W jego gospodarstwie: złotnicka biała i rolniczy handel detaliczny [ZDJĘCIA]
- 1/4
- następne zdjęcie
Ten rolnik ma głowę na karku. Michał Chwaliszewski z Nowego Belęcina w Wielkopolsce znalazł sposób na radzenie sobie w trudniej sytuacji na rynku trzody chlewnej. Postawił na rasę rodzimą: złotnicką białą i uruchomił w swoim gospodarstwie rolniczy handel detaliczny. Obydwa pomysły realizuje z sukcesami.
Produkcja trzody chlewnej w cyklu zamkniętym
Michał Chwaliszewski wraz z żoną gospodarują na areale około 40 hektarów, z czego 27 hektarów to ich własność. Znajdują się grunty orne, łąki oraz las. Specjalizują się w produkcji trzody chlewnej w cyklu zamkniętym. Łącznie w ich chlewni znajduje się 40 loch, 17 z nich należy do stada zarodowego - złotnickiej białej.
- W hodowlę rasy rodzimej świń wszedłem około 1,5 roku temu. Od początku pomysł był taki, by mięso przerabiać dla lokalnej społeczności. Jak dotąd wypalił. Zobaczymy, jakie stawki trzody chlewnej będą w przyszłości, czy to będzie opłacalne. Ceny moich wyrobów będą musiały pójść w górę - komentuje Michał Chwaliszewski.
Rolnik rozważa podwyższenie stawek za wyroby nie tylko ze względu na fakt, iż ceny tucznika w skupach wzrosły, ale także z uwagi na wyższe koszty produkcji żywca i przerobu mięsa.
- Ceny prądu, gazu, wody - ogólnie koszty produkcji mocno wzrosły. Ceny koncentratów poszły o 30% w górę, zboża o 80%. To nie jest tak, że świnia dziś w strefie czerwonej kosztuje 7,00 zł i to jest opłacalne, bo tak nie jest. Na tę chwilę świnia musiałaby kosztować około 10 zł/kg, by wszystko w miarę się zamykało - komentuje producent trzody chlewnej.
Niektórzy producenci świń zawiesili działalność
Pytamy w takim razie, jak rolnicy sobie radzili, gdy cena za tucznika wynosiła 3,50 zł/kg? - Mieli po prostu swoje zboże, które młócili w zeszłym roku w żniwa i jakoś to ciągnęli. A gdyby przyszło im kupić teraz pszenżyto po 1600 zł/t, a świnie sprzedawać po 3,50 zł/kg to byliby jakieś 250 zł na sztuce w tył i przez to zamykaliby gospodarstwa - stwierdził Michał Chwaliszewski. Niestety nie wszyscy producenci trzody chlewnej z okolicy pana Michała znaleźli sposób na przetrwanie.
- Niektórzy wygasili produkcję świń, mimo że te gospodarstwa widnieją w Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, jako prowadzące produkcję świń, mają swój numer stada, ale świń w chlewniach już nie mają ani jednej sztuki. W samym Nowym Belęcinie to jest parę tysięcy sztuk trzody mniej - mówi z ubolewaniem rolnik.
Dodaje, że boi się, iż Polska podzieli los Hiszpanii, gdzie, po wieloletniej epidemii ASF-u, pozostały jedynie korporacyjne „molochy” hodujące trzodę chlewną.
- Oby się nie sprawdził czarny scenariusz, że i u nas pojawi się system hiszpański i będziemy do sklepu mięsnego chodzić, jak do muzeum, gdzie schabowy będzie kosztował 50 zł. Mam nadzieję, że do tego nie dojdzie, że rodzime gospodarstwa zostaną. Coś rząd planuje zrobić, dopłacać do loch. Ale powiem krótko: nie chcemy żadnej pomocy, tylko chcemy opłacalne ceny. To co teraz dzieje się z nawozami czy zbożem woła o pomstę do nieba - komentuje Michał Chwaliszewski.
Jego zdaniem szumnie zapowiadane programy pomocy dla rolników niestety spotykają się z negatywnym odbiorem opinii publicznej. - Nie chcemy takich sytuacji, że do miasta docierają informacje, iż rolnicy znów dostali i „czego zatem znów chcą, co im nie pasuje?!” - stwierdza.
- 1/4
- następne zdjęcie