Mercosur groźniejszy od choroby niebieskiego języka? Czego boją się rolnicy?
W drugiej połowie listopada wykryto w Polsce dwie choroby bydła. Są to: choroba niebieskiego języka i wścieklizna. Póki co wścieklizna się nie rozprzestrzenia, czego niestety nie możemy powiedzieć o tej drugiej chorobie. Wystąpienie ich nabawiło niemałego strachu przede wszystkim hodowcom.
Czy choroba niebieskiego języka wpłynęła na ceny bydła?
Zaraz po wykryciu chorób u bydła zwróciliśmy się z pytaniem do pośredników i ubojni, jaki wpływ będą one miały na sytuację na rynku. Wtedy jeszcze nie do wszystkich ta informacja dotarła, dlatego nie miała ona wówczas bezpośredniego wpływu na oferowane ceny. W ostatnim czasie jednak u kilku pośredników odnotowaliśmy obniżki cen bydła, dlatego ponownie sprawdzilismy nastroje wśród skupujących. Informacje, które uzyskaliśmy, są jednak rozbieżne.
- Ubojnie obniżyły ceny, to i ja musiałem. Towaru na rynku pojawiło się więcej. Wszyscy ruszyli ze sprzedażą i to nie przez niebieski język, tylko rolnicy wystraszyli się tej umowy Mercosur - mówi nam jeden z pośredników skupujący bydło.
Z kolei innego zdania jest kolejny przedstawiciel firmy skupującej, który w poniedziałek obniżył stawki bydła, dziś natomiast pozostawił na poziomie z poniedziałku właśnie. Dlaczego u niego spadła cena? Czy to już są skutki choroby?
- Tak, myślę, że to już jest pokłosie niebieskiego języka, choć dokładnie nie wiem. Dzisiaj już rzeźnie szukają, bo nie ma towaru, dlatego nic dziś w cenie nie zmieniłem. Może to był taki mały trik ze strony ubojni, bo myśleli, że „poleci”, a tu nic. Kupuje, tak jak kupowałem i nie odczułem nadwyżki towaru na rynku - powiedział nam z kolei inny pośrednik kupujący bydło.
Producenci bydła mlecznego i jałówek cielnych zagrożeni?
Powyżsi rozmówcy handlują bydłem na rynku lokalnym. Jak z kolei wygląda sytuacja w przypadku pośrednika, który eksportuje żywy towar?
- Nie ma do końca prawidłowego przepływu informacji między powiatowymi inspektorami a rolnikami. To jest jednak rzecz. Druga z kolei to taka, że ci mniejsi skupujący, którzy biorą dziennie po kilka, kilkanaście czy kilkadziesiąt sztuk tygodniowo, to wprowadzają takie trochę zamieszanie wśród hodowców, bo mówią rolnikom „sprzedawajcie, bo nie wiadomo, co będzie za tydzień, bo ceny będziemy obniżać…”Niektóre rzeźnie rzeczywiście się trochę wstrzymały, ale zapotrzebowanie mają - mówi handlowiec wysyłający bydło głównie do Libanu i Algierii. Podobne zdanie ma Jacek Zarzecki z Polskiej Platformy Zrównoważonej Wołowiny.
Póki co bydło kupuje on bez większych problemów, spory problem z pewnością się pojawi, gdy pojawią się strefy. Jakie będą ich skutki, póki co nie wiemy.
- Na bydło rzeźne żadne ze świadectw nie pyta wprost o rejonizację, nie pyta o strefę. Jest zapytanie, czy w kraju wystąpiła choroba. I mamy umownie, że nie ładujemy z tych powiatów, gdzie choroba wystąpiła, a jak będzie w przyszłości - nie wiem - wyjaśnia.
Zwraca uwagę, no dość istotną kwestię, jaką jest import bydła do hodowli z sąsiadujących krajów czy z Holandii. Jak mówi „to bydło jeszcze nie urosło” i jest ryzyko, że za jakiś czas podczas rutynowych badań, ta choroba może się pojawić. Uspokaja jednocześnie hodowców bydła rzeźnego. Większe zagrożenie jest natomiast gdzie indziej.
- Niebieski język jest dużą przeszkodą w przypadku bydła mlecznego i jałówek cielnych. Polska miała teraz swoje 5 minut w eksporcie jałówek do Turcji. I tu niewątpliwie jest pogorszenie sytuacji. W przewożeniu bydła hodowlanego w Polsce jest wolnoamerykanka. Przewożąc powiedzmy jałówki z Podlasia na Dolny Śląsk, to wypadałoby jednak tę jałówkę zbadać, bo to jest jednak inwestycja w stado - mówi eksporter. Według niego badania takie powinny być obowiązkowe.
Czy Mercosur jest groźniejszy od niebieskiego języka?
O to zapytaliśmy na tematycznych grupach jednego z wiodących mediów społecznościowych, gdzie wywołała się zagorzała dyskuja.
- Niebieski język został wykryty w celu likwidacji bydła po to, żeby ciągnąć odpady z mercosur - pisze jeden z uczestników dyskusji. - Niebieski język jest po to, żeby zrobić miejsce dla mercosur - dodaje inny.
- Obydwa tworzą całość i się uzupełniają - pisze kolejny.
Jak widać hodowcy zagrożenie widzą zarówno w umowie Mercosur, jak i w chorobie niebieskiego języka. W ramach sprzeciwu dla umowy, wyszli na ulice.
Aktualne ceny bydła w skupach
W przeciągu tygodnia stawki za bydło, zwłaszcza byki spadły o kilkadziesiąt groszy u pojedynczych pośredników. Z kolei jedna ubojnia postanowiła stawki nieco podnieść.
- Mamy dziś górkę cenową, praktycznie jesteśmy na historycznym poziomie cen z roku 2022 [Zobacz wykres poniżej]. Jeśli ktoś mówi, że ceny będą spadały, to chce negocjować niższą stawkę. Nie ma co wprowadzać paniki - mówił Jacek Zarzecki.
Aktualnie za byki HF (mleczne) pośrednicy oferują 10,30 - 11,50 zł/kg. Za MCB (mieszańce) z kolei rolnik może dostać 10,80 - 12,00 zł/kg. Ceny MM (mięsne) wahają się między 11,40 a 12,80 zł/kg. Za byki najwyższej jakości stawki sięgają nawet 14,70 zł/kg. W przypadku jałówek stawki przedstawiają się następująco: HF (mleczne) : 9,30 - 11,00 zł/kg, MCB (mieszańce) 10,30 - 11,50 zł/kg, MM (mięsne) 10,60 - 12,50 zł/kg. Za jałówki eksportowe, czyli te najwyższej jakości, rolnik może dostać 14,50 zł/kg. Za kg krowy natomiast ceny oscylują w granicach 5,20 - 10,00 zł/kg.