Pasja, biznes i żywność antyrakowa. To wydarzenie potwierdza siłę rolnictwa ekologicznego
Pierwszy dzień konferencji ROL-EKO w Szreniawie udowodnił, że współczesne rolnictwo to znacznie więcej niż tylko uprawa ziemi. To swoiste pole bitwy, na którym rolnicy muszą walczyć z coraz większymi wyzwaniami klimatycznymi, ale i... twardą ekonomią.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Z drugiej jednak strony - nie brakuje przy tym wszystkim pasji, innowacyjnych rozwiązań i coraz większej świadomości, że odpowiednie wybory - właśnie w kontekście systemów uprawy i hodowli - mają bezpośrednie przełożenie na zdrowie nas wszystkich.
Fundamenty konferencji ROL-EKO
Przypomnijmy: konferencja naukowa ROL-EKO ma już swoją wieloletnią tradycję, jej korzenie sięgają 1999 roku. Jak przypominała Katarzyna Bartłomiejczak z Poznańskiego Instytutu Technologicznego, tegoroczna, jubileuszowa edycja ROL-EKO to tak naprawdę połączenie pięciu konferencji, które były organizowane przed laty w dawnym Przemysłowym Instytucie Maszyn Rolniczych w Poznaniu.
Przez lata kameralne spotkania poświęcone ewoluowały w prawdziwe międzynarodowe, interdyscyplinarne forum. Od kilku lat ROL-EKO odbywa się w kształcie, który znamy dzisiaj - czyli jako swoista platforma dialogu między nauką a praktyką.
Rolnictwo w obliczu suszy
Konferencja była okazją do wymiany poglądów, ale przede wszystkim obfitowała w ciekawe wykłady - na różne tematy, kręcące się jednak wokół szeroko rozumianego rolnictwa zrównoważonego.
Dr hab. Bogdan Chojnicki z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu w swoim ciekawym wykładzie odnośnie pozycji rolnictwa w obliczu zmian klimatycznych nie pozostawił złudzeń: zmiana klimatu nie jest odległą prognozą, a teraźniejszością, która już dziś redefiniuje zasady gry w produkcji żywności. Porównując atmosferę do cieniutkiej skórki na jabłku, obrazowo wyjaśnił, jak gazy cieplarniane tworzą wokół Ziemi coraz szczelniejszą "kołdrę".

Co ocieplenie oznacza dla rolnictwa?
Jednym z rzekomych „zysków” ocieplenia jest wydłużenie sezonu wegetacyjnego. Naukowiec natychmiast ostudził jednak ten optymizm, przypominając o kluczowym problemie.
- Zeszły rok, 2024, mieliśmy rekordowo ciepły. Rośliny mogły rosnąć. I tutaj się kończy dobra informacja. Bo brakowało wody. Rośliny szybko poszły w układ: zrzucam liście i czekam na następny lepszy czas - wyjaśniał obrazowo.
Podkreślił przy tym, że wciąż działa fundamentalne prawo Liebiga (wzrost jest ograniczany przez najrzadszy zasób, dop. red.)
- Może być cieplej, ale jeżeli nam zabraknie wody, to de facto można zastosować najlepsze techniki precyzyjnego rolnictwa, wszystkie możliwe warianty nawozowe i to po prostu nic nie daje - zaznaczał wprost.
Podobnie jest z hodowlą zwierząt. Choć krowy mogą dłużej przebywać na pastwiskach, fale upałów powodują u nich ogromny stres, a gwałtowne opady stwarzają kolejne problemy.
To nie koniec. Wyższa temperatura to także zaproszenie dla nowych szkodników i chorób.
- One tu przychodzą, będą przychodzić i to widać w statystykach - podkreślał.
Co przy tym wszystkim z retencją wody? Profesor był sceptyczny wobec myślenia o wszystkim w kontekście „zatrzymywania”.
- Jak słyszę zatrzymywanie wody albo budowanie zbiorników, to ja do końca nie jestem przekonany, czy to jest akurat najmądrzejsze rozwiązanie, bo po pierwsze woda musi płynąć - zaznaczał.
Ponownie użył błyskotliwej analogii, tym razem finansowej.
- To jak z pieniędzmi. Możemy położyć pieniądze na stole i się w nie wpatrywać. Zgaśnie nam światło, zabraknie nam wody, wyłączą nam gaz. A pieniądz, jeżeli będzie leżał nam na stole, straci wartość - argumentował.
Według profesora Chojnickiego celem nie jest więc budowa zbiorników, w których woda stoi, często bez dostępu dla roślin. Kluczem jest spowalnianie jej odpływu.
- To, co my musimy zrobić w retencji, to tak naprawdę spowolnić wodę - zaznaczał.
Jak to osiągnąć? Przez odtwarzanie naturalnych systemów, takich jak torfowiska i tereny leśne, które działają jak gąbka - hamują szybki spływ wody, pozwalając jej wsiąkać w glebę i stając się dostępną dla roślin.
Ekoschematy, czyli zyski i straty rolnictwa węglowego
Gdy wybrzmiały ostrzeżenia klimatyczne, na scenę wkroczył dr hab. inż. Tomasz Piskier, prof. Politechniki Koszalińskiej, który sprowadził dyskusję na poziom konkretnych, finansowych strat i zysków. Bez ogródek rozprawił się z podejściem do ekoschematów jako wyłącznie źródła dopłat. Jego wykład był lekcją dobrej praktyki rolniczej, w której z rolnikami najlepiej rozmawia się "przez kieszeń".

Najmocniej wybrzmiał temat nawozów naturalnych. - Co śmierdzi w polu, jeżeli stosujemy gnojowicę i obornik? - pytał retorycznie, by po chwili odpowiedzieć: "śmierdzą pieniądze, które rolnicy tracą".
Podawał przy tym konkretne przykłady strat - w kontekście pozostawienia obornika na polu bez przykrycia. Z pryzmy ulatniają się nie tylko substancje odorowe, ale przede wszystkim amoniak i woda.
- To są po prostu tracone przez nas pieniądze - zanaczał profesor.
Jak zaznaczał, ekoschemat nakazujący wymieszanie obornika z glebą w ciągu 12 godzin nie jest zwykłym urzędniczym wymysłem. Ma głęboki sens ekonomiczny.
Według różnych wyliczeń wiosną, przy niższych temperaturach, straty składników pokarmowych z nieprzykrytego obornika mogą sięgnąć 40 proc. A jesienią, gdy jest jeszcze nieco cieplej, straty te mogą wynieść nawet 100 proc.
To jednak nie wszystko. Ulatniający się amoniak tworzy pył zawieszony i przyczynia się do powstawania kwaśnych deszczy. Jak zaznaczył profesor, kwaśny deszcz to jednak nie tylko problem zakwaszenia gleby.
- Co jest dla nas najważniejsze, to uszkodzenie wosku na blaszce liściowej - tłumaczył.
Uszkodzona warstwa ochronna sprawia, że roślina gwałtownie traci wodę, co jest zabójcze w okresach suszy.
- Zamiast pomóc roślinie, to my tak naprawdę jej szkodzimy i to są pewne rzeczy oczywiste, tylko my o tym nie pamiętamy - dodawał.
Rolnictwo ekologiczne a antyrakowa żywność
Po solidnej dawce wiedzy o klimacie i ekonomii, prof. dr hab. Maria Rembiałkowska z SGGW przypomniała o nadrzędnym celu rolnictwa - produkcji zdrowej i bezpiecznej żywności.

Jej wykład był bezkompromisową obroną systemu ekologicznego, popartą twardymi dowodami naukowymi.
- To, co jemy, w ogromnym stopniu decyduje o naszym zdrowiu, a na co dzień niestety o tym zapominamy - zaznaczała wprost.
Powołując się na ogromną metaanalizę z 2014 roku, wykazała, że surowce ekologiczne zawierają o 20-50 proc. więcej prozdrowotnych polifenoli, znacznie mniej pestycydów (o 400 proc.!), toksycznego kadmu (o 50 proc.) oraz azotanów.
Podobnie produkty odzwierzęce z chowu ekologicznego mają o 50% więcej korzystnych kwasów tłuszczowych omega-3 i o 300-400 proc. mniej pozostałości antybiotyków. Prawdziwym przełomem okazały się jednak przytoczone przez nią wyniki badań francuskich naukowców na grupie blisko 70 tys. osób. Wykazały one, że regularna dieta ekologiczna (co najmniej 70 proc. produktów) obniża ogólne ryzyko zachorowania na nowotwory o 25 proc., w tym raka piersi o ponad 30 proc., a chłoniaka nieziarniczego - uwaga - aż o 86 proc.
Głos rolników ekologicznych
Podczas pierwszego dnia konferencji ROL-EKO odbyła się także ciekawa debata z udziałem samych praktyków - czyli rolników ekologicznych.
Paneliści-rolnicy, czyli Anna Mikrut, Andrzej Nowak i Mariola Szymonik - byli zgodni: impulsem do zmiany rolnictwa na to ekologiczne nie są dopłaty, lecz osobista filozofia i troska o zdrowie.

Dla Anny Mikrut, właścicielki ekologicznego gospodarstwa uprawiającego dynie, a na co dzień finansistki, droga do rolnictwa zaczęła się od osobistych doświadczeń.
- Wywodzi się ono z dietetyki klinicznej i mojej pasji do zdrowego stylu życia - przyznała, zaznaczając, że dzięki zdrowej żywności osobiście przeszła ogromną metamorfozę.
Andrzej Nowak, który od ponad 20 lat prowadzi ekologiczną plantację borówki amerykańskiej, zaznaczał, że przełomem było dla niego odkrycie bakterii probiotycznych w rolnictwie. Po zastosowaniu probiotyków zobaczył na swojej plantacji „wielki boom” i stwierdził, że „nie warto już stosować żadnej chemii”.
Mariola Szymonik, prezeska „Zagrody Szczęśliwych Zwierząt”, także zaznaczała, że podjęła swego czasu wyzwanie kierowania 230-hektarowym gospodarstwem, kierując się troską o zdrową żywność dla siebie, rodziny i pracowników.
Podczas debaty dyskutowano również o relacjach z konsumentem, który jest coraz bardziej świadomy, ale wciąż niezwykle wrażliwy na cenę. Przedstawiciele nauki i ośrodków doradczych - dr inż. Tomasz Szablewski (UP Poznań) i Przemysław Lecyk (CDR) - apelowali m.in. o odważniejszą współpracę, podkreślając, że uczelnie i instytucje są otwarte na rozwiązywanie realnych problemów rolników.
Mirosław Raba z EIT Food wskazał z kolei na trzy główne trendy w Europie: biotechnologię, dywersyfikację białka i rolnictwo regeneratywne. Polska ma tu ogromny potencjał.

Debata była oczywiście o wiele szersza, jednak zakończyła się fundamentalną refleksją.
- Zrównoważony rozwój zaczyna się przede wszystkim w głowie człowieka – zaznaczał Andrzej Nowak.
To doskonałe podsumowanie pierwszego dnia ROL-EKO: konferencji, która udowadnia, że przyszłość polskiego rolnictwa zależy od harmonijnego połączenia wiedzy, mądrej ekonomii i autentycznej pasji.



























