Tego nikt się nie spodziewał. Dosadne słowa ministra w sprawie dzierżawy OPR-ów

Posłowie, rolnicy i przedstawiciele rządu spotkali się w Parlamencie, by przedyskutować sporne kwestie dotyczące Ośrodków Produkcji Rolniczej. Czy podczas kilkugodzinnej dyskusji udało się wypracować wspólnie stanowisko?
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jedno jest pewne: było naprawdę gorąco. Minister rolnictwa Czesław Siekierski mógł zaskoczyć zebranych na sali wypowiedzią, że jeśli ktoś posądza go o przekupstwo - niech zgłosi sprawę do prokuratury. Jakie jeszcze padły tam dosadne słowa?
Przetargi o OPR-y
Przypomnijmy, że w sprawie OPR-ów głośno jest od kilku dobrych tygodni. Rolnicy nie godzą się na to, by ziemia i budynki gospodarcze należące do Skarbu Państwa – w nowej formule - trafiły ponownie w ręce byłych dzierżawców.
O tym, iż należy zmienić kryteria w ogłaszanych przetargach na dzierżawę OPR-ów, przedstawiciele różnych organizacji rolniczych zgłaszają resortowi rolnictwa już od dawna. Apele te nie zostały jednak wzięte pod uwagę. Dotychczas nie zmieniono warunków, a do rozstrzygnięcia kilku przetargów na północy Polski już doszło. Jeden z nich – w OT KOWR w Koszalinie - wstrzymano na okres 21 dni, kolejne trzy – w woj. pomorskim sfinalizowano. Pojawia się pytanie, co wydarzy się w tej sprawie w najbliższym czasie?
Rolnicy do ministra rolnictwa: co wam takiego zrobiliśmy?
O swoich wątpliwościach, dotyczących kryteriów przetargowych, rolnicy mówili na posiedzeniu sejmowej komisji rolnictwa. Nie zabrakło mocnych słów i pełnych emocji wypowiedzi.
Rolnicy wielokrotnie zarzucali szefowi resortu rolnictwa, że nie liczy się z ich zdaniem.
- Co wam takiego zrobiliśmy, jako rolnicy, że w taki sposób podchodzicie do nas? Jestem hodowcą, przyjechałem tutaj, dlatego że nie mogę już patrzeć na to, co się dzieje. Mi zależy na hodowli, ale hodowli polskiej, a nie na agroprzemyśle – mówił rolnik Łukasz Buchajczyk.
Minister rolnictwa: OPR-y to tylko 10 tys. ha
Jak do sprawy OPR-ów podchodzi Czesław Siekierski, minister rolnictwa?
- W sprawie podziału ziemi po wyłączanych 30% gruntów i nie tylko, byłem parokrotnie w różnych miejscowościach. Spotykałem się ze wszystkimi, bez względu na to, jaka była sytuacja, czy protestowaliście, czy była normalna rozmowa na szczeblu izby rolniczej. Byliśmy we wszystkich województwach, dlatego proszę nie zarzucać, że nie było dialogu – mówił Czesław Siekierski.
Wyjaśnił, że formuła OPR-ów została stworzona przez poprzednią partię rządzącą
- OPR-y to efekt działalności, w sensie pozytywnym poprzednich rządów. Wtedy była zaproponowana formuła organizacyjna związana z produkcją rolniczą, jaką jest Ośrodek Produkcji Rolniczej. My podjęliśmy kontynuację, bo uważaliśmy, że ten problem trzeba rozwiązać – wyjaśnił.
Przedstawił także liczby.
- 30% wyłączeń to, na dzień 31 marca, dało nam powierzchnię 133 tys. ha, z tego 11 tys. ha zostało przeznaczone dla spółek należących do KOWR, żeby je wzmocnić. 10 300 ha przeznaczyliśmy na OPR-y. To jest tylko 8%. A 122 tys. ha - tj. 84% całego areału przeznaczyliśmy dla gospodarstw indywidualnych – przytaczał dane statystyczne.
Dalej wspomniał o tym, że gdyby z tych 112 tys. ha przekazać w dzierżawę po 20 ha na rolnika, obdarowanych byłoby 5600 gospodarstw.
- Gdyby te 10 tys. ha odnieść do 1200 pracowników, którzy są zatrudnieni w Ośrodkach Produkcji Rolniczej, to w przełożeniu na jednego pracownika wypadłoby 8,5 ha – mówił dalej.
Jak przekonywał Czesław Siekierski, resort robił wiele, by „pogodzić wszystkich”.
- Były konsultacje, przecież rozmawialiśmy. Oczywiście, może wtedy nie było pełej świadomości tego, co nas czeka. Wypowiadały się organizacje, dzierżawcy, ale i samorządy, które oceniają, jakie jest funkcjonowanie tych firm - mówił.
W swej wypowiedzi odniósł się do trudnej sytuacji, w której znaleźliby się pracownicy firm, dotychczas dzierżawiących grunty.
- Mieliśmy dylemat, co zrobić. Zamknąć? To było możliwe. I znów te 1200 ludzi wysłać na bruk? Zrobiono już tak w czasach PGR-ów. Do tej pory powinniśmy mieć wyrzuty sumienia, za to co zrobiliśmy, ale może nawet - za to, czego nie zrobiliśmy wobec tej grupy ludności, dla których ta praca była podstawowym źródłem utrzymania. Zostawiliśmy ich na pastwę losu. Teraz oczywiście sytuacja w kraju jest inna, inny poziom rozwoju, niższe bezrobocie. Tym ludziom, którzy tam pracują, też należy się pewna szansa. (...) Oczywiście można mówić - kapitał zagraniczny, jaki procent ten kapitał zajmuje? A jednocześnie jest istotny transfer know-how przez te firmy. Te firmy dokonują transferu know-how, z którego później korzystają inne jednostki – tłumaczył.
Minister rolnictwa: Można czepać się wymogów
Przekonywał, że rozumie rozżalenie sytuacją ze strony rolników, którzy „mają swoje grunty w otoczeniu, pewnie są zainteresowani, by otrzymać dodatkową ziemię”.
- Proszę o ludzkie podejście. Można czepiać się pewnych wymogów, które zostały zapisane na zapas (w kryteriach przetargów - przyp. red.) , ale mamy świadomość, że kontynuacja w dużej mierze usprawniłaby proces, ale jednocześnie panowie to zweryfikują, ile ofert zostało złożonych na poszczególne przetargi – mówił Czesław Siekierski.
Rolnicy przedstawili swoje kontrargumenty.
- Nie prawdą jest, że kryteria w przetargach stworzył PiS, wyście to zrobili. Potrzebowaliście dwa lata na to, by zmienić przepisy. Jeśli 30% gruntów przez te firmy nie było wydzielonych, to trzeba było zabierać, według prawa. (…) Dlaczego ustawiacie przetargi pod jeden podmiot? (…) Chcemy wypracowania kryteriów równych dla wszystkich – mówił Stanisław Barna z Oddolnego Ogólnopolskiego Protestu Rolników.
Stanisław Barna: Nie róbcie nam wody z mózgu
Rolnicy odnieśli się także do pracowników, o których wspomniał Czesław Siekierski.
- Zatrudnienie 1200 osób? Ja wiem, jakie jest zatrudnienie w jednej ze spółek. Wiem to od pracownika, jeden z nich musi obsiać 2500 ha, drugi tyle samo. Jest więc 2 pracowników na prawie 5 tys. ha. To ja się pytam, gdzie te 1200 osób? – alarmował Łukasz Buchajczyk.
Z kolei Stanisław Barna przytoczył rozmowę, jaką przeprowadził w OT KOWR w Koszalinie z prezesem firmy, pod którą, jak mówią rolnicy, ustawione był przetarg.
- Jak powiedział prezes firmy, na jednym OPR pracuje kilku pracowników, więc nie mówcie, że 1200. Nie róbcie nam wody z mózgu. Tych, którzy będą chcieli pracować, my rolnicy, zatrudnimy – skomentował Stanisław Barna.
Rolnicy po raz kolejny mówili o tym, że ministerstwo rolnictwa kompletnie nie wzięło pod uwagę stanowiska Zespołu Roboczego "Ziemia", który powstał po to, by ministrowi de facto doradzać.
- Chcieliśmy tylko, by do zakończenia procedury prawnej - opiniowania tych rozporządzeń, na które się państwo powołują, aby wstrzymać te przetargi. To nie zostało zrobione – powiedział rolnik Zbigniew Gołda.
Zbigniew Gołda: Dalsze procedowanie przetargów powinno odbywać się w prokuraturze
Nawiązał do wypowiedzi ministra rolnictwa, który stwierdził, że OPR-y to „jedynie” 8% wszystkich gruntów powracających obecnie do KOWR w ramach tzw. ustawy z 2011 roku.
- Jeśli jest to 8% - to znaczy, że można przeprowadzać to niezgodnie z prawem? Dalsze procedowanie przetargu na OPR-y nie powinno odbywać się w KOWR, tylko w prokuraturze! To jest zwyczajna ustawka. Zasłanianie się pracownikami... A co, rolnicy nie zatrudnią tych ludzi? Przecież w ogłoszeniu jest punkt mówiący o tym, ile osób ma być zatrudnionych, więc ten argument jest kompletnie nietrafiony - tłumaczył Zbigniew Gołda.
Odniósł się także do stwierdzenia, które padło z ust szefa resortu rolnictwa, dotyczące tego, że protestują rolnicy, którzy są prywatnie zainteresowani dzierżawą spornych nieruchomości.
- Przedstawianie sytuacji w ten sposób, że rolnicy walczą o ziemię dla siebie to nieprawda! Ja do najbliższego OPR-u mam 120 km. Ja na to w życiu startował nie będę. Jestem tutaj, dlatego że nie godzę się na tak rażące łamanie prawa – dodał Zbigniew Gołda.
Minister rolnictwa: proszę nie posądzać nas o przekupstwa!
Minister rolnictwa Czesław Siekierski podsumował dyskusję.
- Dobrze, że ta rozmowa toczy się na sejmowej komisji rolnictwa. Szkoda, że tej dyskusji nie było wcześniej. Nigdy nie było złej woli po naszej stronie. Wrócimy do niektórych kwestii... uczelnie, szkoły... to można różnie zinterpretować - zaznaczył.
Dalej prosił rolników, by nie posądzano przedstawicieli rządu o "jakieś preferencje czy przekupstwa".
- Jeśli takie są obiekcje, są instytucje państwa, które te rzeczy nadzorują i proszę bardzo o skierowanie - tłumaczył.
Zapowiedział, że warunki przetargów zostaną przeanalizowane ponownie.