Stanisław Barnaś. Kto ma owce, ten ma, co chce
Samo posiadanie owiec, nawet z dopłatami, nie jest jednak gwarancją sukcesu. Trzeba z nich umiejętnie korzystać, inwestować w rozwój gospodarstwa, mieć pomysł na biznes i … doskonałą recepturę na to, co z mleka owczego można zrobić i dobrze sprzedać. A Stanisław Barnaś wie o owcach i technologii warzenia serów prawie wszystko.
To niezwykle cenne wiedza, a tajniki zawodu przechodzą od setek lat z ojca na syna. - Mój ojciec – mówi baca z Czerwiennego - wypasał owce w Sudetach. Wtedy wszyscy wyjeżdżali albo tam, albo w Bieszczady. Potem transport stał się bardzo drogi i wróciliśmy na Podhale. Dziś pan Stanisław na pastwiska dzierżawi miejscowe łąki. Jest tego prawie 50 ha. Razem z tatą, żoną i siostrą prowadzi rodzinną bacówkę. Rocznie wyrabiają ok. 2 tys. kilogramów sera. Produkcja oscypków to ich główna działalność, a jako że owcze sery to najbardziej rozpoznawalna marka Małopolski, słynąca ze szlachetnego smaku i doskonałej jakości, chętnych na nie brakuje, choć trafiają tylko na miejscowy rynek.
Zanim jednak wypucy się oscypka i zanim na półkach ustawione zostaną w rzędy piękne sery o charakterystycznym kształcie wrzeciona, z jasnozłotą, błyszczącą skórką, trzeba wiele pracy. Tej przy owcach nigdy nie brakuje. Dwa razy dziennie stado zwane kierdlem trzeba wydoić. „Jedno dojenie mi i ojcu zabiera od 1,5 do 2 godzin. Owca daje ok. 60 l mleka rocznie. W lipcu trzeba je też ostrzyc” – opowiada pan Stanisław. By produkcja była opłacalna, owiec musi być dużo. Krowa daje ok. 4,5 tys. litrów mleka rocznie, ale w przypadku owcy to mniej więcej 60 l w ciągu roku. Ze stada liczącego 400 sztuk 170 to zwierzęta będące własnością Barnasiów, 230 owiec baca wypasa dla innych hodowców i na czas jesienno-zimowy wracają one do nich.