Maciej Kazek, znany z programu "Rolnik szuka żony", już po pierwszych porodach
Maciej Kazek z Chlebna (Wielkopolska) znany szerokiej publiczności z telewizyjnego programu „Rolnik szuka żony”, opowiada o pierwszych porodach w swoim gospodarstwie.
- Zasiedliliśmy porodówkę 8 lutego. Trzy tygodnie temu były pierwsze porody - opowiada Maciej Kazek.
PORODY U MACIEJA KAZKA - ZNANEGO Z PROGRAMU "ROLNIK SZUKA ŻONY"
Od 39 macior urodziło się średnio po14 sztuk. - Rozbieżność była bardzo duża. Od jednej loszki trafiła się nawet jedna sztuka, od innych - dochodziło nawet do 21. Martwych nie było. Wszystkie maciory się ładnie prosiły. Można było nawet spokojnie wyjść z chlewa, jeszcze lepiej się prosiły. Jestem mile zaskoczony. To są bardzo dobre, opiekuńcze matki - dodaje rolnik.
ZOBACZ TEŻ FILM - PORODÓWKA NA 224 LOCHY I DOKTORAT Z SOI
PROSIĘTA W CHLEWNI MACIEJA KAZKA, JAKIE CENY, JAKIE PLANY, PROBLEMEM DLA HODOWCY JEST ZBLIŻAJĄCY SIĘ ASF
Waga prosiąt, nawet od tych macior, które urodziły 21 prosiąt, wyniosła od 800 g do 1,5 kg. Większość ważyła od 1.300 do 1.500 g. - Prosięta były ładne, duże, wyrównane. Będę je chciał sprzedawać w wadze 30 kilogramów, ale wszystko zależy od tego, jaka będzie sytuacja na rynku - zaznacza gospodarz. Podkreśla, że z produkcją związane są duże koszty. Jest możliwe, że będzie sprzedawał prosięta szybciej - w wadze 20-25 kilogramów, żeby był szybszy obrót pieniądza. Rynek jest bowiem nieprzewidywalny. - Trudno powiedzieć, jak będzie dalej. Dwa miesiące temu prosięta były po 350 zł, a teraz już po 170 zł i jest problem ze sprzedażą. Jestem dobrej myśli i liczę na to, że będzie dobrze. Zobaczymy. Dużo osób rezygnuje z produkcji - zauważa Maciej Kazek. - Może być problem ze sprzedażą warchlaka, ze znalezieniem tuczarza, który będzie chciał go utuczyć. Cena paszy też jest wysoka. Bardziej opłaca się sprzedawać zboże niż „męczyć się” z tucznikami.
Gospodarz liczy na stabilizację cen. - 300 zł - to była zadowalająca cena za warchlaka, takiego 30-kilogramowego. Niczego więcej - ani więcej, ani mniej - bym nie chciał. To by była odpowiednia stawka, taki złoty środek - mówi.
Ogromnym problemem dla hodowców jest ASF. - Jest już coraz bliżej nas - mówi Maciej Kazek. - To też jest trochę niezależne od nas. Jak przyjdą te dziki, to nas zamkną. Wtedy będziemy myśleć, co dalej. Jak już będzie u nas, jak my przecież mieszkamy tak daleko, to już chyba cała Polska będzie objęta tymi strefami.
HODOWCA TRZODY CHLEWNEJ DBA O BIOASEKURACJĘ W SWOJEJ CHLEWNI
Hodowca cały czas dba o spełnianie zasad bioasekuracji. - Mamy strefę brudną, strefę czystą, teraz złożyłem jeszcze wniosek na ogrodzenie wokół chlewni, żeby na terenie siedliska również stworzyć dwie strefy - mówi Maciej Kazek. Budynek wraz ze zbiornikami na paszę będzie w strefie czystej, a siedlisko, mieszalnie pasz i magazyny zbożowe oraz wewnętrzne drogi - w strefie brudnej.