BM Kobylin: chcą się pozbyć zarządcy?
Szefostwo BM Kobylin ma zakaz wstępu na teren fermy należącej do spółki. Decyzje taką podjął wyznaczony przez sąd zarządca przymusowy. Powód?
- Wypowiedziałam umowy zarządowi, bo część członków działa z niekorzyścią dla firmy - wskazuje Mirosława Szóstak-Pestka. Właściciele spółki twierdzą, że jest odwrotnie. - To, zarządca przymusowy prowadzi taką politykę, która doprowadza do problemów w spółce.
BM Kobylin ze Zdun złożyło do kaliskiego sądu wnioski o upadłość oraz o sanację (postępowanie naprawcze). Oba wnioski zostały jednak odrzucone. Odwołanie w tej sprawie złożyli właściciele spółki BM Kobylin oraz wierzyciele. Ostateczną decyzję ma podjąć sąd w Łodzi. Jednak do czasu zakończenia postępowania, sąd wyznaczył do kierowania spółką zarządcę przymusowego - Mirosławę Szóstak-Pestkę.
Wtargnęli nocą?
Niestety strony nie potrafią się porozumieć. Konflikt między zarządcą a właścicielami spółki zaczął się pod koniec sierpnia tego roku. Wtedy to, zdaniem władz BM Kobylin w Zdunach, zarządca przymusowy wtargnął nocą do fermy w Bruczkowie (powiat gostyński), należącej do „BIOAGRY” SA (udziałowca BM Kobylin - przyp. red.) i bez zgody właściciela wprowadził do niej ponad 1200 sztuk trzody chlewnej. - Zastanawiamy się czy działanie zarządcy przymusowego BM Kobylin, ustanowionego przez sąd w Kaliszu, należy uznać za przejaw braku kompetencji, właściwego nadzoru czy działanie podjęte z premedytacją? Trudno bowiem przyjąć, że ustanowiony przed kwartałem zarządca nie wie, które nieruchomości wchodzą w skład majątku BM Kobylin - mówi Grzegorz Głuch, członek zarządu Bioagra SA. z Warszawy.
Zwykłe nieporozumienie?
Zarządca przymusowy twierdzi, że doszło do zwykłego nieporozumienia. - Mnie na miejscu nie było, więc się na posesję nie wdarłam. Za to był pracownik BM Kobylin - zaznacza Mirosława Szóstak-Pestka.
I dodaje.
- Tam jest sześć budynków, jeden obok drugiego. Zlokalizowanych na jednym terenie. Pięć z nich należy do BM Kobylin, a jeden został sprzedany Bioagrze. Wszystkie klucze do tego kompleksu były jednak w BM Kobylin i pracownicy (BM Kobylin - przyp. red.) tam pojechali. Mieli tylko otworzyć i przekazać nieruchomość, by dokonać wyładunku zwierząt. Wskazali więc pierwszy budynek, prawdopodobnie nie wiedząc, że ta część nieruchomości została sprzedana - wyjaśnia kobieta. Właściciele Bioagry zapowiadają jednak, że będą się domagać od zarządcy zadośćuczynienia za poniesione koszty, związane z obsługą „niechcianego” tuczu.
Zmiana paszy
Czarę goryczy przelała zmiana diety dla stada byków na jednej z ferm należących do spółki BM Kobylin. Zdaniem właścicieli winę za to ponosi zarządca przymusowy.
- Dotychczas w skarmianiu zwierząt stosowany był placek dostarczany przez Bioagrę (...) Zarządca widząc, że jest to placek Bioagry, zareagowała prawdopodobnie „alergicznie” i za namową jednego z wierzycieli zmieniła paszę, żeby Bioagra nie otrzymywała kasy - twierdzi Mirosław Obarski z firmy PR Consultants z Warszawy, wyznaczonej przez spółkę BM Kobylin do kontaktu z mediami. I dodaje. - Efekt jest taki, że z 9 tys. sztuk byków, 6 tys. dostało biegunkę. To pociąga za sobą koszt zakupu leków i na pewno zwierzęta dłużej będą przyrastały na masie (…) - wskazuje Mirosław Obarski.
Mirosława Szóstak-Pestka odpiera zarzuty przekonując, że nie zmieniła paszy tylko wymieszała dotychczas używaną z innym tańszym odpowiednikiem. - Sam zarząd twierdził, że można pomieszać te pasze - sugeruje.
Zakaz wstępu
Efektem tarć między stronami jest wprowadzenie przez zarządcę przymusowego zakazu wstępu przedstawicielom zarządu spółki na teren wszystkich ferm należących do spółki BM Kobylin.
- Wystąpiłam do sądu o możliwość rozwiązania umów z zarządem i takie pozwolenie dostałam. Na podstawie tego postanowienia wypowiedziałam umowy zarządowi, bo część członków działa z niekorzyścią dla firmy - uważa Mirosława Szóstak-Pestka.
Chcą się pozbyć zarządcy?
Właściciele spółki mówią za to wprost. - Jedyną drogą by zakończyć tego typu sytuacje, jest usunięcie zarządcy przymusowego, a jedyną ścieżką by do tego doprowadzić, jest wycofanie wniosku o upadłość likwidacyjną - mówi Mirosław Obarski. Stosowne dokumenty trafiły już do kaliskiego sądu.