Zdesperowali hodowcy świń piszą do ministra: nikt nie chce naszych tuczników!
Wielkopolska. Kojce w ich chlewni są przepełnione. Nadal nie wiedzą, komu będą mogli sprzedać żywiec. Apelują do ministra i premiera!
Po kilku tygodniach strachu i niepewności, wypełnionych żalem oraz złością, Sławomira i Leszek Kuśnierek, hodowcy świń z powiatu leszczyńskiego w Wielkopolsce postanowili osobiście zwrócić się do ministra rolnictwa Jana Krzysztofa Ardanowskiego oraz premiera Mateusza Morawieckiego z prośbą o interwencję.
"Przetrwaliśmy nie jeden dołek świński, ale niebieska strefa to gwóźdź do trumny" - to fragment listu przesłanego do rządzących.
12 czerwca pojawiły się pierwsze informacje o ognisku ASF w miejscowości Ratowice w gminie Lipno. To był dzień, w którym nad głowami wielu hodowców świń z okolicznych wiosek pojawiły się czarne chmury. Każdy z nich zdawał sobie doskonale sprawę, że w kolejnych tygodniach nie będa mogli sprzedać prosiąt i tuczników, a w dalszej perspektywie - jeśli nawet będzie takie zezwolenie - ubojnie nie będą od nich chciały odbierać towaru. Te przypuszczenia niestety się spełniły. Mimo iż od wykrycia ogniska ASF w powiecie leszczyńskim minął już prawie miesiąc - hodowcy świń nadal nie mają żadnego zapewnienia, czy ich świnie w ogóle będą mogły zostać sprzedane.
Kojce w ich chlewniach są przepełnione, dlatego nastroje wśród rolników sa coraz bardziej negatywne. W środowisku hodowców świń z Wielkopolski pojawiają się nawet głosy, by zorganizować protest!
- Czas blokady obrotu zwierzętami najprawdopodobniej upłynie w przyszłym tygodniu. Ale co z tego, skoro nikt nie chce naszych świń. Pytamy weterynarię, to ona nic nie wie. Mówią nam, że mamy sprzedawać, gdzieś na wschód, ale tam za płatnościami czeka się miesiącami. To jest jakiś absurd! - komentuje Leszek Kuśnerek z Wojnowic.
Leszek Kuśnerek wraz z żoną Sławomirą postanowili wysłać pisma do ministra rolnictwa Jana Krzysztofa Ardanowskiego oraz premiera Mateusza Morawieckiego. Informują w nich, że prowadzą gospodarstwo o powierzchni około 47 hektarów. Specjalizują się w produkcji świń w cyklu zamkniętym (posiadają 70 macior).
"Sprzedajemy warchlaki i prosięta, a właściwie sprzedawaliśmy do 18.06.2020 r. Ta data to koniec rodzinnych ( leszczyńskich i kościańskich) gospodarstw, o których tyle Pan mówi. Tego dnia wprowadzono nam niebieską strefę" - czytamy w liście skierowanym do ministra Ardanowskiego.
Rolnicy informują, że byli na spotkaniu rolników z lekarzem weterynarii, starostą i wójtem. Nie dowiedzieliśmy się na nim jednak nic konkretnego.
"Chłop ma radzić sobie sam! Nikt nie potrafi nam powiedzieć kto kupi nasze tuczniki czy prosięta, nie mówiąc o cenie. ASF to choroba zwalczana z urzędu, czyli to państwo jest odpowiedzialne za jej rozprzestrzenianie się. Od 2014 r. jest w Polsce. Kto zawinił, że jest w naszym regionie?" - pyta Leszek Kuśnerek.
Rolnik z Wojnowic tłumaczy, że dzików na terenie, na ktorym gospodaruje jest bardzo dużo. - Myśliwi niby strzelają, ale nie mogą chyba ustrzelić, bo jakoś nie widać, żeby było ich mniej. Pola i łąki grodzimy pastuchami. Co kilka dni musimy wymieniać akumulatory, ale kogo to obchodzi. Od kilku lat dzwonimy do koła łowieckiego do Goli, prosimy o odstrzał dzików, zgłaszamy szkody - wyjaśnia hodowca świń.
Czytaj także: ASF się rozprzestrzenia. Choroba w kolejnym województwie!
Dodaje, że rolnicy przez myśliwych są straszeni sądami.
- Czy analizował Pan przepisy obowiązujące w niebieskiej strefie? Nie wiemy kiedy i kto je stworzył, ale spowodują, że nikt nie będzie hodował świń. Może o to chodzi! Na miejsce naszych rodzinnych gospodarstw powstaną wielkie korporacje zagraniczne, które nawet nas Wielkopolan zniszczą. Rozumiemy bioasekurację, ale patrząc gdzie wdarł się ASF do gospodarstw (dużych i małych), to wiemy, że nie daje ona 100 % ochrony - zwrócił się do ministra Leszek Kuśnerek.
Rolnik w liście przekonuje, że rozumie, iż trzeba wprowadzić 30-dniowy zakaz przemieszczania świń w niebieksiejs strefie i zrobić badania krwi. Ale dlaczego żywiec, który jest wolny od ASF (co potwierdza wynik ujemny) musi być ubijany w specjalnych ubojniach.
" Czy kiełbasa z naszej świni będzie leżała po prawej stronie lady i będzie tańsza, a kiełbasa ze świni z białej lub żółtej strefy po lewej stronie i droższa? Niezrozumiałe też jest to, że kolor nie obejmuje ubojni. Znajduje się w strefie niebieskiej, ale bije świnie z białej czy żółtej. Czy ktoś kupi nasze warchlaki? Możemy je sprzedawać tylko do rolników z niebieskiej strefy po badaniu, czyli zdrowe, bo chore to likwidacja stada, ale kto je kupi by pracować przy nich i jeszcze dołożyć do ich utrzymania. Każdy potrafi liczyć. A my miejsca mamy ograniczone… " - komentuje rolnik.
Leszek Kuśnerek zaznacza, że jeśli hodowcy świń "padną" to pociągną za sobą innych: weterynarzy, skupników, ubojnie, firmy paszowe oraz banki.
" Tym instytucjom powinno zależeć, abyśmy my przetrwali, ale mamy wrażenie, że jesteśmy pozostawieni samym sobie" - stwierdza rolnik.
List skierowany do rządzących to głos leszczyńskich rolników, którzy utrzymują rodziny z hodowli świń.