Hodowla bydła limousine jemu się opłaca [ZDJĘCIA]
Łukasz Paluch dobrze sobie radzi, choć ze środków z UE do tej pory skorzystał niewiele. Bierze oczywiście dopłaty do ziemi, paliwa czy kwalifikowanego materiału siewnego, ale z funduszy inwestycyjnych dotację otrzymał raz, w 2016 roku. Kupił wówczas ciągnik. Na początku miał za mało ziemi na wsparcie z młodego rolnika, potem za dużo na restrukturyzację. ZETOR z dotacji na modernizację spisuje się całkiem dobrze, ale teraz już pewnie wybrałby inną markę, z większą mocą, bo teren jest górzysty. - Choć z drugiej strony – mówi – serwis byłby znowu droższy.
Chwali za to nowe przepisy, które ułatwiły rolnikom dostęp do rynków zbytu. Pojawiło się sporo klientów indywidualnych, mięso można też sprzedać do restauracji. To lepszy zarobek, bo bez pośredników. Im sprzedaje się mięso po 10 zł za kg, a bezpośrednio konsumentowi po 30-40 zł. - Jestem znany w okolicy. Chętnych nie brakuje. Gdy rozejdzie się informacja o oboju, kolejka już czeka – cieszy się pan Łukasz.
Rolnik z Wiśnicza Małego chciałby skorzystać z modernizacji w obszarze C. Przydałaby się owijarka samozaładowcza i rozrzutnik do obornika. Nowy nabór – poza budową i remontem budynków inwentarskich - otwiera możliwości zakupu także maszyn, ciągników i urządzeń dla rolników prowadzących produkcję roślinną. W najbliższym czasie pan Łukasz chce też dokupić 10 jałówek i wymienić byka, by wprowadzić "nową krew". Docelowo myśli o 50 matkach. Potrzebny mu jest również magazyn paszowy. Na Targach AGROTECH w Kielcach oglądał już konstrukcje, które z pewnością zdałyby egzamin w jego gospodarstwie.
Na pytanie o ewentualną organizację rynku z innymi rolnikami, do której tak namawia ostatnio minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski, pan Łukasz rozkłada ręce. - Nie ma tu innych rolników z takim areałem. Tu, we wsi tylko ja jeden. Teraz prowadzę gospodarstwo sam i sam za nie odpowiadam – mówi szczerze. Nie zatrudnia nawet pracowników, bo trudno nająć kogoś odpowiedzialnego i znającego się na pracy. - Jak trzeba, pomaga mi wuj, ale przy Limousin nie potrzeba na szczęście dużo ludzi – przyznaje.