Ma 100 ha, kredyt i chce więcej [VIDEO]
- Firma przyjeżdża, pobiera próbki glebowe i ocenia na podstawie ich wyników, ile węgla organicznego ta materia pochłonęła. Na tej podstawie oceniane jest, ile certyfikatów węglowych jestem w stanie uzyskać i po wyliczeniach, firma przelewa mi pieniądze na konto - podkreśla Bartłomiej Rydz, który od dwóch lat współpracuje z firmą Heavy Finance, zajmującą się m.in. certyfikatami węglowymi, o których pisaliśmy w poprzednim numerze. - W Europie temat ten jest już dobrze znany, ale do Polski dopiero wchodzi. Polega to w skrócie na tym, że jako rolnik sprzedaję swoją unikniętą emisyjność dużym koncernom, które produkują dwutlenek węgla. Są to kwoty od 20 do 100 euro od hektara rocznie - tłumaczy Rydz, który jednak zaznacza, że firma Heavy Finance, z którą współpracuje posiada w swojej ofercie również inne możliwości: uzyskanie pożyczki lub pożyczki 0%, której obsługa jest opłacana właśnie za pomocą certyfikatów. - Ja współpracuję już z tą firmą od około 2 lat. Najpierw wziąłem normalną pożyczkę, dzięki której kupiłem dużą działkę i budynek, który przekształcam w przechowalnię warzyw. Od tego roku Heavy Finance weszło także w obsługę certyfikatów węglowych, dlatego poszedłem także w tym kierunku - podkreśla młody rolnik, zachęcając innych do podejmowania takich kroków: - Rolnicy, którzy chcą zainwestować w sprzęt mogą skorzystać z tych nieoprocentowanych kredytów. Ważne żeby tę ekologię dalej rozszerzać - tłumaczy Rydz.
ZOBACZ TAKŻE: Kredyty węglowe. Czym są? Jak na nich zarobić?
Ekoschematy nie były problemem
Takie podejście rolnika sprawiło, że nie obawiał się on nowych przepisów i wymagań, jakie niesie za sobą tzw. Zielony Ład. - Wniosek wyślę, kiedy zakończę nasadzenia, ale muszę powiedzieć, że przetestowałem już aplikację ARiMR, której należy użyć do przesłania zdjęć udowadniających wymieszanie obornika z glebą - mówi rolnik. - Pierwszym etapem jest zrobienie zdjęcia, pokazującego, że obornik leży na polu. Udostępniamy tam do pięciu zdjęć. Następnie musimy zmieścić się w czasie 12 godzin do przyorania obornika i przesłać zdjęcie potwierdzające wymieszanie go z glebą. Wtedy aplikacja pokazuje, że zadanie zostało wykonane - dodaje Rydz, podkreślając, że jest zadowolony z działania aplikacji i nie miał najmniejszych problemów z jej obsługą. Rolnik sugeruje także, żeby jak najwięcej zadań wykonywać z własnej inicjatywy. - Kiedy rolnik będzie więcej rzeczy robił sam, urzędnik nie będzie zlecał dodatkowych zadań. Rolnik będzie miał czyste ręce - podkreśla, tłumacząc, że jeśli gospodarstwo idzie z postępem, to nie ma co się obawiać nowych przepisów. - Strach ma dla wielu wielkie oczy, ale ja już od dawna przygotowywałem się na te zmiany i teraz nie jestem nimi w żaden sposób zaskoczony - wyjaśnia.
Warzywa w uprawie bezorkowej
Obecnie rodzina uprawia areał około 100 ha. - Nasze gospodarstwo jest prowadzone od pokoleń. Mam nadzieję, że mi też uda się to zamiłowanie do rolnictwa przekazać dzieciom. Mam już dwójkę następców. Myślę, że w przyszłości będą się cieszyć tym fachem, którym ja cieszę się od dzieciństwa - podkreśla rolnik. Jak zaznacza, areał gospodarstwa został mocno powiększony przez jego ojca. - Tata powiększył gospodarstwo praktycznie o 400%. Jak na tamte czasy to był super wynik. Teraz dochodzą jeszcze kolejne dzierżawy. Chcę dalej powiększać areał i inwestować, na tyle, na ile możliwości i siły pozwolą - podkreśla rolnik. Przed trzema laty, Bartłomiej Rydz przeprowadził w swoim gospodarstwie ważną zmianę, przechodząc na uprawę bezorkową. - Było to związane ze zmieniającymi się przepisami, ale głównie chodziło mi o to, że warzywa nie wytwarzają próchnicy. Tam gdzie cebula była najsłabsza, według analiz chemicznych gleby, brakowało właśnie próchnicy. Wiadomo, że uprawa bezorkowa poprawia pod tym względem sytuację - tłumaczy Rydz. - Poza tym do pójścia w kierunku rolnictwa regeneratywnego zmusiła mnie współpraca z firmą, która obsługuje duży koncern Mc Donald’s - dodaje. Według rolnika, takie podejście do uprawy, to tak naprawdę powrót do korzeni. - Kiedyś klasyczny pług posiadał proste dłuto, gleba nie była odwracana, dzięki czemu cały czas oddychała, korzenie roślin były zdrowsze. Takie podejście przywraca życie w glebie i ratuje tym samym planetę, pochłaniając więcej dwutlenku węgla z atmosfery - zaznacza Bartłomiej Rydz.
Pługa sprzedawać nie zamierza
Mimo dominującej w gospodarstwie uprawy bezorkowej Bartłomiej Rydz używa ciągle do uprawy pługa. - Co cztery lata na każdej działce rotacyjnie jest przeprowadzana orka. Jest to związane z uprawą buraków w technologii conviso. Preparat, którego używam do ochrony buraków, muszę głęboko przykryć, żeby nie przeszkadzał w zmianowaniu roślin. Poza tym problemem są także chwasty ziemniaczane, które są wręcz nierealne do chemicznego zwalczenia - podkreśla Bartłomiej Rydz. - Jednynym sprzymierzeńcem jest mróz, który może te chwasty wyeliminować - dodaje. Gleby, które uprawia głównie należą do III i IV klasy bonitacyjnej. - Jest także klasa II i V, ale są to znikome ilości. Oprócz buraków uprawiam ziemniaki, przenicę, kukurydzę i cebulę. Cebula osiąga wydajności od 50 do 70 t, ziemniaki 60-70 t, buraki 80-90 ton, pszenica 8-9 t, a kukurydza mniej więcej 15 t - wyjaśnia Rydz, podkreślając, że sposób uprawy sprawia, że gleba lepiej radzi sobie w okresach suszy, a w trakcie opadów lepiej chłonie wodę, co również przekłada się na osiągane wyniki.
Kontrakty stabilizują dochód
Jak podkreśla Bartłomiej Rydz, wysokie plony to nie wszystko. Aby osiągać stabilne dochody, rolnik dużą wagę przykłada do zawierania kontraktów z firmami odbierającymi od niego płody rolne. - Wtedy wiem, na ile mogę sobie pozwolić w planach inwestycyjnych. Myślę, że koncerny zauważają także wzrost kosztów produkcji i będą nam podnosić ceny. Mamy też w umowach koszyk inflacyjny i będziemy z tego umiejętnie korzystać - zaznacza Rydz, nie obawiając się przyszłości mimo niestabilnej sytuacji rynkowej. Aby zwiększać zysk w dłuższej perspektywie, młody rolnik inwestuje w nowe technologie. - W tym roku nabyłem np. nawigację do ciągnika, która zmniejsza zużycie paliwa, a także sprawia, że wszystkie działania, które wykonuję na polu są zrobione optymalnie. Jest więc kwestią czasu, kiedy kolejne traktory wyposażę w ten system - zapowiada rolnik. Na dzisiaj głównym „koniem pociągowym” w jego gospodarstwie jest Kubota M7132 o mocy 170 KM. - Doskonale daje on sobie radę w uprawie trzymetrowym agragatem bezorkowym na głębokość nawet 40 cm. To najcięższa praca, którą wykonuję w polu - mówi Rydz. - Większość prac wykonujemy we własnym zakresie. Mam już plany na kolejne inwestycje w park maszyn, ale na razie chcę sfinalizować przebudowę zakupionego przeze mnie obiektu. Na wszystko przyjdzie jednak czas - podsumowuje.