Ślimaki - rarytas, który jedzie do Francji
Pozornie wydaje się, że ten dział produkcji nie wymaga dużego zaangażowania. W rzeczywistości przy hodowli ślimaka trzeba wykazać się dużą wiedzą, cierpliwością oraz poczynić dość znaczne inwestycje.
Dla braci Roberta i Artura Nowackich z Wziąchowa (powiat gostyński) hodowla ślimaka to alternatywna forma zarobkowania, na którą zdecydowali się 2 lata temu, choć tą gałęzią produkcji interesowali się już wcześniej. - 17 lat temu widzieliśmy fermę ślimaka we Wrocławiu. Nad rozpoczęciem hodowli myśleliśmy już wcześniej, ale dopiero teraz znaleźliśmy pewnego kontrahenta. Bez tego nie warto interesu otwierać, bo można ślimaki za grosze oddawać - tłumaczy Robert Nowacki. Hodowcy z Wziąchowa podpisali umowę z polską przetwórnią, której siedziba znajduje się koło Częstochowy. - Przedsiębiorstwo sprzedaje gotowy produkt do Francji - wyjaśnia Artur Nowacki.
Müller - to rodzaj ślimaka naturalnie występującego w przyrodzie w Europie Południowo - Zachodniej. W naszym kraju raczej go się nie spotka. Chyba, że na fermie panów Nowackich, którzy postanowili zainwestować właśnie w ten, ceniony przez francuskich smakoszy, gatunek. - Jest trudny w hodowli, dlatego nie każdy decyduje się na tę odmianę. Ale dzięki temu jest na niego najlepsza cena - zaznacza Robert Nowacki. Skąd mieszkańcy powiatu gostyńskiego czerpali wiedzę na temat Müllera? - Trzeba rozmawiać z innymi hodowcami, podpytywać, ale mieć również na uwadze, że nie wszędzie są takie same warunki i nie wszystko wychodzi od razu. W dużej mierze uczyliśmy się na swoich błędach - stwierdzają. Założenie ferm ślimaków zaproponowali innym mieszkańcom okolicznych miejscowości. Obecnie produkcja mięczaków znajduje się też w Rojewie, Lutogniewie, Rokosowie, Piaskach, Brennie i Oleśnicy. Spośród nowych hodowców, zdaniem panów Nowackich, przetrwają tylko ci najwytrwalsi. - Dużo ludzi się zraża. Myślą, że jest to proste w utrzymaniu. Ślimaki się wypuści i dalej nic nie trzeba robić. A to nie jest tak. To jest żywe stworzenie. Trzeba się nim zaopiekować, doglądać, pilnować i karmić - zaznacza Robert Nowacki.
Dużo ludzi się zraża. Myślą, że jest to proste w utrzymaniu. Ślimaki się wypuści i dalej nic nie trzeba robić. A to nie jest tak. To jest żywe stworzenie. Trzeba się nim zaopiekować, doglądać, pilnować i karmić
Rozród ślimaka rozpoczyna się w lutym i trwa do końca kwietnia. Młode, tzw. oseski trafiają do tunelu foliowego i tam przebywają do połowy maja. Niezwykle ważne jest stworzenie, w tym okresie, dogodnych warunków do rozwoju. - Chodzi o to, by nie miały za zimno i za ciepło. Na ostatnim etapie cyklu chowu, który trwa do sierpnia bądź września, trzeba stworzyć dla zwierząt paśniki z desek. Ślimaki przebywają na rzepiku - wiosennej odmianie rośliny podobnej do rzepaku. Mięczaki żywią się specjalną paszą, w której skład wchodzą m.in. różnego rodzaju zboża, kreda i witaminy.
Każdy etap w tworzeniu hodowli wymagał od panów Nowackich poczynienia inwestycji. - Posiadamy pomieszczenie do hibernowania reproduktorów, pomieszczenie do rozrodu, dobrze oświetloną i dogrzaną, a jednocześnie z dużą wilgotnością i wentylacją, wylęgarnię oraz tunel do podchowania osesków. Wszystko z dostępem do wody pitnej - tłumaczą.
Mieszkańcy Wziąchowa od końca kwietnia do końca maja zajmowali się także skupem winniczka. W zbiórkę ślimaka angażują się mieszkańcy gminy. - Ten rok był słaby, dlatego że było mało opadów i zimne noce. Najlepsze warunki to deszczowo i ciepło. W tym roku zbiory trwały raptem przez pięć dni. Za winniczka w skupie płaciliśmy 2 zł za kilogram - mówi pan Robert. Dodaje, że są lata, gdy zbiór jest zakazany. - Taki przepis obowiązywał w woj. wielkopolskim dwa lata temu. Chodzi o to, by nie wyginęły całkowicie - zaznacza.
- Tagi:
- ślimaki
- produkcja
- wymagania
- inwestycje