Trzoda chlewna. Tak źle jeszcze nie było
Rozprzestrzeniający się ASF, coraz większy import i fatalne ceny skupu żywca trzody chlewnej. Rolnicy mówią otwarcie – nigdy nie było jeszcze tak dramatycznej sytuacji.
Jak to więc jest z tą gałęzią rolnictwa w Polsce i kiedy tak naprawdę zaczęły się problemy? Warto przyjrzeć się temu bliżej. Pogłowie trzody chlewnej w Polsce spadło pod koniec 2018 r. bardzo mocno. Według Łukasza Czecha, specjalisty ds. Analiz Sektorowych i Rynków Rolnych w Banku BGŻ BNP Paribas przyczyną takiej sytuacji jest duże rozdrobnienie gospodarstw, które nie mogą utrzymać się przy niskim poziomie cen.
- Na Zachodzie Europy gospodarstwa mają dużo większy rozmiar oraz skalę w produkcji. Jednym z rozwiązań rozdrobnienia w Polsce miała być dotacja na rozwój produkcji warchlaków. Gdy natomiast w naszym kraju wystartował program wsparcia odbudowy pogłowia stada podstawowego, niespodziewanie w 2014 r. pojawił się afrykański pomór świń (ASF) - podaje specjalista.
Pomór to choroba, która jest niezwykle groźna dla trzody, powodując u niej nawet stuprocentową śmiertelność. ASF jest nieuleczalny i dotąd nie ma na niego szczepionki. Mimo że wirus nie jest groźny dla ludzi, jego wystąpienie w Polsce w 2014 r. tuż przy granicy z Białorusią, u dwóch dzików, wywołało lawinę kolejnych zdarzeń. Natychmiast zablokowany został eksport wieprzowiny do Chin i w inne miejsca świata poza Unią Europejską, a ceny świń zaczęły spadać. Ponadto wirus systematycznie zaczął się rozprzestrzeniać (także w stadach świń).
- Na rynku trzody od tego momentu pojawiła się niepewność. Z ASF-em jest trochę jak z loterią – może pojawić się nawet w najlepiej prowadzonych gospodarstwach. Ryzyko da się ocenić, wyrazić wartościami, natomiast niepewności nie da się wyrazić liczbami - tłumaczy Łukasz Czech.
I to właśnie kolejne przypadki ASF wywołały jeszcze większy kryzys na rynku trzody chlewnej w naszym kraju. Producenci w obawie przed chorobą przestali inwestować na własną rękę, a afrykański pomór świń dał się we znaki kolejnemu państwu Unii Europejskiej. Pod koniec września ubiegłego roku wirusa wykryto w Belgii. Martwe dziki zostały odnalezione w pobliżu jednej z baz wojskowych i to najprawdopodobniej belgijska armia była przyczyną przemieszczenia się ASF. Na tamtejszych hodowców padł blady strach, jak swego czasu w Polsce, a eksport poza UE natychmiast został zablokowany, co spowodowało, że “masy” mięsa z tego właśnie kraju znalazły swoje miejsce w... Polsce. Wszystko poskutkowało tym, że ceny świń w naszym kraju po raz kolejny spadły, a rolnicy zaczęli się ustawiać w kolejkach przy sprzedaży zwierząt do skupów. Według badań Głównego Urzędu Statystycznego w przeciągu roku - od grudnia 2017 r. do grudnia 2018 r. pogłowie świń w Polsce spadło o 7,4%, a o taką samą wartość wzrosła ilość importu mięsa wieprzowego do kraju. Przyczyną spadku pogłowia świń są oczywiście niskie ceny, ale także większe koszty, jakie rolnicy muszą ponosić w związku z bioasekuracją, która ma zapobiegać rozprzestrzenianiu się wirusa ASF. Jej przepisy zaczęły obowiązywać na terenie całego kraju od 27 lutego 2018 r.
Spowodowały one, że bardzo duża ilość gospodarstw była zmuszona do rezygnacji z chowu trzody, ponieważ koszty, jakie przyniosła za sobą bioasekuracja, były poza ich zasięgiem. Ponadto na wszystkie te czynniki nałożyła się dramatyczna w wielu miejscach Polski susza (najgorzej było w Wielkopolsce), która spowodowała wzrost cen zbóż oraz pasz. Przy cenie 3,50 zł za kilogram żywej wagi rolnicy do jednej sztuki muszą dołożyć nawet 50-80 zł(!)*. Jakby tego było mało, w tzw. międzyczasie ASF w Belgii również zaczął się rozprzestrzeniać – choroba została wykryta u dzików zaledwie kilometr od granicy z Francją. Spowodowało to nerwowość, a jak podał portal Pig Progress - Jeff Trebaol, lekarz weterynarii we francuskim oddziale świń Federation Nationale Porcine (FNP) przyznał, że jeśli choroba zostanie wykryta tylko u jednego zwierzęcia w ich kraju, Francuzi będą musieli pomyśleć o uboju na masową skalę, aby zapobiec dalszemu rozprzestrzenianiu się wirusa. To mogłoby spowodować kolejne masowe transporty mięsa z zagranicy do naszego kraju i kolejne problemy naszych rodzimych hodowców, którzy stają się coraz bardziej zdesperowani. Widać to między innymi w postaci protestów odbywających się w wielu miejscach naszego kraju. Coraz większa liczba właścicieli gospodarstw gromadzi się w AGROUnii – ruchu, którego lider - Michał Kołodziejczak zapowiada stworzenie organizacji silniejszej niż partie polityczne, mającej walczyć o interesy rolników. Wyraźnie przeciwny jego działaniom jest jednak minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski, który wypracowanie rozwiązań z obecnej sytuacji widzi w rozmowach z organizacjami rolniczymi. Negocjacje zostały oficjalnie nazwane “Porozumieniem rolniczym”, rozpoczęły się 20 lutego i mają przynieść wypracowanie rozwiązań wyjścia z obecnego kryzysu. Do tego jednak wydaje się być bardzo daleko…
Bioasekuracja wymaga od rolników m.in.:
ZOBACZ TAKŻE: ASF. Producent trzody: Już raz straciliśmy wszystko
* - zgodnie z kalkulacjami rolniczymi prowadzonymi przez Wielkopolski Ośrodek Doradztwa Rolniczego
- Tagi:
- ceny żywca
- trzoda chlewna
- ASF
- import