Z poletka na talerz - szybko, zdrowo i smacznie
Inne
Aktualizacja:
„Krótkie łańcuchy dostaw żywności – od pola do stołu” (KŁD) cieszą się coraz większą popularnością. Dobrze, że istnieje taka forma sprzedaży bez pośredników, tym bardziej że rolnicy mają możliwość legalnego handlu w ramach RHD (Rynku Handlu Detalicznego).
Spis treści:
Jesteśmy rolnikami ekologicznymi i idealnie byłoby gdybyśmy mogli jeść to, co sami zbieramy. Niestety tego, co uprawiamy, nie możemy bezpośrednio skonsumować, bo zarówno orkisz, owies, jak i grykę trzeba by najpierw wyłuskać, a potem jeszcze zemleć. Mamy też owce oraz certyfikat na ich przetwórstwo, ale mój brak profesjonalizmu w byciu hodowcą (czyt. miłość do zwierząt) owocuje tym, że ubojni już dawno nie odwiedzaliśmy.
Można by zatem rzec, że jesteśmy jak ten przysłowiowy szewc, który bez butów chodzi, ale nie jest jednak aż tak źle, gdyż zboża sprzedajemy często do końcowego odbiorcy i uzyskujemy przez to dobrą cenę a to co zarobimy - wydajemy na zdrową żywność, która przeważnie oznaczona jest Euroliściem, czyli symbolem ekologicznej żywności z certyfikatem.
Pani Violetta
Prywatnie chętnie korzystam również z krótkiego łańcucha dostaw żywności, na którego początku stoi pani Violetta. Lubię spotykać ją na targowisku, ale jeszcze chętniej jadę do niej na gospodarstwo, do którego mam raptem 4 kilometry. Znamy się dopiero rok, ale trudno mi sobie wyobrazić, że w lodówce zabrakłoby mi któregoś dnia sera, masła, mleka od krów czy jajek od kur, które znam osobiście. Wiem jak dobrze mają te zwierzęta u pani Violetty i jaki uczciwy smak mają produkty, które pochodzą od nich. Pani Violetta ma jeszcze poletko z warzywami i sad owocowy, więc gdy wracam z wizyty u niej, samochód pachnie w zależności od pory roku koperkiem, pietruszką, pomidorami, jabłkami, śliwkami i innymi witaminowymi cudami.
Lubię usiąść pod koniec dnia pracy pani Violetty na jej podwórzu, rozmawiać o Bogu i świecie, a przy tym obserwować życie na gospodarstwie: ze stodoły wychodzą małe kociaki ze swoja mamą, kury grzebią pod krzakami porzeczek, a odgłosy prosiaków i krów mieszają się z ich delikatnym zapachem, który znam od czasów dzieciństwa. Pani Violetta to prawdziwa gospocha. Pracuje od świtu do zmierzchu na polu, w sadzie i przy zwierzętach, przerabia mleko, prowadzi gospodarstwo domowe, jest żoną, matką i synową, a wkrótce zostanie jeszcze babcią, co ją bardzo cieszy.
Pani Anna i pan Marek
Anna i Marek Trochanowscy prowadzą w naszym mieście lokal o wdzięcznej nazwie Slow. Budynek ze starej cegły ma wyjątkowy klimat. Mając w gościach rodzinę, przyjaciół, czy znajomych, chętnie zabieram ich do Slow i to z kilku powodów: tutaj można nie tylko miło spędzić czas, zjeść coś smacznego i oryginalnego, ale i usłyszeć mruczenie podziwu, jako komplement dla tego niepowtarzalnego miejsca. Mało kto wie, że na rewitalizację tego zrujnowanego budynku wybrano 2020 rok, czyli czas głębokiej pandemii. Otwarto go dwa lata później, gdy lock-down jeszcze trwał.
Jak to jest zatem możliwe, że w takiej sytuacji i w czasie, który do łatwych przecież nie należy, lokal każdego dnia ma tłumy gości? Odpowiedzi na to pytanie doczekałam się niedawno, gdy spełniło się moje marzenie, które narodziło się podczas gotowania zupy dyniowej. Jak nie trudno się domyślić - dynia była z poletka pani Violetty, a kremowa zupa z dodatkiem imbiru wyszła genialnie. Pomyślałam o tym, jak pięknie byłoby zjeść kiedyś taką zupę w Slow… Aby tak się mogło stać, musiałam koniecznie poznać panią Violettę z panem Markiem.
Szpinakowe smoothie
Kilka dni później droga pomiędzy poletkiem pani Violetty a lokalem Slow została przeze mnie wydeptana. Gdy siedzieliśmy w trójkę pijąc szpinakowe smoothie za udaną współpracę, skrzynka ze świeżymi owocami i warzywami stała już w kawiarnianej kuchni. Spytałam obojga, czy jest szansa na wypicie w przyszłości takiego smoothie ze szpinakiem z poletka pani Violetty i usłyszałam, że jak najbardziej, gdyż oboje tzn. i rolniczka, i restaurator bazują na sezonowych produktach. - Oczywiście 70-80% naszego stałego asortymentu musi mieć zagwarantowaną stałą dostawę, ale i tak jest wiele możliwości współpracy w ramach tego, co dostarczy nam pani Violetta - wyjaśnia pan Marek. Wielkim plusem jest to, że pani Violetta dostarcza swoje produkty własnym samochodem: - Samochód jest moim narzędziem pracy. Dzięki niemu mogę wziąć większą ilość wszystkiego. Ostatnio nawet pracownicy pana Marka zamówili u mnie ogórki do kiszenia i ziemniaki - dodaje pani Violetta.
Pytam o dotychczasowe doświadczenia pana Marka w dziedzinie bezpośredniej dostawy swoich produktów przez rolników. - Dotychczas nikt nie zgłaszał się do nas, a szkoda, bo to jest korzystna forma współpracy dla obu stron. Szukaliśmy dostawców warzyw i owoców, ale dla nas ważna jest, jak już wspomniałem, logistyka. Mega plusem jest to, że pani Violetta ma własny samochód i że możemy wybrać gatunek i ilość produktów, jakie są nam potrzebne, a do tego jeszcze mamy wysoką jakość smakową dostarczonego towaru – mówi restaurator.
Powtarzalność, dostępność i logistyka
Nareszcie mogę spytać, jak to jest możliwe, że Slow ma się tak dobrze. - Nie jest tajemnicą, że koszty mocno poszły w górę, a zwłaszcza cena energii. Na wszystkim trzeba oszczędzać, ale nie przeżyje żadna restauracja czy kawiarnia, która będzie proponować wyłącznie to, co inni. Trzeba mieć swój własny pomysł i dobrą jakość, a wtedy nie ma problemu z utrzymaniem się na rynku - odpowiada pan Marek na moje pytanie i dodaje: - A co do rolników i ich artykułów - moim zdaniem dobrze by było, aby rolnicy współpracowali w grupie, bo nie każdy ma wystarczająco duży asortyment, czy dysponuje samochodem. Dla nas restauratorów ważna jest powtarzalność, dostępność i logistyka dostarczanych produktów. Nigdy nie dostałem takiej oferty ale jestem pewien, że jako restaurator byłbym na nią otwarty. W gastronomii dużym atutem jest posiadanie lokalnych dostawców. Jest to wartość dodana, którą chwalą się restauratorzy i która cieszy klientów - mówi pan Marek a pani Violetta dodaje: - W rolnictwie nie jest sztuką coś wyprodukować, lecz to sprzedać.
Z rozmowy z obojgiem wynika, że bardzo ważnym jest legalność ich współpracy. Dla pani Violetty nie jest problemem wystawić rachunek, bo przecież w ramach Rynku Handlu Detalicznego (RHD) ma jako rolniczka wolną rękę a pan Marek nie musi się martwić, że jego księgowość nie będzie się spinać.
Gdy uświadamiam sobie długość łańcucha dostaw żywności, który zaczyna się od producenta rolnego i jego dostawców (np. centralę nasienną, wylęgarnię, producenta paszy), przez firmy transportowe, magazyny, chłodnie, przetwórców, dystrybutorów, sprzedawców hurtowych i detalicznych, producentów opakowań, przedsiębiorstwa usługowe a kończy na samym końcu konsumentem, cieszę się, że udało mi się stworzyć najkrótszy z możliwych łańcuchów. Obyśmy mieli ich jako konsumenci jak najwięcej a jako rolnicy korzystali jak najczęściej z takich form jak:
- • sprzedaż „przy drzwiach”, gdy konsument w dowolnym terminie i porze dnia, kupuje produkty bezpośrednio w gospodarstwie;
- sprzedaż na targowisku rolnym – sprzedaż odbywa się codziennie lub w wyznaczone dni tygodnia, przy czym sprzedającym może być rolnik użytkownik gospodarstwa lub grupa (zespół) rolników wspólnie wynajmujących miejsce na targu;
- sprzedaż przy drodze - to sprzedaż produktów sezonowych, w tym zwłaszcza owoców i warzyw;
- sprzedaż „od drzwi do drzwi”- towar o zwykle znanym asortymencie i wielkości dostarczany jest do znanych, często stałych konsumentów;
- sprzedaż w formie „zbieraj sam”, stosowana głównie, jako pomocnicza forma sprzedaży po zbiorze, stosuje się ją przy zbiorze owoców miękkich, zwłaszcza truskawek, owoców pestkowych, jabłek, gruszek;
- sprzedaż przez Internet realizowana w różnych formach, poprzez przyjmowaniezamówień drogą elektroniczną, w tym poprzez indywidualny dowóz lub wysyłkę do konsumenta;
- sprzedaż sąsiedzka, tj. „od rolnika do rolnika” może dotyczyć zarówno produktów roślinnych np. zbóż, siana, jak też zwierząt hodowlanych oraz produktów na potrzeby gospodarstwa domowego, których rolnik sam nie produkuje, lecz nabywa u sąsiada. (WIĘCEJ TUTAJ)