Założyli konopną dżunglę. Sami sterują w niej klimatem [VIDEO]
Bracia Lachowscy - Jakub i Rafał - klika lat temu zdecydowali się na indoorową uprawę konopi włóknistych, mającą na celu pozyskanie kwiatostanów obfitych w CBD i CBG, wykorzystywanych zarówno w branży kosmetycznej, jak i medycznej. - Możemy się, że tak powiem, bawić tutaj w Boga. My ustalamy dosłownie każdy aspekt klimatu - mówi Rafał Lachowski.
Konopna dżungla braci Lachowskich ulokowana została w miejscowości Konopnica na Lubelszczyźnie.
- Obiekt, w którym znajdujemy się obecnie, powstał w 2020 roku, kiedy zdecydowaliśmy, że chcemy zbudować coś na kształt show roomu, gdzie będziemy pokazywali, jak możemy uprawiać rośliny w ściśle kontrolowanym środowisku - opowiada Rafał Lachowski.
Panowie wybrali konopie włókniste ze względu na to, że są roślinami bardzo szybko rosnącymi. W jednym roku - w uprawie indoorowej - jesteśmy bowiem w stanie przeprowadzić wiele cykli wegetacyjnych, nawet do 7.
- Dżungla została zbudowana z 8 kontenerów morskich (łącznie zajmuje powierzchnię 200 m2). - Tak, aby w każdym kontenerze zmieniać tylko jeden czynnik wzrostu - wspomina nasz rozmówca.
Na rynku oświetleniowym bracia Lachowscy działają od 2011 roku. - Niemniej w samej branży doświetlania upraw w kontrolowanym środowisku jesteśmy od 2015 roku. Są to uprawy konwencjonalne, tradycyjne, tak jak: pomidory czy ogórki. Niemniej ze względu na rozwój branży, większość projektów, które obecnie realizujemy na świecie, są to konopie włókniste i też inne niż włókniste, w zależności od legislacji - tłumaczy plantator.
Sterują klimatem
Dżungla rządzi się prawami wyznaczanymi przez braci. - Jesteśmy w tak zwanej farmie indoorowej. Możemy się tutaj bawić w Boga. My ustalamy dosłownie każdy aspekt klimatu. Kontrolujemy to wszystko, począwszy od oświetlenia, dwutlenku węgla, ruchu powietrza, temperatury, wilgotności. My decydujemy, ile razy dziennie będą podlewane rośliny, co będzie działo się z bryłą korzeniową. Przez to, że jest to roślina fotoperiodyczna, my decydujemy, kiedy ona przechodzi od fazy wegetacyjny do fazy kwitnienia - wyjaśnia Rafał Lachowski. Mówi jednocześnie o technologiach, które w dżungli zostały wdrożone. - Po pierwsze jest to oświetlenie ledowe, które sami produkujemy, także mamy tutaj dużą elastyczność w doborze oświetlenia, a nad całą resztą czuwa komputer klimatyczny, który również sami zbudowaliśmy przy pomocy naszych inżynierów i wszystko to jest tu oczujnikowane. Mamy więc sensory dwutlenku węgla, ilość nawilżenia, substratu, pH, pożywki - dodaje. Na podstawie tych wszystkich danych bracia są w stanie obliczać wszelakie wskaźniki służące temu, aby sterować rośliną.
Ze zbytem towaru nie mają problemów
Bohaterowie tego materiału na początku działalności dżungli pozyskiwali ok. 300 gramów suszu konopnego z metra kwadratowego.
- Obecnie jest to około pół kilo, oczywiście w zależności od odmiany i sposobu prowadzenia rośliny - zaznacza Rafał Lachowski.
Większość suszu konopnego z dżungli braci Lachowskich jest dystrybuowana w granicach naszego kraju. - Niemniej mamy też już nawiązaną współpracę z klientami z Niemiec, Czech - podkreśla nasz rozmówca. Ze zbytem towaru, jak zaznacza Rafał Lachowski, nie ma najmniejszego problemu. - Wszystkie rośliny, które tu widać, to one jeszcze nie są ścięte, jeszcze nie było żniw, a i tak już wszystko zakontraktowane - zapewnia plantator.
Pieczołowicie pielęgnują konopie
Bracia testowali uprawę konopi włóknistych na różnych podłożach.
- Zaczęliśmy od ziemi, później robiliśmy trochę w kokosie. Robiliśmy też w wełnie mineralnej, niemniej wróciliśmy do ziemi. Gdybyśmy mieli uprawiać już (konopie - przyp.red.) na cele stricte medyczne, zgodnie z tą ustawą, która została podpisana w tym roku, wtedy na pewno przeszlibyśmy na wełnę mineralną lub kokos - opowiada Rafał Lachowski.
Pielęgnacja konopi włóknistych w uprawie indoorowej jest dość pieczołowita. - Te konopie, które tu mamy, na polu urosłyby nawet do kilku metrów. U nas one mają między 1,2-1,5 m. Posługujemy się metodą toppingu - tak, aby one rosły bardziej na boki, na kilka szczytów, niż na jeden główny. Robimy cykliczną defoliację, aby pozbywać się liści z dolnych partii, bo kwiaty, które tam rosną, i tak będą, możemy to nazwać, niehandlowe - tłumaczy plantator. Na tym nie kończy. - Nie chcemy, żeby roślina skupiała swoją energię na produkowaniu nam niepotrzebnych liści, niepotrzebnych kwiatów - takich niehandlowych. Dzięki utrzymaniu odpowiedniego klimatu i sterowania tą rośliną, bracia są w stanie ograniczyć produkcję masy zielonej i sfokusować tak rośliny, aby produkowały, jak największe kwiaty, o jak najwyższej jakości. - Dlatego, na przykład, jest pełno tutaj elektroniki, więc każda roślina otrzymuje identyczną ilość światła. Ma tę samą temperaturę liścia, jest odżywiana identycznie, więc możemy w łatwy sposób, na podstawie kilku referencyjnych roślin, dostosować klimat do całego pomieszczenia - tłumaczy plantator.
W dżungli funkcjonuje centralny system nawożenia.
- Jest to bardzo standardowe i przeszczepione, powiedzmy, z ogrodnictwa. Mamy zbiornik A, B oraz kwas - tak, aby dostosować EC (przewodność elektryczna gleby - przyp.red.) i pH. Sprawdzamy, jaka jest temperatura, oczywiście, też wody, żeby nie stresować specjalnie rośliny. Przez to, że uprawiamy w glebie, która ma dosyć dobrą możliwość trzymania wilgotności, zwykle mamy dwa lub jeden cykli podlewania dziennie, ale raczej skupiamy się na jednym - opowiada Rafał Lachowski.
Rafał i Jakub Lachowscy przywiązują bardzo dużą wagę do zdrowotności roślin. - Uprawiamy w sealed roomach. Nie robimy wymiany powietrza z tym, które jest tutaj, z tym ze świata zewnętrznego. Powietrze jest tylko schładzane i osuszone, więc minimalizujemy możliwość pewnych zanieczyszczeń. Zwykle jest tylko jedna osoba na farmie, zmienia swoje ubrania. W związku z tym, aby zachować higienę, zawsze nosimy też rękawiczki - wyjaśnia nasz rozmówca.
Bracia stosują biologiczną ochronę roślin, m.in. dobroczyńca kalifornijskiego. - Robimy to na zasadzie “gdyby coś się wydarzyło” - zaznacza Rafał Lachowski. Do tej pory - odpukać - nie było kłopotów.
- Na szczęście nie mamy problemów, ani z robakami, ani z jakimś patogenami, przez to, że jest to klimat jak najbardziej chroniony - wszystko zamknięte. Uprawy są podzielone na kilka pokoi, także nawet gdyby wydarzyło się coś niepożądanego w jednym pokoju, zawsze pozostałe pozostają czyste - mówi plantator.
Zamierzają rozwiajać uprawę
Jakub i Rafał Lachowscy zamierzają rozwijać indoorową produkcję konopi włóknistych.
- Chcielibyśmy ją rozwinąć w większym budynku, żeby prowadzić testy, bo to wszystko i tak jest to głównie uprawa testowa, żeby prowadzić testy w lepszym klimacie, o większej kubaturze, bo wtedy mamy większą bezwładność klimatu i jest łatwiej go utrzymać, łatwiej nim sterować. Tutaj jesteśmy ograniczeni tylko konstrukcją kontenera, przejścia są dosyć wąskie. Gdybyśmy tu mieli nawet kilkanaście centymetrów w górę lub na boki, bylibyśmy w stanie uzyskać bez większych nakładów większy plon - zaznacza nasz rozmówca.
Zdaniem Rafała Lachowskiego, uprawa konopi włóknistych - zarówno outdoorowa, jak i indoorowa, jest przyszłościowa. - Ta roślina przez wiele lat żyła sobie gdzieś na marginesie. Teraz zauważa się jej wiele plusów. Nie tylko jeżeli chodzi o to, co my tutaj robimy, bo nasza działalność jest dosyć niszowa. Jeśli chodzi o produkcję kwiatostanów, białko konopne, znam firmy, które białko konopne produkują już jako alternatywę do białka mięsnego i wchodzą do różnych sieci spożywczych, i to cieszy się naprawdę dobrą odbiorem. Nawet w jednej restauracji w Lublinie już można zjeść burgera konopnego - opowiada plantator. Na tym nie kończy.
- Konopie rosną dość szybko, szybko metabolizują biomasę, więc możemy robić z niej wiele różnych produktów i jest. Nie są aż tak trudne w uprawie, jak to by mogło się wydawać, wystarczy po prostu trzymać się pewnych wytycznych - dopowiada.
Zobacz także:
Konopie - uprawa na trudne czasy [VIDEO]