W Polsce brakuje takich jaj. Część sklepów sprowadza je z zagranicy

Większość jaj dostępnych na polskim rynku pochodzi z chowu klatkowego. Coraz więcej handlowców, dostosowując się do oczekiwań klientów, rezygnuje jednak z ich sprzedaży na rzecz jaj z wolnego wybiegu, ściółkowych i ekologicznych. A tych w ostatnim czasie zaczęło w Polsce brakować. W związku z tym - jak informuje Krajowa Izba Producentów Drobiu i Pasz - niektóre sieci handlowe sprowadzają je z zagranicy, z czego wielu klientów nie zdaje sobie sprawy.
Czytaj też: Od czego zależy kolor skorupki jajka i które jest zdrowsze? Rozwiewamy popularny mit
Brakuje jaj z chowu bezklatkowego. Sklepy szukają innych rozwiązań
Jak informuje Krajowa Izba Producentów Drobiu i Pasz, w Polsce brakuje jaj innych niż klatkowe. Stanowi to duży problem dla sklepów, które zrezygnowały ze sprzedaży jaj z takiego chowu.
"Oznacza to, że sklepy, które deklarowały sprzedaż jaj alternatywnych zaczynają handlować jajami sprowadzanymi z zagranicy. Zamiast rodzimej produkcji, w ofercie niektórych sprzedawców są m.in. jaja z Holandii oraz Rumunii" - powiedziała dyrektor Krajowej Izby Producentów Drobiu i Pasz Katarzyna Gawrońska w rozmowie z Polską Agencją Prasową.
Według szefowej Izby klienci nie są informowani o tym, że kupują jaja, które pochodzą z zagranicy, co powoduje, że niektórzy czują się wprowadzeni w błąd.
Czytaj też: Ile jajek tygodniowo można jeść? Które są najlepsze? Wyniki badań naukowych
Jaja z chowu klatkowego są dostępne, ale sklepy rezygnują z ich sprzedaży
Według danych Stowarzyszenia Otwarte Klatki już 170 firm działających w Polsce, w tym wiele sieci handlowych, cukierni i hoteli do końca 2025 roku zobowiązało się do całkowitego wycofania jaj z chowu klatkowego, a około 40 proc. z nich już spełniło te deklaracje.
Zdaniem szefowej Krajowej Izby Producentów Drobiu i Pasz takie decyzje sieci handlowych są przyczyną braku krajowych jaj w niektórych sklepach.
"Mimo występującej w Polsce grypy ptaków wewnętrzna produkcja jaj jest wystarczająca, by zaspokoić krajowe potrzeby. Niestety, niektórzy detaliści podjęli ryzykowne decyzje o rezygnacji ze sprzedaży jaj klatkowych, co prowadzi obecnie do sytuacji, w której polskie pakownie jaj muszą importować jaja ściółkowe spoza Polski" - mówi Katarzyna Gawrońska.
Odchodzenie od systemu klatkowego
Polityka handlowa sieci spożywczych jest odpowiedzią na oczekiwania społeczne. Zarówno w Polsce, jak i w innych krajach Unii Europejskiej utrzymuje się wyraźny trend odchodzenia od chowu klatkowego.
Obecnie w Polsce w systemie klatkowym hodowanych jest około 70 proc. kur niosek. Około 30 proc. stanowi chów na wolnym wybiegu oraz w systemie ściółkowym i ekologicznym. 10 lat temu ten odsetek wynosił nieco ponad 12 proc. W Unii Europejskiej już ponad 60 proc. kur jest utrzymywanych w chowie bezklatkowym.
Jak wynika z badania przeprowadzonego przez Centrum Badawczo-Rozwojowe BioStat w grudniu 2024 r., niemal 70 proc. Polaków jest za wprowadzeniem zakazu hodowli klatkowej kur. Większość z nich jest gotowa zapłacić za to wyższą cenę.
Jak podkreśla dyrektor Krajowej Izby Producentów Drobiu i Pasz, mimo silnej tendencji do rezygnacji z produkcji jaj klatkowych w Europie i zapowiedzi Komisji Europejskiej o wprowadzeniu w przyszłości zakazu chowu klatkowego kur, na razie nie ma stosownych przepisów w tej sprawie. Wymagają one analizy, jakie będą skutki takiej decyzji. Zdaniem Katarzyny Gawrońskiej przestawienie się w Polsce na inny chów kur niosek jest niezwykle kosztowne i będzie stanowić długi proces.
Czytaj też: Posiadasz budynek gospodarczy? Zapłacisz wysoki podatek. A co z rolnikami?
Mniejsza dostępność jaj. Jakie są przyczyny?
Główną przyczyną niższej produkcji jaj jest grypa ptaków. Tylko w 2025 roku wybito już ok. 4,5 ml kur niosek, a w 2024 roku około 1,7 mln. Stanowi to około 10 proc. ogólnego potencjału. Dodatkowo hodowcy wstrzymywali się z powiększaniem stad w 2024 roku i w związku z tym liczba utrzymywanych w Polsce kur spadła o niemal 5 mln sztuk. W wyniku tych problemów liczba kur i podaż jaj spadła o prawie 20 proc. w porównaniu do ubiegłego roku.
Czytaj też: Od marca nowe limity. KRUS może zmniejszyć lub zawiesić świadczenie