Jego świnie są pod ochroną [VIDEO]

Piotr Kowalski to zapalony rolnik, ale też youtuber. Kto nie zna jego filmików z życia farmy, niech żałuje. Jak sam mówi - ma intuicję. Zanim zostali przed 5 laty certyfikowanymi ekologami, gospodarowali z żoną Agatą w sposób zgodny z naturą. - Zanim dowiedzieliśmy się z żoną, że takie gospodarstwa istnieją, to się okazało, że my już tak robimy – stwierdził gospodarz, więc gdy zaczęły się u nich kontrole ekologiczne, praktycznie nie musieli nic zmieniać. Wprawdzie przybyło „trochę” papierów, ale za to jest certyfikat.
Złotnicka pstra
Podstawą ich hodowli jest 8 macior w programie ras zachowawczych i jedna, która jest w tzw. zapasie. Krótko przed naszym przyjazdem oprosiło się osiem z nich, a dziewiąta lada moment miała zamknąć okres wypraszania. Jeszcze chwila, a nastąpi podawanie żelaza, obcinanie kiełków, kolczykowanie i kastracja, przy których tradycyjnie pomaga najstarszy syn Jakub. Słucham zafascynowana opowieści o behawioryzmie świń, jak chociażby o tym, jak małe pchają się po porodzie do sutka, który już przez cały okres karmienia będzie „ich” sutkiem na wyłączność. Jeśli jakieś prosie padnie, jego sutek pozostaje nieruszony i dochodzi do jego naturalnego zasuszenia. Najlepsze sutki znajdują się najbliżej głowy maciory – piją z nich najsilniejsze osobniki i te są najwyżej w hierarchii stada. W wieku od 8 tygodnia życia prosiaki proponowane są do sprzedaży w cenie 550 zł. za sztukę bez względu na płeć. Sprzedaż zapowiadana jest przez Piotra Kowalskiego pouczającą akcją filmową „Kup pan prosiaka”, w której potencjalny kupiec (i nie tylko) może zobaczyć prosięta, ich matki i usłyszeć historię hodowlaną proponowanego stadka.
Co daje hodowanie świń w ramach rasy zachowawczej? - Przede wszystkim bardzo dużą ochronę, jeśli chodzi o czerwoną strefę ASF. Gdy w promieniu 3 kilometrów od naszego gospodarstwa wystąpi ognisko tej choroby, wszystkie świnie są wybijane. Naszych świń nie wolno wybijać, ponieważ przez to, że są rasą zachowawczą, są też pod ochroną, tak jak żubr, bóbr czy ryś – mówi nasz gospodarz.
Białogrzbieta
W Bio Farmie Kolin są 4 krowy: czerwonoboczyste i czarnoboczyste, ale wszystkie z białym grzbietem, czyli białogrzbiete. Piotr Kowalski razem ze swoim znajomym, również hodowcą białogrzbietej, organizują obecnie kampanię na rzecz rozpropagowania wyjątkowego mięsa z tej rasy bydła. - To, że to mięso jest tak wyjątkowe i dobre, nikt nie wie, bo o tym się nie mówi. Mówi się o wołowinie z limousin, z herefordów, z higlandów i to się fajnie sprzedaje. Ale o naszych rodzimych rasach nikt nie mówi., np. o białogrzbietej, która jest rasą ogólnoużytkową, czyli zarówno mięsną, jak i mleczną. Na jej podstawie można stworzyć świetnej jakości wołowinę. Podjęliśmy się tego tematu, bo mamy przecież już mięso z pastwiskowych dorperów, z pastwiskowej złotnickiej pstrej, więc pomyśleliśmy, że pastwiskowa białogrzbieta bardzo dobrze do tego pasuje – mówi z przekonaniem Piotr Kowalski.
Wszystko, co robi, nie jest, jak sam mówi - taśmą produkcyjną lecz manufakturą. Musiał nauczyć się tego sam, łącznie z rozbieraniem mięsa. Dzięki handlowi w ramach RHD i sprzedaży bezpośredniej jest to działalność legalna. Zwierzęta zawożone są do ubojni, w której podlegają ubiciu a ich mięso badaniu, na podstawie którego wystawiane jest świadectwo zdrowia. - Następnego dnia odbieram półtusze i przerabiam u siebie, oczywiście z zachowaniem ciągu chłodniczego. – wyjaśnia Piotr Kowalski. Mięso w sprzedaży kosztuje 70 zł. za kilogram. Gdyby ktoś miał zapotrzebowanie nie na mięso, ale na zacieloną jałówkę, to może takową kupić za 7 tys. zł.
Dorpery
Ta mięsna rasa owiec pochodzi z Afryki Południowej i istnie prawie od 100 lat. Chwalona jest za mięso i skórę, a Piotr Kowalski ma około 100 sztuk dorperów. Wyjaśnia: - Prowadzimy u nas tzw. krzyżowanie wypierające, które ma na celu dojście do 100% czystej rasy, ale nie opartej na naszym krajowym materiale. W Polsce mamy bardzo mało tej rasy, co powoduje, że materiał genetyczny jest spokrewniony ze sobą. To nie jest nic dobrego dla hodowli, dlatego też my sprowadzamy barany rodowodowe z Czech. W chwili obecnej nasze dorpery są w 87% czystej rasy.
W hodowli intensywnej 6-miesięczne jagnięta osiągają wagę poubojową sięgającą 40 kilogramów. Te na Bio Farmie Kolin hodowane są ekstensywnie, więc po 10-12 miesiącach osiągają wagę ok. 20 kg. Wełna dorperów należy do szerstnej, czyli jest przez zwierzęta systematycznie zrzucana, co nie tylko ułatwia ich hodowlę, ale nie generuje dodatkowych kosztów związanych ze strzyżeniem. Szerstność przekłada się również na znakomity smak mięsa tych zwierząt, które ze względu na brak lanoliny w wełnie nie trąci jej zapachem. Po jagnięcinę z kolińskich dorperów w cenie 70 zł. za kg stoi już kolejka smakoszów.
To właśnie owce (początkowo była to rasa kameruńska) gwarantowały utrzymanie rodziny zanim Piotr Kowalski został certyfikowanym ekologiem. Ich rolę w obecnej chwili przejęły świnie.
W dobie ASF, pryszczycy, ptasiej grypy i niebieskiego języka
Wszystkie te choroby dotyczą zwierząt na Bio Farmie Kolin, również kur, gdyż tych jest tutaj ok. 50 sztuk. Jak Piotr Kowalski radzi sobie z zagrożeniami i obostrzeniami chorobowymi? - Myślę, że bio-asekuracja pomaga w tym wszystkim. Przede wszystkim należy minimalizować wejścia i wjazdy na gospodarstwo osób postronnych, trzeba koniecznie stosować maty dezynfekcyjne i oprysk na pojazdy. Myślę jednak, że najbardziej chodzi tutaj o jakość pasz. My nie mamy pasz z zewnątrz, lecz karmimy zwierzęta tym, co sami zbierzemy i przesezonujemy z oddalonych od domu 32 hektarów – wyjaśnia Piotr Kowalski.
Pomocnym w dobie panujących zagrożeń jest przynależność zwierząt do ras zachowawczych, jak chociażby wspomnianej już wcześniej złotnickiej pstrej.
Krzyca i nostrzyk
Przechodząc z jednego pastwiska na drugie, napotykamy na roślinę podobną do żyta, ale drobniejszą od niego. - To żyto krzyca, nazywana również żytem świętojańskim. Bardzo ciekawa i stara roślina podobnie jak płaskurka, orkisz czy samopsza. Zbliżona budową do kłosa trawy, bardzo mało wydajna, ale jadalna dla zwierząt i w postaci mąki dla ludzi. Jest rośliną dwuletnią, więc bardzo dobrze nadaje się na wysiew z innymi roślinami pod pastwisko np. dla owiec. Po wypasie roślina zostaje w ziemi i urośnie w kolejnym roku ponownie. Jeśli nie mamy zwierząt, to możemy wysiać ją jako zboże ozime – mówi gospodarz i dodaje, że na pastwiskach chętnie dosiewa właśnie wspomniane żyto krzycę oraz nostrzyk, lucernę, owies, koniczynę, wykę i garstkę traw pastwiskowych. Tym sposobem wyrasta wartościowa i gęsta masa paszy, która nadaje się zarówno dla świń, jak i dla przeżuwaczy, czyli owiec i bydła.
Regeneratywna, ekstensywna i ekologiczna
Gdy pytam Piotra Kowalskiego, czy z tego, co robią, można żyć, ten nie zastanawia się ani chwili i mówi: - Tak, można. To, co robimy, robimy w sposób naturalny, czyli myślimy kategoriami aby to, co robimy, było dla zwierząt dobre. Dzisiaj wiem, że chodzi o hodowlę ekstensywną, regeneratywną i ekologiczną. Jesteśmy z tej formy bardzo zadowoleni: robimy to, co lubimy i w taki sposób, jak chcemy – kończy z przekonaniem i nutą dumy Piotr Kowalski.
- Tagi:
- krowy
- świnie
- rasy zachowawcze