Te przepisy mają chronić polskich producentów. Od 2026 roku wreszcie poznasz całą prawdę?
Problem, z którym borykają się producenci miodu, został dosadnie przedstawiony w niedawnej interpelacji posła Andrzeja Śliwki, którą skierował do ministerstwa rolnictwa.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Poseł alarmuje o masowym imporcie miodu do Polski z krajów trzecich
Jak zaznacza w swoim piśmie do resortu, import miodu do Polski przewyższa krajową produkcję. Według wyliczeń przedstawionych przez posła, w 2022 roku sprowadzono 27,3 tys. ton, podczas gdy polskie pasieki wyprodukowały 24 tys. ton. Ponad połowa tego importu pochodziła z Chin, gdzie koszt produkcji jest drastycznie niższy (1,13 EUR/kg w porównaniu do ok. 4 EUR/kg w Polsce).
Mało tego, poseł zwraca uwagę na inną niepokojącą kwestię.
- Zgodnie z danymi Joint Research Centre KE (2023) aż 3/4 próbek miodu importowanego z Chin nosi znamiona fałszerstwa. Podobne wyniki uzyskano w badaniach próbek dostępnych na rynku polskim - wylicza w swojej interpelacji poseł.
Problem jest jednak szerszy, dotyczy także Wietnamu, Indii czy Brazylii. Taka sytuacja - jak zaznacza poseł - nie tylko niszczy ekonomiczne podstawy polskiego pszczelarstwa, ale również wprowadza w błąd konsumentów, którzy, tracąc zaufanie do produktu, pozbawiani są dostępu do naturalnego i zdrowego miodu.
Poseł jednocześnie wprost pyta o możliwe zmiany w prawie, które ukróciłyby takie działania - w tym wdrażanie samych dyrektyw unijnych.
Co na to resort?
Minister Stefan Krajewski podkreśla w swojej obszernej odpowiedzi kilka kwestii.
Import miodu do Polski i oznaczenia. Będą zmiany w prawie i nowe etykiety
Najważniejszą zapowiedzią jest wspomniane wdrożenie nowych unijnych przepisów - chodzi o tzw. Dyrektywy Śniadaniowe. Od 14 czerwca 2026 roku wejdą w życie zmiany, które zmuszą producentów do znacznie większej przejrzystości.
W dużym skrócie pozwolą one na zakończenie mylących zdań na miodach typu: "mieszanka miodów pochodzących z UE i spoza UE". Po wdrożeniu nowych regulacji na etykietach miodów mieszanych będą musiały być wymienione wszystkie kraje pochodzenia. I co najważniejsze, kraje te będą wymienione w kolejności od największego do najmniejszego udziału w produkcie, z podaniem procentowej zawartości każdego z nich (z tolerancją do 5 proc.).
Dzięki temu konsument, biorąc słoik miodu do ręki, będzie dokładnie wiedział, ile procent produktu pochodzi z Polski, a ile na przykład z Chin czy Ukrainy.
To jednak nie wszystko. Ministerstwo zapowiada również wdrożenie nowoczesnych metod analitycznych do wykrywania zafałszowań.
Zgodnie ze zmienioną dyrektywą unijną, do 14 czerwca 2028 roku Komisja Europejska ma przyjąć akty wykonawcze ustanawiające zharmonizowane metody analizy, w tym prawdopodobnie badania DNA. Ma w tym pomóc nowo utworzona unijna "Platforma ds. miodu", której zadaniem jest opracowanie systemu identyfikowalności produktu "od ula do stołu" i rekomendowanie najlepszych technik laboratoryjnych.
Jednocześnie, z przepisów usunięte zostaną określenia "przefiltrowany" i "filtrowany". O co chodzi?
- Miód przefiltrowany, to miód uzyskany przez usunięcie obcych substancji organicznych lub nieorganicznych, w tym usunięcie znaczącej ilości pyłku. Tymczasem pyłek, który jest kluczowym składnikiem miodu i elementem łączącym z jego botanicznym pochodzeniem, pozwala na ustalenie pochodzenia geograficznego miodu. Dlatego tak istotna jest nowelizacja ww. rozporządzeń - wyjaśnia minister Krajewski.
Resort rolnictwa przypomina jednocześnie przy tym wszystkim, że już teraz import miodu do Unii Europejskiej jest ściśle regulowany. Miód może pochodzić wyłącznie z państw trzecich, które znajdują się na specjalnej liście i spełniają unijne wymogi bezpieczeństwa i jakości.
Jak wylicza minister, każda przesyłka musi posiadać świadectwo zdrowotne i podlega kontroli na granicy zewnętrznej UE. Za bezpieczeństwo żywności odpowiada Inspekcja Weterynaryjna, a za jakość handlową - Inspekcja Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych.
Co z kolei z pomocą finansową dla polskich pszczelarzy, o którą także zapytał w swojej interpelacji poseł?
Będzie więcej pieniędzy dla pszczelarzy w kolejnych latach WPR
Jak wylicza minister Stefan Krajewski wsparcie dla pszczelarzy realizowane jest ramach Planu Strategicznego dla Wspólnej Polityki Rolnej na lata 2023-2027.
Ważną informacją dla polskich pszczelarzy jest zwiększenie budżetu na kolejne lata. Co ciekawe, w związku z ogromnym zainteresowaniem pomocą (wnioski w 2025 r. opiewały na 57,2 mln zł przy budżecie 43 mln zł), resort podjął decyzję o zwiększeniu budżetu na wsparcie pszczelarstwa o 20 mln zł rocznie w latach 2026 i 2027.
Minister przypomina przy tym o zakresie refundacji, na jakie mogą liczyć hodowcy pszczół. Pszczelarze, którzy zarejestrowali swoje pasieki, mogą liczyć na zwrot kosztów m.in. za:
- szkolenia i konferencje (100 proc.),
- zakup nowego sprzętu, jak miodarki czy dekrystalizatory (do 50 proc.),
- zakup leków do walki z warrozą (do 90 proc.),
- zakup matek pszczelich i odkładów (do 70 proc.),
- analizę fizyko-chemiczną miodu (90 proc.).
Prowadzony jest także program pomocy de minimis (50 zł do każdej przezimowanej rodziny pszczelej), w ramach którego w 2025 roku 41,7 tys. pszczelarzy otrzymało łącznie 73 mln zł.
Minister zaznacza również, że resort prowadzi stały dialog z branżą. W maju 2022 roku powołano Zespół ds. Pszczelarstwa w ramach Porozumienia Rolniczego, który jest forum dyskusji nad kluczowymi problemami. Na jego posiedzenia zapraszani są przedstawiciele środowisk naukowych i państwowych inspekcji, aby wspólnie wypracowywać skuteczne narzędzia walki z fałszerstwami i wzmacniać pozycję polskiego pszczelarstwa na rynku europejskim.
- Tagi:
- pszczelarze
- miód
- pasieki





























