Wybudowali oborę za 4 miliony. Musieli wynieść się ze wsi [VIDEO]
- Naprawdę fajnie jest mieć taki budynek i nie musieć się tak męczyć na co dzień przy pracy z krowami - mówi Paweł Pienschke - młody, 23-letni rolnik. Wspólnie z rodzicami i braćmi pracuje on w gospodarstwie położonym w nadzwyczajnej okolicy Morza Bałtyckiego, które od obory jest oddalone w linii prostej zaledwie 3 km. - Pracy w obiekcie również nie brakuje, ale jest ona przyjemniejsza. Mniej wymagająca fizycznie. Wcześniej było naprawdę ciężko. Budynek w którym utrzymywaliśmy 25-30 krów mlecznych częściowo był wybudowany jeszcze przed wojną. Przy obsłudze stada 30 krów namęczyliśmy się więcej niż teraz, kiedy doimy 105 sztuk - tłumaczy rolnik, podkreślając że rozwój hodowli w gospodarstwie zapoczątkował na początku XXI wieku jego ojciec, inwestując w dojarkę przewodową, która w tamtym czasie była również dużym usprawnieniem w pracy.
“Albo się rozwijamy, albo idę do pracy”
- Gospodarujemy na areale 130 hektarów. Głównie są to łąki organiczne i trawy siane na gruntach ornych. W sumie użytki zielone zajmują areał około 100 ha. Uprawiamy także 25 ha kukurydzy i tylko 5 ha pszenżyta - mówi Paweł Pienschke. - Skoro mamy już tyle łąk, to podjęliśmy decyzję, żeby powiększyć hodowlę. Sytuacja była taka, że albo idziemy w tym kierunku, albo ja idę do pracy, a ojciec zostaje sam na gospodarstwie. Wtedy też podjęliśmy decyzję o tym, żeby wynieść się z nowym budynkiem ze wsi - tłumaczy młody rolnik.
Pomysł wybudowania nowego obiektu dla bydła mlecznego pojawił się już w 2014 roku. - Wtedy zaczęły się plany, ale ostatecznie obiekt został ukończony dopiero w 2022 roku i to zupełnie inaczej niż to sobie pierwotnie ojciec wyobrażał. Tata bardzo chciał iść w kierunku hali udojowej, a ja chciałem mieć roboty. W końcu, po odwiedzeniu kilku innych gospodarstw, zdecydowaliśmy że jest to jednak najlepsza decyzja, żeby w tą automatyzację wejść. Kiedy jak nie teraz? - podkreśla Paweł Pienschke. Rolnik tłumaczy, że tak duża inwestycja w obiekt dla bydła mlecznego nie byłaby możliwa na terenie siedliska gospodarstwa, położonego w centrum wsi Mrzezino. - Mieszkamy w dużej wsi, mamy wielu sąsiadów i niestety nie było tam miejsca na rozwój gospodarstwa, dlatego też zdecydowaliśmy, że wynosimy się ze wsi i wybudujemy oborę poza jej obszarem. Obiekt powstał w szczerym polu. Mamy nadzieję, że nie dogonią nas domy - zaznacza młody rolnik.
Drewniana obora za 4 miliony
25 metrów szerokości i 66,5 m długości - takie są wymiary obory, która zrewolucjonizowała pracę w gospodarstwie rodziny Pienschke. Obiekt według projektu może pomieścić 136 DJP. Budynek jest pod kilkoma względami wyjątkowy. Przyciąga zwłaszcza drewniana konstrukcja, wykonana przez firmę Wolf System. - Drewno w konstrukcji nam się bardzo podobało. Chodziło przede wszystkim o aspekt wizualny, a nie samą cenę. Wybierając firmę Wolf, która ma duże doświadczenie stawianiu takich obiektów, zależało nam też na tym, aby mieć pewnego partnera, który nie zniknie nam za chwilę z rynku - zaznacza Paweł Pienschke. Pierwsze prace związane z budową ruszyły w grudniu 2021 roku, a krowy weszły do obory po raz pierwszy mniej więcej w połowie lipca ubiegłego roku. - Prace związane z budową poszły bardzo sprawnie, nie ma co narzekać. Ale o to nam chodziło, żeby była to szybka inwestycja, bo musi to na siebie zarabiać - zaznacza rolnik, podkreślając, że cały obiekt wiązał się z wydatkiem oscylującym w granicach 4 milionów złotych. - Ciężko jest mi to dokładnie określić, bo wiele prac wykonywaliśmy we własnym zakresie, z pomocą sąsiadów. Chciałbym z tego miejsca podziękować wszystkim za pomoc, bo odwaliliśmy naprawdę kupę dobrej roboty - zaznacza Pienschke. - Najdroższy był sam “goły” budynek, bo utwardzenie gruntu, betony i konstrukcja kosztowały mniej więcej 2,2 mln złotych netto. Zaoszczędzić udało nam się nieco na wyposażeniu. Mamy m.in. wygrodzenia polskiej firmy Rolstal. Dużą oszczędnością było też to, że postawiliśmy na razie na używane roboty VMS Classic marki DeLaval. Jesteśmy z nich bardzo zadowoleni, nie sprawiają większych problemów - tłumaczy rolnik.
Na wszystko przyjdzie czas, byle tylko “mleko płaciło”
- Obora będzie spłacana w sumie 17 lat. Jest to kluczowa pozycja w naszym wykazie kosztów, ale trzeba było się z tym liczyć, decydując się na taką inwestycję. Na pewno jej nie żałujemy - mówi Paweł Pienschke, podkreślając że pieniądze na inwestycje w gospodarstwie rolnym potrzebne są zawsze. - Cel jest ogromny, bo przy nowej oborze chcemy zbudować całe siedlisko, łącznie z domem. Na razie musimy tu dojeżdżać. Myślę też o postawieniu jałownika. W planach są silosy przejazdowe. Pomysłów nie brakuje, byle mleko płaciło, to na wszystko przyjdzie czas - tłumaczy 23-latek. Rodzina Pienschke odstawia mleko do spółdzielni Mlekpol. - Jesteśmy zadowoleni z współpracy. Za kwiecień otrzymaliśmy cenę 2,4 zł, więc patrząc na obecną sytuację, jest to cena zadowalająca. Oby się utrzymała jak najdłużej - podkreśla rolnik, spodziewając się jednak obniżek. - Tendencja jest spadkowa, każdy wie jak wygląda teraz rynek mleka - są ogromne obniżki, a nie sposób przewidzieć tego, co będzie za pół roku. Mogę jednak powiedzieć, że na dzisiaj licząc koszty, jeśli cena utrzyma się w okolicach 2 zł, to jesteśmy w stanie funkcjonować i będzie w miarę ok - podsumowuje Paweł Pienschke.