli ktoś mi mówi, że jestem dzielną kobietą to…
- Jestem z tego dumna i cieszę się!
- Tagi:
- winnica
- uprawa winorośli