Pacjenci powinni zgłaszać się na zabiegi i niczego się nie obawiać
Pandemia przyczyniła się do znaczącego spadku liczby operacji zaćmy. Specjaliści podkreślają, że odkładanie planowej operacji zaćmy może mieć szereg negatywnych skutków.
Zaćma dotyka najczęściej osób po 50. roku życia. Związana jest z upływającym czasem.
Według Światowej Organizacji Zdrowia zaćma jest najczęstszą przyczyną ślepoty. Szacuje się, że w Polsce choruje na nią 800 tys. osób. W związku z pandemią zmianie uległ nasz styl życia, co negatywnie wpływa na nasz wzrok.
Odwlekanie zabiegu w czasie nie tylko niepotrzebnie obniża komfort widzenia i w związku z tym - życia pacjenta. Prowadzi też do dalszego rozwoju choroby.
Choć dzięki zmianie zasad kwalifikacji i finansowania zabiegów czas oczekiwania na usunięcie zaćmy przed pandemią znacznie się skrócił, to w tej chwili grupa pacjentów wymagających wykonania zabiegu poważnie wzrosła. Pandemia sprawiła, że pacjenci, mimo objawów zaćmy, nie przychodzą do lekarzy okulistów lub odwołują zaplanowane już zabiegi. Z danych NFZ wynika, że nastąpił znaczący spadek liczby wizyt osób z rozpoznaniem zaćmy w poradniach POZ. O ile w marcu 2019 było to blisko 18 tysięcy, o tyle rok później zaledwie nieco ponad 9 tysięcy. W całym 2019 roku odbyło się 198 677 wizyt, a rok później tylko 135 103.
- Znacząco spadła też w naszym kraju liczba wykonanych zabiegów zaćmy. W 2020 wykonano ich aż o 34,5% mniej niż rok wcześniej
- mówi prof. dr hab. n. med. Jacek Szaflik, Prezes Polskiego Towarzystwa Okulistycznego. W Niemczech spadek wyniósł zaledwie 7,3%, w Holandii - 8,1%.
Pacjenci z zaćmą albo wypadli z kolejki, bo nie zgłosili się na zabieg w wyznaczonym terminie i nie ustalili nowego terminu, albo zostali zdiagnozowani, ale zrezygnowali z leczenia z obawy przed COVID-19. Spora grupa chorych w ogóle nie została zdiagnozowana z powodu problemów z dostępem do lekarza pierwszego kontaktu i długich kolejek do okulisty mimo zniesienia limitów do ambulatoryjnej opieki specjalistycznej (AOS). Jedną z przyczyn spadku liczby operacji zaćmy jest strach pacjentów przed ewentualnym zarażeniem się koronawirusem w placówkach medycznych ze względu na pandemię. Lekarze przekonują jednak, że szpitale są bardzo bezpieczne i przestrzegają ścisłych reguł sanitarnych, aby odpowiednio chronić pacjentów.
Narastającym, wciąż nie rozwiązanym problemem, jest natomiast dostęp do diagnostyki. Co zrobić, by zapobiec powrotowi do długich kolejek do leczenia zaćmy po pandemii Covid-19?
- Pacjenci powinni dbać o jakość swojego widzenia, szczepić się i korzystać z możliwości, które daje ścieżka szybkiego leczenia. Lekarze pierwszego kontaktu i optometryści powinni motywować pacjentów z pogarszającym się wzrokiem do wizyty u specjalisty, a pacjentów z zaćmą przekonywać, by nie odkładali leczenia
- mówi prof. dr hab. n. med. Jacek Szaflik.
- Po stronie decydentów leży decyzja o rezygnacji ze skierowania do okulisty, lepsza wycena wizyt w ambulatoryjnej opiece specjalistycznej (AOS) i zmiana kryteriów kwalifikacyjnych do zabiegu zaćmy.
Skierowanie na zabieg usunięcia zaćmy może wystawić każdy lekarz podstawowej opieki zdrowotnej (POZ). Poza tym każdy okulista pracujący w ramach ambulatoryjnej opieki specjalistycznej lub w prywatnym gabinecie - bez względu na to, czy ma podpisaną umowę z NFZ. Każde skierowanie powinno być honorowane tak samo.
Zaćmę można zoperować w szpitalu publicznym na podstawie skierowania wystawionego przez okulistę podczas prywatnej wizyty.
Pacjent, który dostał skierowanie, powinien się zgłosić na szpitalny oddział ratunkowy (SOR) - jeżeli sprawa jest pilna, albo do rejestracji oddziału okulistycznego – jeśli zabieg jest planowy. Zabiegi usunięcia zaćmy, co do zasady, są planowe.
Jeśli pacjent widzi coraz gorzej, ale nie zgłasza się do lekarza, wzrasta ryzyko utraty zdrowia na skutek różnych zdarzeń, np. upadku ze schodów czy przejścia przez ulicę na czerwonym świetle.
- Zaćma twardnieje, a jej usunięcie niesie większe ryzyko powikłań śródoperacyjnych i pooperacyjnych. W skrajnych przypadkach może dojść do rozkładania się soczewki, rozwoju jaskry i trwałego upośledzenia widzenia
- tłumaczy prof. dr hab. n. med. Marek Rękas, Konsultant Krajowy w dziedzinie Okulistyki, Kierownik Kliniki Okulistyki w Wojskowym Instytucie Medycznym.
- Operacje zaawansowanej zaćmy są trudniejsze, bo wymagają użycia większej ilości ultradźwięków. To z kolei może prowadzić m.in. do uszkodzenia komórek śródbłonka i wymagać dłuższej rehabilitacji. W niektórych przypadkach konieczny może być również przeszczep warstwowy rogówki, gdy w wyniku powikłań śródoperacyjnych dojdzie do powikłań i uszkodzenia śródbłonka.
W Polsce na usunięcie zaćmy czeka się obecnie około 2-3 miesiące, maksymalnie pół roku. Od 2019 roku znacznie wzrósł bowiem odsetek zabiegów realizowanych w trybie chirurgii jednego dnia. Stanowią one obecnie 97 proc. wszystkich zabiegów usunięcia zaćmy i pod tym względem jesteśmy w czołówce Europy. Wcześniej, gdy zabiegi te odbywały się w trybie hospitalizacji trzydniowej, a odsetek zabiegów jednodniowych wynosił tylko 30–40 proc., trzeba było czekać w kolejce ponad 2 lata.
Pandemia powodowała spadek liczby zabiegów usunięcia zaćmy, w innych krajach o 15 proc., u nas o ponad 30 proc. W 2020 roku wykonaliśmy 120 tys. zabiegów mniej niż w roku przed pandemią. Szpitale są przygotowane na przeprowadzanie tych zabiegów, ale brakuje nam płynności systemu. Powodów jest kilka. Po pierwsze - pacjenci czekają w kolejce do lekarza POZ i często przyjmowani są w trybie online, co utrudnia rozpoznanie zaćmy lekarzowi, który nie jest okulistą. Po drugie - pacjenci czekają w kolejce do ambulatoryjnej opieki specjalistycznej, żeby dostać skierowanie do szpitala. Niektórzy pacjenci i lekarze sami spowalniają leczenie zaćmy. Pacjenci - odkładając wizytę u lekarza, a lekarze - wymagając, żeby np. pacjent przed przyjęciem na oddział miał wykonany test na covid.
Tymczasem pacjenci przed zabiegiem nie muszą okazywać wyniku testu na covid.
- Zabieg jest krótki, trwa 10-12 minut. Dotyczy głównie pacjentów w wieku 50+, a osoby z tej grupy są w większości zaszczepione. Na oddziałach szpitalnych przestrzegane są też zasady reżimu sanitarnego: dystans, maseczki, mycie rąk, dezynfekcja
- mówi prof. dr hab. n. med. Marek Rękas.