Świnie i opasy. Trzoda pozwala na inwestycje. Będzie nowa chlewnia [VIDEO]
Rodzina otrzymała nominację w konkursie Wielkopolski Rolnik Roku 2023. To wyróżnienie cieszy gospodarzy i mobilizuje do dalszej pracy, na brak której nasi bohaterowie absolutnie nie mogą narzekać, tym bardziej że mają do obrobienia 104 ha (w tym 54 ha gruntów własnych) - dominują ziemie III i IV klasy bonitacyjnej, choć - oczywiście - są też grunty klasy V. - Uprawiamy głównie kukurydzę - 40 ha, ok. 25 ha jęczmienia ozimego, 25 pszenżyta ozimego, reszta to trawy - wymienia pan Damian. W gospodarstwie ważną rolę odgrywają także poplony. Dzięki nim gleba jest żyźniejsza. Rolnik wspomina też o tym, że niebawem gospodarstwo powiększy się o kolejne hektary. - Jesteśmy w trakcie finalizacji ich zakupu - zaznacza farmer i dodaje: - Co roku jakąś ziemię udaje się nam nabyć, choć myślę, że wkrótce będzie się trzeba z tym trochę zatrzymać, gdyż ceny gruntów są astronomiczne. Trzeba będzie poczekać aż to wszystko choć odrobinę się ustabilizuje.
Pawlakowie zajmują się też produkcją trzody chlewnej - cykl zamknięty, i bydła - cykl otwarty. Nad pierwszą z wymienionych gałęzi czuwa senior rodu - pan Łucjan, na drugą jego syn Damian z żoną Anetą. W życie farmy bardzo mocno angażują się również: 13-letni Adrian, który o maszynach rolniczych wie naprawdę dużo, a także jego babcia - pani Elżbieta, którą zaraziła całą rodzinę swoją miłością do rolnictwa, choć - jak sama przyznaje - gdy była młoda nie zamierzała pracować na roli. - Nigdy nie myślałam o tym, że będę rolniczką, bo rodzice, gdy byłam dzieckiem, zawsze obiecali mojemu bratu, że zapiszą mu ziemię. Brat jednak ze względu na swój stan zdrowia nie mógł przejąć gospodarstwa. Zostałam więc ja - jako najmłodsza w rodzinie - opowiada pani Elżbieta. Mimo wszystko kobieta cieszy się z tego, że życie potoczyło się tak, a nie inaczej. Doskonale odnalazła się w rolni gospodyni. - Gdy dostałam gospodarstwo po rodzicach liczyło ono: 10 ha, 5 krówek i 10 macior. To wszystko bardzo się zmieniło, bo praktycznie każdego roku w coś inwestujemy. Właściwie nie było roku, żebyśmy czegoś nie kupili albo czego nie dobudowali - wspomina seniorka rodu. Jednymi z ostatnich zakupów Pawlaków - z racji tego, że świadczą również w ramach swojej działalności usługi rolnicze - są kombajn zbożowy i siewnik do zboża. W najbliższych planach z kolei jest zakup ciągnika Deuztz-Fahr Warrior. Inne modele tej marki stanowią bowiem ważną część parku maszynowego rolników. Wśród nich jest np. TTV 630 o mocy 220 KM z rejestracją ADRIAN. - Jestem z tego ciągnika bardzo zadowolony. Można powiedzieć, że jest on bezawaryjny - podkreśla nastolatek.
Fot. - W najbliższych planach u Pawlaków jest zakup ciągnika Deuztz-Fahr Warrior. Inne modele tej marki stanowią bowiem ważną część parku maszynowego rolników. Wśród nich jest np. TTV 630 o mocy 220 KM z rejestracją ADRIAN (na zdjęciu)
Fot. Adrian (po lewe) i Alan
Trzoda chlewna w cyklu zamkniętym
Ważną gałęzią gospodarstwa Pawlaków jest produkcja trzody chlewnej w cyklu zamkniętym. - Twierdzę, że gdyby nie trzoda, to dzisiaj niekiedy by nas nie było na pewne sprawy stać. Muszę też powiedzieć, że polubiłem pracę w chlewni, zwłaszcza na porodówce - niezależnie od tego, czy było tanio, czy było drogo - zaznacza pan Damian. Przyznaje jednak, że był czas, w którym, by utrzymać produkcję, człowiek był zmuszony do posiłkowania się kredytami. - Coś z tego interesu i tak jednak zazwyczaj zostaje. Każdego roku na jakąś inwestycję możemy sobie pozwolić - zaznacza producent trzody chlewnej.
Dużo satysfakcji praca z prosiętami daje także pani Anecie. - Naprawdę pokochałam to i wiem co, mówię, bo pracowałam w różnych zawodach, na różnych stanowiskach - i w biurze, i w sklepie, w sumie, gdzie tylko można było, ale odkąd przyszłam do męża - do tego gospodarstwa - to podkreślam, nie wyobrażam sobie tego, żebym zajmowała się czymś innym. Lubię to, choć jest dużo papierologii - m.in. wniosków do Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, ale i z tym trzeba sobie radzić - mówi młoda rolniczka.
Małżeństwo ma 180 loch produkcyjnych DanBred. - Poza tym na kwarantannie jest ok. 10-15 sztuk loszek remontowych - wyjaśnia pan Damian. Pawlakowie średnio od maciory rocznie otrzymują 31 prosiąt. - Maciory inseminujemy m.in. nasieniem knurów rasy duromax - wyjaśnia rolnik. Rolnik pozytywnie ocenia zdrowotność swoich zwierząt. - Jest ona bardzo dobra. Maciory szczepimy na nosoryjówkę i kolibakteriozę, a prosiaki w trzecim tygodniu dostają tylko szczepionki przeciwko mykoplazmie i cirkowirusom. Na tuczarni nie ma żadnych problemów - w upadkach mieścimy się w granicach do jednego procenta - opowiada gospodarz. Porusza również kwestię Afrykańskiego Pomoru Świń. - Myślę że jesteśmy już na takim etapie, że raczej ASF wydaje się, że jest opanowany - jak się przestrzega tych zasad bioasekuracji, to twierdzę, że nie powinien się przedostać do chlewni - uważa farmer.
W gospodarstwie jest kilka budynków inwentarskich dla trzody. - Jeden obiekt jest przeznaczony typowo dla loch prośnych, odsadzonych - luzem, mamy również porodówkę, składając się z dwóch komór - po 48 kojców porodowych w każdej. Osobno z kolei są: odchowalnia, warchlakarnia i tuczarnia - tłumaczy pan Damian. W odchowali prosięta przebywają 3 tygodnie, w warchlakarni z kolei 6 tygodni - a stamtąd, gdy osiągną wagę 35-40 kg, trafiają na tucz i zazwyczaj średnio po ok. 80 dniach zostają sprzedane do rzeźni Gobarto w Grąbkowie. Ich mięsność mieści się w graniach 59%. - Rocznie udaje się nam sprzedawać ok. 3,5 tys. tuczników - wspomina nasz rozmówca.
Rolnicy przymierzają się do powstania nowej chlewni na 160 sztuk loch. - To moje marzenie. Tak w ogóle wychodzę z założenia, że marzenia są po to, żeby je realizować. Planuję postawienie obiektu, w którym będzie cykl trzytygodniowy, a prosięta z porodówki do odchowalni będą przechodzić takim pięknym korytarzem - opisuje pan Damian. Jak dobrze pójdzie, to budowa rozpocznie się w sierpniu przyszłego roku.
Opasy
Opasami w gospodarstwie Pawlaków zajmuje się pan Łucjan. Mężczyzna podkreśla, że bydło to jego hobby. - To trzeba kochać - tę pracę ze zwierzętami. Do każdej sztuki najlepiej podchodzić indywidualnie - zaznacza farmer. Rolnik bazuje na następujących rasach: limousine, simental i angus czerwony. Rocznie sprzedaje ok. 180 sztuk - średnio w wadze 740 kg. - Moim głównym odbiorcą są Zakłady Mięsne Biernacki - wspomina farmer. Odsadki kupuje natomiast przeważnie ze wschodniej ściany Polski, jeździ po nie także do Czech. - Muszę powiedzieć, że w tamtym roku kupiłem czeskie bydło. Było tańsze niż nasze polskie, w dodatku zdrowsze. Zobaczymy więc, co będzie dalej, jeśli chodzi o sprawy zakupowe. Uważam jednak, że nasi rolnicy, sprzedający odsadki, będą się musieli jeszcze wiele się nauczyć się, inaczej będziemy kupować czeskie - komentuje pan Łucjan.
Fot. Pan Łucjan
Średnie dzienne przyrosty to od 1,5 do 1,8 kg dziennie. Zwierzęta żywione są DDGS-em (ang: dried distillers with solubles, brzmiący po polsku: suszony wywar gorzelniany z substancjami rozpuszczalnymi). Jest to wywar gorzelniany, będący produktem ubocznym, powstającym przy wytwarzaniu alkoholu etylowego (spirytusu) najczęściej z ziarna kukurydzy do celów spożywczych bądź bioetanolu jako dodatku do paliw. - Dostawa DDGS-u jest raz w miesiącu. Z kolei średni dzienny wydatek na sztukę za tę paszę wynosi 6 zł - wspomina pan Łucja.
Zobacz także: