Czy ceny zbóż mogą być jeszcze niższe? Ekspert ujawnia, co czeka rynek

O tym, co dzieje się na rynku zbóż, mówi analityk Mirosław Marciniak, w rozmowie z Aleksandrą Pilraczyk, redaktor naczelną “Wieści Rolniczych”, podczas Polish Grain Day.
W listopadzie, kiedy było spotkanie branżowe firm handlujących zbożem i produkującym pasze, nastroje nie były najlepsze, ponieważ sytuacja na rynku nie była dobra. Jak to wygląda w tej chwili?
Tak naprawdę nic się nie zmieniło od tamtej pory, wręcz bym powiedział, jest jeszcze gorzej, dlatego że ten handel jest w tej chwili bardzo ograniczony. Z czego to wynika? Głównie z tego, że nie mamy w dalszym ciągu dużego popytu eksportowego. Mamy w kraju nadwyżki zbóż, zwłaszcza nadwyżki pszenicy, natomiast ta pszenica jest w Polsce na tyle droga w Polsce, że nie jest konkurencyjna na rynkach światowych - czyli ciągle na rynkach światowych dużo tańsze są pszenice z: Rumunii, Bułgarii, Ukrainy i z Rosji, więc nie jesteśmy w stanie konkurować z tymi krajami. W związku z tym te przeładunki w portach, handel w portach, jest bardzo ograniczony, a jak jest ograniczony handel w portach, to dla firm handlowych - tak naprawdę - nie ma za dużo miejsca na tym rynku. Więc tutaj od zasadzie listopada niewiele się w tej kwestii zmieniło.
Ale czy to tylko czynniki globalne wpływają na to, że ten handel polskim zbożem w Polsce jest taki ograniczony?
Generalnie tak. My jesteśmy - jako Polska - w dalszym ciągu krajem nadwyżkowym. Może nie mamy takich wielkich nadwyżek, jak Rosja, Ukraina, czy chociażby Rumunia, natomiast jesteśmy krajem, które ma rokrocznie kilka milionów ton nadwyżki zbóż, które w danym sezonie musimy wyeksportować. Jeżeli ich nie wyeksportujemy w tym sezonie, zostaniemy z większymi zapasami, te zapasy się będą odkładały. Więc mając te zapasy, nie jesteśmy w stanie być konkurencyjni. I te czynniki globalne wpływają na rynek krajowy.
Na rynku krajowym z kolei mamy ograniczoną podaż, ta podaż nie jest jakaś ogromna ze strony rolników. Natomiast z drugiej strony mamy cały czas popyt lokalny - i to jest to szczęście z punktu widzenia rolnika, że ten popyt lokalny w Polsce mamy, bo dzięki temu te ceny są w miarę stabilne w całym kraju. Nie mamy tej różnicy cenowej między północą, a południem, jak zazwyczaj była przy rynku eksportowym, dlatego że rolnicy na południu sprzedają lokalnie do przetwórców, do młynów, do mieszalni pasz, natomiast tutaj nie ma znowu miejsca dla firm handlowych. Na takich krótkich trasach nie miejsca na marże dla firmy handlowej. Firmy handlowe najlepiej czują się w momencie, kiedy jest popyt eksportowy, kiedy jest wywożenie na odległość, kiedy ten handel jest większy. Więc to globalnie jak najbardziej, natomiast lokalnie - to nie jest tak, że nie ma podaży. Podaż jest, natomiast ona się odbywa z pominięciem firm handlowych.
A jaki wpływ na polski rynek handlu zbożem miało choroby ptactwa, mam na myśli grypę na przykład?
Na pewno miało wpływ, dlatego że rynek drobiarski czy drób - generalnie - to jest największy konsument zbóż paszowych w Polsce. Wypadnięcie jakiejś tam części, wcale niemałej drobiu, te wybicia spowodowały, że - tak naprawdę - popyt na zboża paszowe, na pszenicę, na kukurydzę w tym okresie od stycznia do maja znacząco zmalał, więc jakaś część tego popytu krajowego wypadła.
W jakichś ramach procentowych dałoby się to zamknąć?
Trudno w tej chwili oszacować - tak naprawdę - ale na pewno jest to kilka procent tego popytu krajowego mniej.
Skoro mamy tu już analityka, to nie sposób nie zapytać o przyszłość rynku zbożowego. Jak pan to widzi?
No właśnie, tak naprawdę, patrząc po notowaniach, no to optymizmu nie ma, bo my jesteśmy dzisiaj, patrząc chociażby na giełdę MATIF czy na giełdę w Chicago, jesteśmy na najniższych poziomach od pięciu lat. Czyli jesteśmy dużo poniżej tych maksimów, które mieliśmy po wybuchu wojny. Fakt faktem, te poziomy były nienaturalnie wysokie i należało się spodziewać, że one będą niższe, natomiast zeszliśmy do takich poziomów, przy których, uwzględniając koszty produkcji rosnące, no tutaj już z punktu widzenia rolnika, te ceny są mało atrakcyjne. Czy one będą wyższe? To jest, tak naprawdę, pytanie, co dalej z pogodą. My w dalszym ciągu jesteśmy na początku czerwca, jesteśmy jeszcze w dalszym ciągu w tym rynku pogodowym. Jeszcze wiele czerwiec, lipiec mogą przynieść zmian na półkuli północnej - zarówno dla pszenicy, jak i dla kukurydzy. Jest kilka czynników globalnych pogodowych, które gdzieś należy obserwować. To jest region Morza Czarnego. Teraz się pojawia informacja o mniejszych zbiorach w Chinach. Pytanie: Jak będzie wyglądała pogoda w lipcu dla kukurydzy? Więc tych czynników, takich prowzrostowych kilka może być, natomiast, czy ta pogoda się zmaterializuje, to na najbliższe 3, 4, 5 tygodni pokażą faktycznie, w którym to kierunku będzie szło. Dzisiaj faktycznie notowania na giełdach są już na bardzo niskim poziomie. Czy mogą być jeszcze niższe? Wielu mówiło, że niżej już spaść nie możemy, a testujemy poziom 200 euro, tak? Więc to jest rynek, na którym głównie karty rozdają fundusze. To tak naprawdę od funduszy zależy, w którym kierunki te giełdy będą podążały.
- Tagi:
- ceny zbóż