ASF zamiesza na rynku trzody w Polsce i na świecie
Co się stanie z produkcją trzody chlewnej w ciągu najbliższych 10 lat? Czekają nas ogromne zmiany. W Polsce pozostaną najwytrwalsi, a na świecie potęgą staną się Chiny.
Czy można ochronić produkcję trzody chlewnej przed ASF? Na to pytanie próbował odpowiedzieć prof. Zygmunt Pejsak podczas prelekcji wygłoszonej na targach Ferma w Łodzi. Specjalista w zakresie chorób trzody chlewnej przekonywał, że afrykański pomór świń ma obecnie ogromny wpływ na globalną produkcję trzody chlewnej. A to za sprawą zasięgu występowania wirusa na świecie (jest on na trzech kontynentach: Europa, Azja i Afryka) oraz szerzenia się choroby w kraju, który utrzymywał aż 51% globalnej populacji świń, a więc w Chinach. Tam w ciągu półtora roku pogłowie trzody chlewnej zmniejszyło się o 45%.
- A to oznacza, że w skali światowej spadek wyniósł ponad 20%. Mamy teraz 300 mln świń mniej niż mieliśmy jeszcze 2 lata temu - powiedział prof. Zygmunt Pejsak.
Czytaj także: Wysokie ceny warchlaków!
Na rynku światowym brakuje wieprzowiny
Sytuacja na rynku dla tych, którzy nie są objęci żadnymi restrykcjami w związku z ASF, jest wręcz idealna. Ceny zbóż i tym samym paszy, są niższe niż 10 lat temu, a stawki za żywiec kształtują się na bardzo wysokim poziomie 6,10 zł/kg. - Jednym słowem, producenci, którzy są wolni od ASF dobrze na tym zarabiają. Uważam, że będzie to trwało jeszcze przez kilka dobrych lat - powiedział. Co ciekawe, ekonomiści obliczyli, że gdyby zdecydowano się na zastąpienie wieprzowiny innym mięsem, to trzeba byłoby nagle zwiększyć produkcję wołowiny o 40%, a produkcję drobiu o 25%. - W jednym i drugim przypadku to jest niemożliwe - stwierdził prof. Pejsak. Na rynku światowym poszukiwane jest nie tylko mięso wieprzowe, ale i materiał hodowlany.
- Skutki ASF ujawnią się w ogromnym popycie na loszki i knurki. Wszystkie firmy genetyczne, również te w Europie, świetnie zarabiają na tym, bo Chińczycy są niecierpliwi. Tam bardzo dobrze się zarabia w regionach, gdzie nie ma pomoru. Jak wybucha u nich choroba wybijają i sprzedają wszystko. Za 6-8 tygodni kupują 10 tys. loszek i za 10 tygodni znów mają pomór, bo nie wykonują odpowiedniej dezynfekcji obiektów. I stąd generalnie na świecie brakuje loszek i knurków - powiedział prof. Pejsak.
Czytaj także: Powstała skuteczna szczepionka przeciwko ASF
Chiny staną się potęgą w produkcji trzody?
Szerzący się w błyskawicznym tempie ASF w Azji to wynik błędnie podejmowanych działań w takich krajach jak Chiny, Wietnam czy Tajlandia. - Kolejne kraje walczą tam z pomorem i nie mogą dać rady. Nie ma tam systemu identyfikacji zwierząt, rejestracji gospodarstw, nadzoru nad obrotem, poziom wykształcenia rolników jest niski. W ciągu 8 miesięcy wszystkie regiony Chin zostały dotknięte pomorem - powiedział prof. Pejsak. Z jednej strony produkcja świń w Chinach jest na bardzo niskim poziomie, z drugiej rząd inwestuje ogromne pieniądze w odbudowanie pogłowia. Dlatego już wkrótce struktura produkcji świń w tym kraju diametralnie się zmieni. - Uważam, że Chińczycy za 7 lat będą ogromnym producentem trzody na świecie i dużym eksporterem. Plan w Chinach jest taki, że powstaną niewyobrażanie ogromne chlewnie, fantastycznie bioasekurowane. W tym kraju stanie się tak, jak miało miejsce po epidemii pomoru w Hiszpanii i Brazylii - skomentował prof. Zygmunt Pejsak.
Coraz mniej gospodarstw produkujących trzodę
Jak ASF wpływa na produkcję świń w Polsce? W ciągu 6 lat pomoru, a więc od 2014 roku, liczba gospodarstw utrzymujących świnie spadła z 244 000 do 150 000. - Ta liczba gospodarstw będzie spadała. Gdy zaczynałem swoją karierę zawodową było 900 tys. producentów trzody - skomentował prof. Pejsak. Redukcja jest najbardziej widoczna w woj. lubelskim, gdzie wykryto 50% wszystkich ognisk ASF. Tam pogłowie świń spadło o 352 tys. sztuk (do 513 tys. sztuk).
Liczba przypadków u dzików będzie rosnąć
Prof. Pejsak zauważył, że w 2019 roku w porównaniu do 2018 roku spadła liczba ognisk. To dobry sygnał świadczący o tym, że rolnicy coraz bardziej przestrzegają zasad bioasekuracji. Dodał jednak, że dane ze stycznia 2020 roku (ujawniono wówczas 420 przypadków) sygnalizują, iż w tym roku może spodziewać się więcej przypadków wirusa u dzików. - Jest to bardzo niebezpieczny temat, jeśli chodzi o dziki, bo pamiętajmy, że na Podlasiu gęstość populacji była 4-krotnie niższa, niż w woj. lubuskim. Największą gęstość populacji dzików mamy w woj. zachodniopomorskim - dodał Zygmunt Pejsak. Co warto podkreślić, od chwili pojawienia się ASF w woj. lubuskim, a więc od 15 listopada, w tamtejszych lasach rozpoczęto na dużą skalę przeszukiwanie lasów w celu znalezienia padłych dzików.
- W ciągu półtora miesiąca znaleziono około padłych dzików z tego 140 było zakażonych. W styczniu 2020 roku znaleziono około 400 padłych dzików, z czego 310 było zakażonych. W regionie, gdzie występuje ASF, ponad 65% dzików pada z powodu ASF - wyjaśnił prof. Pejsak.
W Polsce pozostaną fermy dobrze bioasekurowane
Czy afrykański pomór świń spowoduje, że produkcja świń w Polsce zostanie w przyszłości zredukowana do zera?
- W moim przekonaniu ochronimy globalnie produkcję świń w Polsce. Ale lokalnie będziemy mieć problemy. Na pewno nie uda nam się opanować ASF w populacji dzików. To jest niemożliwe. Każdy drobnoustrój, który dostaje się do zwierząt wolnożyjących w zasadzie nie jest do opanowania. Udało nam się opanować tylko wściekliznę u lisów, dlatego, że mieliśmy doskonały system szczepień - powiedział specjalista.
Zaznaczył, że upłynie jeszcze sporo czasu zanim naukowcy wynajdą szczepionkę przeciwko ASF u dzików. - Musimy nauczyć się żyć ze świadomością, że ASF będzie występował w populacji dzików i być czujni, by wirus nie został przeniesiony do populacji świń - skomentował. Podobnie jak w Chinach system produkcji zmieni się i w naszym kraju. - Będziemy mieć troszkę inny profil produkcji. Będą to świetne fermy, bioasekurowane. Wtedy ten pomór w lesie nie będzie dla nas taki ważny - stwierdził prof. Pejsak.
UE może uratować uznawanie przez Chiny regionalizacji
W związku z tym, że ASF pojawił się w naszym kraju, nie możemy sprzedawać wieprzowiny do wielu państw trzecich, które importują znaczne ilości mięsa (należą do nich chociażby Chiny). Nie uznają one regionalizacji. Na szczęście ratuje nas fakt, iż nasz towar jest wysyłany do krajów wspólnotowych Unii Europejskiej. Kłopoty mogą pojawić się w sytuacji, gdy ASF pojawi się w Niemczech (kraju, w którym produkuje się ogromne ilości żywca wieprzowego). A jak twierdzi prof. Pejsak, stale poszerzająca się na zachodzie Polski strefa żółta już wkrótce może objąć i naszych zachodnich sąsiadów.
Dlatego problem dla całej Unii Europejskiej jest niezwykle palący. Niemcy oraz Francja rozpoczęły rozmowy z Chinami, by uznały regionalizację. Mówi się, że do tej pory do zmiany podejścia przedstawicieli Państwa Środka udało się namówić Francuzom. Jeśli więc tam znaleziono by zakażonego dzika - Francja nadal będzie mogła eksportować wieprzowinę z terenów wolnych od ASF.
Jak z ASF radzą sobie inne kraje?
Dane wskazują jednoznacznie, ASF do krajów Europy został zawleczony przez dziki. Według prof. Pejsaka podejście do choroby w poszczególnych państwach jest różne. - Są kraje, które radzą sobie bardzo dobrze, przykładem są Czechy czy Belgia. Są jednak państwa, gdzie jest tragicznie, czyli Rumunia i Bułgaria. Tam w zasadzie całe kraje dotknięte są pomorem. W Rumunii ognisk liczy się w tysiącach. Mimo tego jest jedna firma posiadająca wiele ferm, które podobnie jak wewnętrzny transport są świetnie bioasekurowane. I żadna z tych ferm nie została zaatakowana. To pokazuje, że jeśli się dba o bioasekurację, to można być wolnym od ASF mimo, że wszędzie wokół występuje - dodał prof. Pejsak.
ASF na zachodzie Polski
Pierwszy przypadek wykryto w 15.11. 2019 r.. W 2019 roku w woj. lubuskim znaleziono około 500 padłych dzików z tego 140 było zakażonych. W styczniu 2020 roku znaleziono około 400 padłych dzików, z czego 310 było zakażonych. Odstrzelono w tym czasie 1500 sztuk dzika - w żadnej z nich nie wykryto wirusa ASF.