Ceny warzyw w skupie a ceny na straganie. Dlaczego jest aż taka różnica?

W ostatnich tygodniach jest głośno o niskich cenach warzyw i organizowanych w związku z tym samozbiorach. Ci, którzy uprawiają jarzyny uważają, że stawki w skupach są na tyle niskie, że nie opłaca się ich zbierać. Postanowiliśmy tym razem dotrzeć do tych, którzy sprzedają warzywa i zapytać o spostrzeżenia od drugiej strony.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ceny zależą od jakości produktu i ilości towaru na rynku
Rozmawiamy z przedsiębiorcą sprzedającym warzywa. Zwraca uwagę na istotną kwestię. Produkt, który trafia do skupu, nie jest tej samej jakości, co ten, który trafia na sklepowe półki.
- Często słyszę w mediach: "Bo w skupie jest po tyle, a na straganie po tyle". To jest jednak inny towar. Ten, który idzie do skupu, jest inaczej przyszykowany. Klient na straganie nigdy by go nie kupił. Taki towar nie spełnia wymagań, żeby go postawić na stole, jako towar konsumpcyjny - wyjaśnia przedsiębiorca, który chce pozostać anonimowy.
Niestety jakość towaru pozostawia wiele do życzenia. I dodaje:
- Brakuje ładnego handlowego towaru. Przywożą mi śmieci. Coś co się nie nadaje do handlu. Rolnicy chcą sprzedać towar, ale jakby mieli przyjść do sklepu i kupić ten towar, to by go nie kupili. Ale oni go chce sprzedać do sklepu.
Jego zdaniem wahania cen warzyw czy owoców, które niekiedy bywają bardzo duże, nie są dobre. Dla przykładu wspomina sytuację z początku sezonu, kiedy ziemniaki kosztowały od 10 do 15 zł za worek, podczas gdy rok wcześniej było to 50 zł. Wyższa cena z ubiegłego roku spowodowała większe nasadzenia w obecnym. Mało tego - w tym sezonie warzywa obrodziły.
Rolnicy nie inwestują w odpowiednie maszyny
Ważna kwestią przy zbiorze warzyw jest proces sortowania towaru. Rozmówca zauważa, że wielu rolników zbiera ziemniaki maszynowo, bez wstępnego przebierania. Produkt trafia w skrzyniopalety do podmiotu, który zajmuje się przygotowaniem towaru do marketów. Ten podmiot z kolei musi posiadać specjalistyczne maszyny, które oddzielą towar handlowy od reszty. Dopiero po odrzuceniu tego gorszej jakości, widać faktyczną ilość ładnego ziemniaka.
- Rolnicy nie chcą tego robić, bo nie mają maszyn, a rękoma nie idzie tego przerobić, bo stawka godzinowa jest za wysoka, czyli dołożyliby do interesu. A oni chcieliby się pozbyć towaru w jakiejś określonej cenie. Z opłacalnością większą czy mniejszą, ale chcieliby coś na tym zarobić - uważa rozmówca.
W jego opinii na horyzoncie jest jeszcze inny problem. Rolnicy, z uwagi na atrakcyjne dofinansowania do ciągników, nie inwestują w park maszynowy stricte dostosowany do upraw, które mają na polu.
- Stoją na podwórku trzy ciągniki, po milionie każdy, ale maszyny do sortowania ziemniaków nie ma. A on produkuje ziemniak - zauważa.
Dotyczy to nie tylko producentów ziemniaków, ale również innych warzyw czy owoców.
- Nie jestem zwolennikiem kupowania np. truskawek na giełdzie, bo wolę mieć rolnika, który rano o 5:00 pójdzie w pole i narwie mi tę świeżą truskawkę. A na giełdy przyjeżdżają ludzie, którzy od 5:00 rwą truskawkę na polu, ale nie mają nawet przystosowanego samochodu, żeby tę truskawkę przewieść. I wiozą ją w samochodzie, kiedy na dworze jest +30 stopni, a w samochodzie przeszklonym będzie +50 stopni. I on chce sprzedać taką truskawkę na giełdzie. A później mówi: "Nie idzie i nie ma ceny”. Przygotował wszystko, całą infrastrukturę, pole, sadzonkę, podlewanie, maszyny do obróbki tego, ludzi do zbierania. A efekt końcowy? Ten produkt, który uzyskał i który powinien mu dać określoną kwotę zarobkową, on go po prostu kaleczy, niweczy i potem narzeka - zwraca uwagę rozmówca.
Dlatego według niego, rolnicy, którzy decydują się na większe nasadzenia, powinni najpierw zapewnić sobie zbyt.
- Tagi:
- zbiory warzyw
- ceny warzyw
- warzywa