Ceny żywca wołowego najwyższe w historii [PODCAST]
Produkcja bydła mięsnego w Polsce to przyszłościowy kierunek. Przemawia za tym wiele czynników: produkujemy coraz więcej bydła mięsnego, zdobywamy kolejne zagraniczne rynki zbytu na polską wołowiną i co najważniejsze - sami coraz chętniej po nią sięgamy.
W jakim kierunku będzie rozwijał się sektor wołowiny? Czy producenci bydła poradzą sobie z coraz większą presją opinii publicznej w zakresie dobrostanu i wpływu hodowli zwierząt na klimat oraz środowisko? Jaka jest obecnie opłacalność prowadzenia takiego biznesu?
Na te pytania odpowiada Jacek Zarzecki, prezes Polskiego Związku Hodowców i Producentów Bydła Mięsnego.
Producenci bydła mięsnego narzekać nie powinni. Borykają się, co prawda, ze wzrostami kosztów produkcji i, w pewnych rejonach Polski, niedoborami paszy, ale ceny oferowane przez skupy żywca są naprawdę przyzwoite.
- Jeżeli ktoś mówi, że dzisiaj produkcja żywca wołowego jest nieopłacalna, to znaczy, że albo ma trudne warunki w gospodarowaniu, albo nie do końca dobrze kalkuluje. Dzisiaj widzimy, że cena żywca wołowego jest najwyższa w historii, bo jest ona wyższa od cen ubiegłorocznych o ponad 50% - mówi Jacek Zarzecki, prezes Polskiego Związku Hodowców i Producentów Bydła Mięsnego.
Hodowlą krów mamek rasy limousine Jacek Zarzecki zajmuje się wspólnie z żoną od 12 lat. W tej chwili posiada 75 krów.
- Moja hodowla bydła mięsnego opiera się głównie o użytki zielone, więc mam nadzieję, że jak najdłużej do końca października, czy do pierwszych śniegów krowy będą przebywać na pastwisku. Później przejdą z pastwiska do obory z wybiegiem, gdzie będą do wiosny – opowiada Jacek Zarzecki.
W jego opinii ostatnie miesiące były sprzyjające dla producentów bydła.
- To był dobry sezon dla hodowców i producentów żywca wołowego nie tylko pod względem ekonomicznym, ale także pod względem tego, że, mimo okresowej suszy, udało się zebrać dużo paszy. Mamy zapas na okres zimowy. Ale też są problemy, bolączki. Widzimy rosnące ceny nie tylko nawozów, paliwa, energii, ale i dodatków paszowych. To niewątpliwie będzie się odbijało na kondycji całego sektora. Dlatego myślę, że możemy być w tym zakresie delikatnymi optymistami - mówi Jacek Zarzecki.
Prezes PZHiBM przekonuje, że sektor bydła mięsnego jest obecnie jednym z najbardziej stabilnych w branży rolnej.
- Hodowla i chów bydła mięsnego, utrzymywanie opasów to jest dzisiaj ten element w rolnictwie, który daje możliwość alternatywnej działalności rolnikom, którzy chcą lub muszą zrezygnować z produkcji trzody chlewnej lub produkcji mleka. Jest to także szansa dla dwóch zawodowców. Producent bydła nie musi się zajmować tylko rolnictwem, ale może także pracować w innych sektorach gospodarki. I coraz częściej tak się dzieje. U nas często zwierzęta od miesiąca maja do miesiąca października przybywają na pastwiskach – opowiada Jacek Zarzecki.
Są też takie hodowle, gdzie bydło przebywa na pastwiskach przez cały rok. Zimą jest tylko dokarmiane.
- Chów otwarty, wypasy, wybiegi to w pewnej części odpowiedzi na to, czego oczekują konsumenci, a więc, żeby zwierzęta były chowane w jak najwyższym dobrostanie. I właśnie hodowla bydła mięsnego w Polsce to spełnia – przekonuje Jacek Zarzecki.
Jacek Zarzecki jest przekonany, że polscy producenci bydła mięsnego w 90% spełniają obecnie najwyższe wymogi Unii Europejskiej, nie tylko w zakresie dobrostanu, ale także w zakresie ochrony środowiska.
Aby otrzymać dopłaty dobrostanowe rolnicy musieli spełniać następujące warunki: zapewnić zwierzętom wypas, powiększyć powierzchnię bytową o 20% i wybieg w okresie jesienno - zimowym. W założeniach ekoschematu dobrostan, który miałby zacząć obowiązywać od przyszłego roku, kluczowy jest natomiast zapis mówiący o utrzymywaniu zwierząt bez uwięzi.
- Jest to odpowiedź na oczekiwania społeczne, ale także na oczekiwania podmiotów, które eksportują z Polski żywy zwierzęta do innych krajów – komentuje Jacek Zarzecki.
Szef PZHiPBM przypomina, że od 2023 roku producenci bydła, spełniający swym zwierzętom ponadstandardowe warunki utrzymania, będą otrzymywać nawet dwukrotnie wyższe dopłaty dobrostanowe.
- Rolnicy widzą ogromną szansę w programie dobrostan zwierząt. Już dziś spełniają te warunki. A, zgodnie z założeniami nowej perspektywy finansowej, będą mogli liczyć na dopłaty ponad dwukrotnie wyższe niż do tej pory. Myślę, że będzie to spora zachęta finansowa do poprawy dobrostanu. Spowoduje to, że coraz więcej gospodarstw będzie skłonnych do spełniania lepszych warunków zwierzętom. Jeżeli do tego dodamy także możliwość wsparcia w ramach II filaru, czyli inwestycje poprawiające dobrostan zwierząt. To będzie naturalna kolej rzeczy, żeby tych gospodarstw będzie więcej - mówi Jacek Zarzecki.
Z pewnością dopłaty dobrostanowe są sporą częścią składową przychodów, jakie trafiają do gospodarstw. Co robić, by te zyski jeszcze bardziej zwiększać?
- Przede wszystkim trzeba przeanalizować warunki, które są możliwe do produkcji w każdym gospodarstwie. Mamy potężny rozrzut, jeżeli chodzi o gospodarstwa, które utrzymują bydło mięsne. W Polsce są to najczęściej gospodarstwa rodzinne, małe, które posiadają około 20 sztuk zwierząt. Posiadając bydło typowo mięsne warto sprzedawać do gospodarstw hodowlanych. Trzeba poza tym wziąć pod uwagę to, czy opieramy się na własnych użytkach zielonych, czy musimy kupować dużo paszy, czy jesteśmy samo samowystarczalni. Każdy rolnik dzisiaj powinien przede wszystkim usiąść z kartką i ołówkiem i przeanalizować, czy dana model prowadzenia gospodarstwa mu się opłaca czy nie, bo jeżeli bilans, ten ostateczny, wychodzi na minus, to znaczy, że trzeba coś zmienić, może system utrzymania bądź żywienia – mówi Jacek Zarzecki.