Milion piskląt z Dubina
W ciągu godziny jedna sekserka potrafi przejrzeć nawet 1.000 kurczaków.
- Praca sekserek polega na umiejętnym wyduszeniu fałdy odbytu kurczaka w celu rozpoznania jego płci. Trzeba to robić bardzo delikatnie i z ogromnym wyczuciem, by przy okazji nie podusić bardzo delikatnych wnętrzności pisklęcia. Na początku seksowane kurczaki były brane głównie na fermy, a gospodynie domowe brały wszystkie na „chybił - trafił” - podkreśla Elżbieta Głuszka, sekserka kurczaków, gęsi i kaczek, która pomaga Szymanowskim od prawie 25 lat.
Państwo Szymanowscy przyznają, że praca w wylęgarni jest całodobowa.
- Zawsze ktoś musi być w domu, bo nie daj Boże jakiejś awarii, zwłaszcza prądu. W 2009 roku, przez 5 dni, nie mieliśmy prądu i produkcję musieliśmy utrzymywać z agregatu. O wszystkim trzeba myśleć. Każdą część musimy mieć w zapasie, żeby w razie awarii mieć co użyć - zaznacza Zenon Szymanowski.
Wspólnie z żoną przyznają, że ich praca, jak każda inna, ma swoje plusy i minusy.
- Z pewnością utrudnieniem jest fakt, że często musimy wstawać w nocy lub wcześnie rano. Czasami już o 6.00 przyjeżdżają weterynarze na szczepienia. Jedyny poniedziałek w sezonie kurkowym, który mamy bez wylęgu, to poniedziałek wielkanocny. Musieliśmy tak to zorganizować, bo kto by nam w święto przyjechał po kurki. To jest żywy towar, którego nie można wcześniej przygotować - podkreśla Maria Szymanowska, w przerwie między jednym a drugim telefonem, bo ten dzwoni prawie bez przerwy. - Są dni, że nie zrobię nic w domu czy zakładzie, bo muszę non stop odbierać telefony. Czasami są też sytuacje, że zostają kurczęta i wtedy sama dzwonię do stałych klientów i pytam, czy nie chcą pisklaków wziąć wcześniej niż mają zapisane - dodaje hodowczyni.
Pisklaki trafiają na okoliczny rynek, nie tylko wielkopolski, ale też dolnośląski, lubuski i kujawsko-pomorski. Kupują je zarówno indywidualni rolnicy, jak i hodowcy z dużych ferm.