Franciszek Garbarczyk - jego pasja to pszczelarstwo
„Kiedyś było więcej miodów, ponieważ gospodarze zaniedbywali strukturę rolną. Więcej było na polach chwastów, modraków w zbożach. A obecnie plantacje są tak czyste, że pszczoły nie mają jak nazbierać nektaru” - stwierdza Franciszek Garbarczyk, pszczelarz z Kowalewa.
Produkty pszczele cenimy za wysokie walory zdrowotne i odżywcze. Odczuwamy to zwłaszcza w okresie zimowym, kiedy wzrasta zachorowalność na przeziębienia. O specyficznych właściwościach miodu wiedziano już w starożytności, kiedy to Egipcjanie wykorzystywali go do leczenia ran oraz wkładali do grobowców faraonów. Ten produkt w swoim składzie zawiera w dużym procencie łatwo przyswajalne przez organizm cukry proste, mikroelementy, kwasy organiczne, enzymy oraz inne składniki mineralne. Bardzo pozytywnie wpływa na rozwój psychiczny i umysłowy, podnosi odporność na choroby. Wspomaga też na układ oddechowy, krwionośny i jest bardzo przyjazny dla serca. Patronem pszczelarzy jest duchowny Święty Ambroży, który, jak podają dawne zapiski był postacią cieszącą się wielkim autorytetem w społeczeństwie. Do dziś powtarzanych jest wiele jego sentencji i aforyzmów, takich jak np. „dobra mowa jest jak plaster miodu”. A pszczelarze wierzą, że „święty Ambroży miodu dołoży”.
Franciszek Garbarczyk z Kowalewa (powiat pleszewski) jest osobą, która o swej pasji, jaką jest pszczelarstwo, może opowiadać niezwykle zabawnie i interesująco przez wiele godzin. - Wszystko zaczęło się w Czarnuszce - mojej rodzinnej miejscowości. To mama była pszczelarką i wniosła w posagu pszczoły w kuszkach, ale jej teść był na wyższym poziomie i miał już ule. Więc trzeba było pszczoły jakoś przełożyć. Niestety, pszczoły nie chciały być w ulach i wciąż uciekały na drzewa. Mama, na szczęście, sytuację opanowała i nauczyła je mieszkać w ulach – śmieje się pan Franciszek. - Po wojnie pszczoły zostały i jeszcze powiększyliśmy hodowlę. Właściwie, początkowo nic nie wskazywało na to, że ja będę zajmował się ulami, ponieważ pracowałem zawodowo w Pleszewie i mój brat Józef zajmował się nimi. Kiedy jednak brat ożenił się, zabrał pszczoły z Czarnuszki do Łasewa. A mama stwierdziła, że przy 8. dzieciach, ma dużo pracy i nie ma czasu. Myślę jednak, że przywiązanie i miłość do pszczół spowodowały, że bardzo tęskniła za nimi, bo cały czas mi powtarzała: „Franek, pszczoły muszą być u nas…” I tak wyszło, że od 1975 roku zacząłem zajmować się pszczołami. Pomimo tego, że pracowałem zawodowo, tak pewnego roku rozhulałem się, że miałem 78 uli. Obecnie mam 50 uli i kontynuuję tradycje pszczelarskie - opowiada. Efekty jego pracy przez wiele lat, praktycznie każdego sezonu, sprawdzała mama Pelagia, która dożyła pięknego wieku - 98 lat. - Do ostatnich swoich dni kontrolowała, jak wypełniam misję pszczelarza. Musiałem jej zawsze pokazać ramkę, bo była ciekawa, ile jest miodu – mówi pszczelarz.
Pan Franciszek nie wie, co to strach przed pszczołami. Z uśmiechem na twarzy stwierdza: Ja się ich nie boję, a one nie boją się mnie! W hodowli pszczół występują różne rasy. Franciszek Garbarczyk polubił krainkę, która jest łagodną pszczołą. Cieszy się, że przy wybieraniu miodu, rojeniu pomaga mu brat Stanisław z Czarnuszki oraz żona Maria, która wykręca miód. - Kiedyś w gospodarstwie prowadziłem hodowlę matek pszczelich, ale ponieważ Agencja Rynku Rolnego dopłaca do matek reprodukcyjnych z pasiek zarodowych, więc nie opłaca mi się samemu hodować. Każdego roku kupuję 15-20 matek reprodukcyjnych, za które agencja zwraca pieniążki. Podobnie jest z lekarstwami na choroby, za które też mamy zwrot – tłumaczy. Pszczelarz boleje nad tym, że są coraz słabsze pożytki. - Kiedyś było więcej miodów, ponieważ gospodarze zaniedbywali strukturę rolną. Więcej było na polach chwastów, modraków w zbożach. A obecnie plantacje są tak czyste, że pszczoły nie mają jak nazbierać nektaru – stwierdza. Na szczęście pasieka pana Franciszka znajduje się w miejscowości Czarnuszka, wśród lasów, gdzie na brzegach rosną krzewy akacjowe. A około 800 metrów od Czarnuszki między Marianowem a Taczanowem jest kilometrowa aleja lipowa. - Ja nie muszę wywozić pszczół na pożytki, ponieważ oprócz akacji i lip w pobliżu mam również dużo rzepaku. W Czarnuszce i okolicy są dobre gleby pszenno-buraczane i rolnicy uprawiają dużo rzepaku, pszenicy i buraków – informuje pszczelarz.
W asortymencie miodów pana Garbarczyka znajduje się miód: lipowy, akacjowy, rzepakowy i wielokwiatowy. Pszczelarz pamięta, jak w 1987 roku miał 300 kg miodu spadziowego i zarobił wtedy dużo pieniędzy, ale taka sytuacja zdarzyła mu się tylko raz. Może kilka słów na co mają wpływ popularne gatunki miodów. Jak prawidłowo spożywać miód? Mówi się, że łyżeczka miodu zjadanego codziennie jest jak szczepionka, która zabezpiecza organizm przed wieloma chorobami. - Najlepiej rano po przebudzeniu wziąć łyżeczkę miodu do ust i tak go smakować jak najdłużej. Miód się wtedy ładnie, wolno rozpuści i dojdzie do żołądka. Proponuję również raz po raz spożyć łyżeczkę pyłku pszczelego. Wziąć go do ust, a on się tak „rozkokosi” po całym przewodzie pokarmowym. Miodem należy się po prostu delektować - radzi pan Franciszek. Ważną zasadą jest również rozpuszczanie miodu w przestudzonej a nie w gorącej wodzie. Warto dodać, że krystalizacja miodu jest naturalnym procesem, a nie spowodowanym dodaniem przez pszczelarza cukru i tak np. miód rzepakowy już po 3 dniach ulega krystalizacji.
Bogaty księgozbiór pana Franciszka zadziwia hobbystów odwiedzających jego dom. Znajdują się tam unikatowe pozycje książkowe, pamiątki z różnych wyjazdów branżowych oraz zbierany od 1953 roku miesięcznik „Pszczelarstwo” Jako ciekawostkę można zaznaczyć, że z całości wydawnictwa brakuje w zbiorach jedynie 3 numerów. Ten niezwykle ciekawy człowiek z Kowalewa pisze także artykuły do wspomnianej wyżej gazety. Spośród wielu otrzymanych odznaczeń, dyplomów, wyróżnień Pan Franciszek najbardziej dumny jest ze statuetki Księdza Doktora Jana Dzierżona. Otrzymał ją w 2012 roku. - Jest to najwyższe odznaczenie wśród pszczelarzy za zasługi dla pszczelarstwa polskiego. Wyższego odznaczenia już nie ma. Zostało to udokumentowane w fachowej prasie, ponieważ sam prezydent polskiego związku pan Sabat wręczył mi tę statuetkę – stwierdza z dumą pszczelarz.
Franciszek Garbarczyk jest członkiem Pleszewskiego Koła Pszczelarzy, w którym jest skarbnikiem. Jak zaznacza - nowy rok będzie dla pleszewskich pszczelarzy bardzo ważny, ponieważ 10 sierpnia 2014 roku odbędzie się 130 lecie istnienia organizacji. Członkowie koła już zastanawiają się nad programem jubileuszu.
Na pytanie czy rok 2013 był dla niego dobry, odpowiada, że bardzo dobry. Ale tak, jak w przysłowiu „szewc w dziurawych butach chodzi”, tak pan Franciszek został bez własnego miodu. Miał tylu klientów, że sprzedał wszystko. Duże ilości miodu z jego pasieki zakupiono nawet do Anglii i Szwecji. - Mam klientów, którzy przejeżdżają do mnie po miody ze Szczecina, Wrocławia oraz okolicznych miejscowości. Ale cieszę się z tego, bo przecież pszczelarzowi o to chodzi, żeby swoje miody sprzedać – podsumowuje Franciszek Garbarczyk z Kowalewa.